REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaŚwiatWybory po francusku

Wybory po francusku

-

Marine Le Pen i Emmanuel Macron fot.Eric Feferberg/Pool/EPA
Marine Le Pen i Emmanuel Macron fot.Eric Feferberg/Pool/EPA

W tej debacie nie chodziło już o argumenty. Ci, którzy oglądali ją na zimo, zgodnie twierdzili, że francuski dyskurs polityczny sięgnął dna. W toczącej się nad Sekwaną kampanii nie zabrakło ani polskich, ani amerykańskich akcentów. Stawką rywalizacji o prezydencki fotel w Paryżu może być przyszłość całej Europy oraz relacji transatlantyckich.

Centrysta Emmanuel Macron kontra Marine Le Pen, kandydatka nacjonalistycznej prawicy. Francuzi, którzy zawsze pasjonowali się polityką (w pierwszej rundzie wyborów frekwencja sięgnęła 80 proc.), dziś stanęli przed wyborem między ogniem a wodą. Bo wizje świata każdego z tych polityków są krańcowo różne. Było to widać podczas debaty – oboje mówili swoim własnym językiem do własnych elektoratów bez żadnej próby nawiązania dialogu. I trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, kto z nich będzie lepszym wyborem zarówno z punktu widzenia relacji Francja–Polska, jak i Francja–USA. Każdy z przyszłych prezydentów oznacza geopolityczne kłopoty, choć będą one diametralnie różne.

REKLAMA

Antysystemowy sukces

Oboje okazali się dość niespodziewanymi zwycięzcami pierwszej rundy wyborów. Ani Macron, ani Le Pen nie należą do żadnego z mainstreamowych ugrupowań na francuskiej scenie politycznej. Pierwszy opuścił obóz odchodzącego prezydenta Francois Hollande’a na tyle wcześnie, aby zbudować sobie własną, niezależną pozycję polityczną. Marine Le Pen, córka założyciela skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pena, traktowana była przez liberalne media jak czarna owca, stając się uosobieniem ksenofobii i antyeuropejskości. Jej sukces w pierwszej rundzie jest jednak bezsporny – prawie jedna czwarta Francuzów oddając głos na nią właśnie, opowiedziała się przeciw istniejącemu systemowi. To dlatego wynik politycznych zmagań nad Sekwaną, Loarą i Rodanem od razu zaczęto interpretować w kontekście wyników innych wyborów – od Brexitu, poprzez wybory w USA, po dobry wynik antysystemowych ugrupowań w Holandii. Niektórzy jednym tchem wymieniali tu także wyborczy sukces Prawa i Sprawiedliwości w Polsce, choć podczas kampanii ugrupowanie to bardzo wyraźnie odcięło się od zaproszenia Marine Le Pen do wstąpienia do antyeuropejskiej koalicji.

Paradoks Macrona

Według Macrona miejsce Francji jest w silnej Europie, bo tylko wtedy będzie mogła ona stawić czoła zarówno Rosji Władimira Putina, jak i Stanom Zjednoczonym Donalda Trumpa. Kandydat bloku En Marche! bardzo krytycznie ocenia to, co prezydent Rosji robi na Ukrainie i w innych częściach Europy. Był pod tym względem stanowczy i konsekwentny przez całą kampanię. Szkoda tylko, że przy tej okazji do jednego wora z Putinem wrzucił także Polskę i Węgry. To niestety nie tylko oskarżenia na użytek kampanii wyborczej, w której straszenie „polskim hydraulikiem” stało się już normą, i dlatego spotkały się z ostrą reakcją polskiego MSZ. W podtekście krytyki w sprawie rzekomego łamania demokracji przez rząd PIS jest także kwestia uchodźców, których Polska zdecydowanie nie chce przyjmować.

[blockquote style=”1″]Marine Le Pen zaatakowała Macrona podczas ostatniej debaty, mówiąc, że po wyborach Francją i tak będzie rządzić kobieta. Będzie nią albo ona sama, albo… Angela Merkel[/blockquote]

Macron nie ukrywa, że jest gorącym zwolennikiem dalszej integracji Unii Europejskiej, opartej na ścisłym sojuszu z Niemcami. Nie bez powodu Marine Le Pen zaatakowała podczas ostatniej debaty Macrona, mówiąc, że po wyborach Francją i tak będzie rządzić kobieta. Będzie nią albo ona sama, albo… Angela Merkel.

Stanowisko Macrona, który jest euroentuzjastą pomimo wszystkich kłopotów zjednoczonego kontynentu, prowadzi do utrzymania „twardego jądra” UE opartego na sojuszu z Berlinem i innych krajach starego EWG. To prowadzić będzie do Europy dwóch prędkości, co dla Polski oznaczać może marginalizację. Bez wątpienia po prawdopodobnym zwycięstwie Macrona stosunki na osi Paryż–Warszawa nie będą należały do najcieplejszych.

W sprawie stosunków atlantyckich Macron nie ukrywa, że będzie chciał stawić im czoła w imieniu całego zjednoczonego kontynentu. Dla Donalda Trumpa, który nie wierzy w sukces eksperymentu pod nazwą Unia Europejska, będzie to trudne do zaakceptowania.

Francja dla Francuzów

Marine Le Pen uważa, że jest lepiej przygotowana, aby zmierzyć się z „nowym światem według Donalda Trumpa”. Chce opuścić strefę euro, a być może także i Unię Europejską, którą określiłaby po angielsku jednym słowem: losers. „W atmosferze powszechnej kapitulacji jestem nastawiona na podbój, ponieważ Francja zawsze zwyciężała” – powiedziała w jednym z wywiadów.

W przypadku Le Pen niepokój budzi także jej niemal bałwochwalczy stosunek do Putina oraz niewątpliwe powiązania finansowe jej ugrupowania z Moskwą. Trudno się dziwić. Francja pod jej przywództwem mogłaby nie tylko opuścić Unię Europejską, ale także struktury wojskowe NATO. Kreml, któremu zależy na rozbiciu zjednoczonej Europy, otrzymałby w ten sposób oczekiwany prezent.

To, że Le Pen i jej Francja chciałaby zostać równorzędnym partnerem Donalda Trumpa i USA po ewentualnej separacji z Brukselą, należy uznać jedynie za przejaw megalomanii i snów o potędze, w które w pierwszej rundzie wyborów uwierzył prawie co czwarty Francuz. Ale Le Pen twierdzi, że jest lepiej przygotowana do rozmów o rodzącym się nowym światowym ładzie, który właśnie zaczął się wyłaniać. O świecie, w którym zaczęto negować zasady wolnego handlu i konkurencji, i ograniczania zabezpieczeń socjalnych. I zaatakowano rządzący od dziesięcioleci establishment. Może dlatego Donald Trump nie poparł co prawda otwarcie kandydatury Le Pen, ale kilkakrotnie dawał do zrozumienia, że to właśnie w niej chętniej widziałby zwyciężczynię niedzielnej dogrywki.

Bezlitosne sondaże

Przedwyborcze sondaże nie pozostawiają wątpliwości, kto jest faworytem drugiej rundy. Przewaga Macrona to ponad 20 punktów procentowych. Elektorat mainstreamowych kandydatów głosować będzie właśnie na niego, tylko po to, aby zablokować marsz przywódczyni Front Nacional. Nie znaczy to jednak, że Le Pen jest na zupełnie straconej pozycji. Szansą dla niej może być niska frekwencja w drugiej rundzie lub duża liczba głosów nieważnych oddanych przez elektorat lewicy. Nawet jednak wynik w granicach 40 proc. byłby dla kandydatki Frontu Narodowego ogromnym sukcesem. Oznaczałby bowiem, że kryzys zjednoczonej Europy stał się faktem i nawet Francuzi są zmęczeni trwającym od kilku dziesięcioleci eksperymentem. To na pewno powód do niepokoju, bo trudno o wskazanie sensownej alternatywy, która zapewniłaby Polsce bezpieczeństwo polityczne i ekonomiczne w długoterminowej perspektywie.

Jolanta Telega

[email protected]

REKLAMA

2090888851 views

REKLAMA

2090889151 views

REKLAMA

2092685611 views

REKLAMA

2090889434 views

REKLAMA

2090889580 views

REKLAMA

2090889724 views