REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportBlackhawks wciąż żyją

Blackhawks wciąż żyją

-

Patrick Kane
Patrick Kane zdobył bramkę, która sprawiła, że Blackhawks wciąż żyją fot.Facebook

Hokeiści Chicago Blackhawks pokonali w St. Louis w obecności 20 tysięcy widzów miejscowych Blues 4:3 i zmniejszyli deficyt do 2:3 w rywalizacji do czterech zwycięstw. Decydującą bramkę zdobył Patrick Kane w 3 minucie i 7 sekundzie drugiej dogrywki. Szósty mecz odbędzie się w sobotę w United Center.

Kane po 46 bramkach w sezonie regularnym, nie zdobył w czterech pierwszych meczach serii ani jednego gola. Przełamanie nastąpiło w wymarzonym momencie. Już asysta przy trzeciej bramce Artemiego Panarina na 0.4 sekundy przed końcem drugiej tercji dawała nadzieję, że tym razem się uda. I udało się. Była to piąta bramka Kane w dogrywce play-off i chyba najważniejsza, bo nie tylko pozostawiła przy życiu Blackhawks, również uratowała sezon. Na jak długo okaże się już niebawem.

REKLAMA

Po bezbramkowej pierwszej tercji, w drugiej prowadzenie dla gości zdobył Marian Hossa, strzelając swoją 50 bramkę w play-off. Wprawdzie niedługo potem wyrównał Jaden Schwartz, ale dwie kolejne bramki były dziełem Blackhawks. Najpierw celnie trafił Artem Anisimov, a tuż przed syreną kończącą   drugą tercję wspomniany już Panarin.

W trzeciej tercji Robby Fabbri i David Backes zniwelowali straty i doprowadzając do dogrywki dali Blues szansę na awans do drugiej rundy. W pierwszej dogrywce był on bardzo bliski, ale na jego drodze stanął Corey Crawford. Bronił w kilku nieprawdopodobnych sytuacjach i to głównie dzięki niemu Blackhawks wciąż pozostawały w grze.

To, co nie udało się gospodarzom, powiodło się gościom. W 187 sekundzie drugiej dogrywki Kane otrzymał podanie od Richarda Panika, minął trzech rywali, strzelił, ale krążek, odbijając się po drodze od nogi jednego z obrońców, minął słupek. Tam na niego czekał już…Kane, który wcześniej objechał bramkę i z najbliższej odległości umieścił go w siatce.

W 2014 roku Blues prowadzili z Blackhawks 2:0 i przegrali serię 2:4. Tym razem wygrywali już 3:1 i nie byli w stanie postawić kropki nad „i”. Czasami historia lubi się powtarzać. Jednak trzeba jej pomóc i najpierw wygrać szósty mecz w United Center, a później szukać swojej szansy w siódmym w St. Louis. Decydujące spotkania są zawsze loterią i tak naprawdę przywilej własnego lodowiska nie ma już aż tak dużego znaczenia. Obrońcy Pucharu Stanleya o tym doskonale wiedzą i będą chcieli to jeszcze raz potwierdzić.

Dariusz Cisowski

REKLAMA

2091022508 views

REKLAMA

2091022807 views

REKLAMA

2092819266 views

REKLAMA

2091023088 views

REKLAMA

2091023234 views

REKLAMA

2091023378 views