REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSpołeczeństwoDoktorat z nienaukowego punktu widzenia. Amerykańscy naukowcy trafią do szkół

Doktorat z nienaukowego punktu widzenia. Amerykańscy naukowcy trafią do szkół

-

W USA doktorat to jeden z elementów typowych dla rozwoju kariery na uczelni. Czy to jednak niebawem się zmieni? Uniwersytet Stanforda jako pierwszy będzie finansowo zachęcał doktorantów do podejmowania pracy w szkole.

fot. dracutps.org
fot. dracutps.org

Uniwersytety coraz rzadziej oferują doktorantom stanowisko z możliwością stałego zatrudnienia, nie mówiąc o etacie. Według różnych amerykańskich badań na uczelni pozostaje około połowa doktorantów. Jednocześnie w środowiskach akademickich wciąż pokutuje przekonanie, że tylko profesura mogłaby być ucieleśnieniem marzeń każdego słuchacza studiów doktoranckich.

REKLAMA

Tymczasem z badań „The Chronicle of Higher Education”, magazynu o szkolnictwie wyższym, przeprowadzonych wśród doktorantów historii z 34 uniwersytetów w całym kraju wynika, że im młodszy rocznik, tym większy odsetek osób wyraża zainteresowanie szukaniem pracy zarówno na uczelni, jak i poza nią. Jak widać, potrzeby zmian zauważają sami doktoranci, choć ciągle są szkoleni w kierunku pozostania na uczelni.

Dlatego naprzeciw wyzwaniom wyszedł Uniwersytet Stanforda, który od przyszłego roku będzie opłacać absolwentom studiów doktoranckich przygotowanie pedagogiczne. Dodajmy, że kurs zwany Stanford Teacher Education Program kosztuje 40 tys. dolarów rocznie i ma zaznajomić doktorantów z pedagogiką i programami nauczania szkół średnich. Inicjatywa jest godna pochwały, ale biorąc pod uwagę, że w USA doktorat trwa średnio 7, a czasem nawet 9 lat, to jednak perspektywa kolejnych lat nauki może niektórych zniechęcić. Nie mówiąc o tym, że taki model studiów na pewno nie nadąża za dynamiką zmian gospodarczych.

Dopiero też po studiach doktoranci humaniści, ale też umysły ścisłe, zderzają się z największym paradoksem, który polega na tym, że w dobie gospodarki opartej na wiedzy (knowledge-based economy) właśnie ci będący najbliżej badań i odkryć w swoich dziedzinach – nazywani ekspertami i specjalistami, są postrzegani przez biznes jako osoby ze zbyt wąską specjalizacją lub jako dzielący włos na czworo „teoretycy”, do tego ze względu na wykształcenie domagający się większych zarobków. „Praktycy” nie chcą widzieć studiów doktoranckich jako rozwoju będącego sztuką dla sztuki, ale oczekują konkretnych umiejętności, których przeniesienie na grunt zawodowy okazuje się sprawiać największe trudności. Bo pracę doktoranci mogą znaleźć w wielu miejscach, także tych mniej z nimi kojarzonych, jak organizacje non-profit czy właśnie szkoły.

– Wielu naszych studentów to świetni nauczyciele zaangażowani zarówno w przekazywanie, jak i tworzenie wiedzy. A nasze społeczeństwo potrzebuje dobrych nauczycieli na każdym poziomie – mówi w wywiadzie dla „Inside Higher Ed” Debra Satz, prodziekan Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Stanforda.

Inicjatywa uczelni z pewnością jest krokiem naprzód w reformie edukacji (w tym wyższej), bo stwarza szanse, by ci, których nauka przyciąga jak magnez, takie same reakcje wzbudzali w swoim otoczeniu, zwłaszcza chłonnych jak gąbka młodych umysłach.

Anna Samoń

REKLAMA

2090937640 views

REKLAMA

2090937940 views

REKLAMA

2092734400 views

REKLAMA

2090938223 views

REKLAMA

2090938369 views

REKLAMA

2090938513 views