REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaReportażeNowa Polonia na Wyspach

Nowa Polonia na Wyspach

-

(Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Warszawa  Minęły zaledwie dwa lata odkąd Polska wstąpiła to Unii Europejskiej, a już działają i rozwijają się wspólnoty polonijne. Ponieważ dla Polaków otwierają się kolejne rynki pracy, należy oczekiwać powstania nowych ośrodków polskich na starym kontynencie.


Ostatnio dla pracowników z Polski otworzyły swe podwoje Hiszpania, Portugalia, Finlandia i Grecja. Francja jest skłonna znieść restrykcje jedynie w niektórych, wybranych sektorach gospodarki. Włochy otworzyły swój kraj jedynie dla robotników z Malty i Cypru, najmniejszych nowych członków Unii. Zaś Niemcy i Austria zamierzają utrzymać szlaban dla Polaków i innych unijnych nowicjuszy.

Najwięcej Polaków, bo ok. 300 tysięcy, ale i tak nikt nie wie, ilu tam jest naprawdę. Niektóre szacunki mówią nawet o milionie! Z jednej strony istnieje spora rotacja. Ktoś przyjeżdża, popracuje jakiś czas, potem wraca do kraju, by po pewnym czasie ponownie zasilić ową „nową Polonię”. W sumie więc liczby te muszą pozostać w sferze szacunków. Tym bardziej że system rejestracji jest dość niewydolny i dziurawy.

Teoretycznie przybysz zagraniczny powinien się zarejestrować zanim zacznie szukać pracy, ale z obserwacji wynika, że tak postępuje chyba tylko mniejszość. łączna liczba oficjalnie zarejestrowanych przybyszów z nowych państw członkowskich UE wynosi jedynie 290 tys., ale samych Polaków jest znacznie więcej. Bez rejestracji jest łatwiej znaleźć pracę w prywatnych domach czy małych biznesach. Zamiast przepisów stosunki między zatrudniającym a zatrudnionym reguluje swoista zmowa milczenia oparta na równowadze interesów i strachu: pracodawca woli unikać komplikacji i ewentualnych kar wynikających z kontaktów z władzami.      

Aby unaocznić swoim czytelnikom rozbieżność między oficjalnymi danymi brytyjskich służb, a rzeczywistą liczbą polskich „Gastarbeiterów”, jedna z brytyjskich bulwarówek stwierdziła, że co najmniej 95 osób zgłosiło się do pracy w charakterze hydraulika w ciągu zaledwie jednego dnia po zamieszczeniu ogłoszenia wielkości pocztówki na słupach popularnej wśród Polaków dzielnicy zachodniego Londynu. A według oficjalnych danych w całej Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest w sumie 95 hydraulików z Polski. Procentowo znacznie więcej wyjechało do Wielkiej Brytanii Litwinów (100 tys., czyli 3% ludności kraju).

Już w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy obecności Polski w Unii do Wielkiej Brytanii wyjechało blisko 100 tys. Polaków. Różne sygnały na temat tej fali docierały do kraju. Media nagłaśniały perypetie ludzi zupełnie nieprzygotowanych do pracy na Zachodzie, nie znających angielskiego prawie wcale. Nie brakło takich, co wylądowali bez środków do życia na londyńskiej Victoria Station, nocowali na płachtach tektury, żebrali, kradli i czekali na nadejście pieniędzy na powrót od bliskich w kraju.

Ale olbrzymia większość gdzieś się zaczepiła i zaczęła zarabiać wielokrotnie więcej niż mogłaby w Polsce. Według szacunków brytyjskiego rządu tylko od maja do grudnia 2004 r. Polacy dodali do brytyjskiego Produktu Krajowego Brutto aż $280 milionów (prawie pół miliona dolarów). Wszyscy pracownicy pochodzący z nowych państw UE wnieśli wkład $500 milionów. Oczywiście chodzi tu o oficjalne, rozliczane zarobki. W rzeczywistości wkład Polaków był znacznie większy. Najbardziej skorzystali z niego na poziomie osobistym liczne brytyjskie rodziny, które otrzymały dostęp po przystępnej cenie do usług, na które w przeciwnym razie nie byłoby ich stać.

Ale Wielka Brytania jest dużym 60milionowym krajem z olbrzymim w skali europejskiej rynkiem i m.in. dlatego jest magnesem przyciągającym emigrantów, „Gastarbeiterów”, uchodźców i innych z dawnych kolonii jak i innych krajów świata. Z wyjątkiem dzielnic niektórych miast Polacy giną w tym wieloetnicznym tyglu i specjalnie nie rzucają się w oczy. Poza tym od II wojny światowej społeczeństwo brytyjskie zdążyło się przyzwyczaić do Polonii.

Inaczej wygląda sytuacja w Irlandii, która do niedawna była raczej dziewiczym terenem dla Polaków. To się zmieniło, kiedy wraz z rozszerzeniem Unii Irlandia otworzyła swe granice dla Polaków i obywateli innych nowo przyjętych krajów UE. W dość krótkim czasie po 1 maja 2004 r. do pracy przyjechało ponad 23,5 tys. Polaków, prawie połowa wszystkich nowych przybyszy.

łącznie z 10. nowych państw unijnych do Irlandii w pierwszej fazie przyjechało niemal 50 tys. imigrantów zarobkowych, w tym 10,5 tys. Litwinów, 5000 łotyszów, 4000 Słowaków, 3000 Czechów i zaledwie 1600 Węgrów.
Obecnie liczbę przybyszów z Polski pracujących w Irlandii szacuje się na 130 tys., co stanowi znaczącą grupę w czteromilionwym zaledwie kraju. Większość imigrantów zarobkowych to ludzie młodzi, nieposiadający rodzin, którzy sprawdzili możliwość znalezienia pracy jeszcze przed przyjazdem. Ze znajomością angielskiego różnie u nich bywa, ale większość prędzej czy później tę przeszkodę pokonuje.

W kręgach nowej irlandzkiej Polonii krąży pogląd, że najszybciej opanowuje język ten, kto ma dziewczynę Irlandkę. Z jednej strony taki osłuchuje się z tym językiem przy każdym spotkaniu, a dodatkowym bodźcem do jego szybkiego opanowania jest chęć niewypadnięcia przed sympatią jak ostatni kretyn. Podobno Irlandkom podobają się młodzi Polacy. Choć podobnie jak młodzi Irlandczycy za kołnierz nie wylewają, za to są o wiele bardziej szarmanccy i kobiecie okazują więcej szacunku. Czy zanosi się na falę małżeństw (czy partnerstw!?) polskoirlandzkich podobnych do powstałych w czasie i po II wojnie światowej stadeł polskoszkockich?
To dopiero się okaże, ale już można mówić o zrębach nowej Polonii irlandzkiej.
W październiku 2005 w Republice Irlandii zarejestrowanych było 130 tys. Polaków. Kwestią spekulacji jest liczba nierejestrujących się w żadnych urzędach, pracujących nielegalnie i biorących wynagrodzenie do kieszeni bez płacenia podatków. Tak czy inaczej Polacy stanowią największą grupę etniczną na Szmaragdowej Wyspie. Polska obecność szczególnie rzuca się w oczy w większych ośrodkach miejskich takich jak stołeczny Dublin, Cork, Limerick czy Galway. Nie tylko rozlega się polska mowa na ulicy, ale na niektórych sklepach, bankach i aptekach pojawiły się tabliczki z napisem „Mówimy po polsku”.

Działa w Irlandii duszpasterstwo polskie, powstała „Gazeta Polska” i portal internetowy („http://www.polskidublin.com” www.polskidublin.com). Powstają polskie puby i sklepy z polskimi przysmakami (podobna do brytyjskiej kuchnia irlandzka przeważnie Polakom nie smakuje). Występują dla nowej Polonii irlandzkiej artyści z kraju. Ostatnio rodaków bawił znany satyryk Tadeusz Drozda i grupa rockowa T. Love. Organizuje się też wycieczki po wyspie z polskim przewodnikiem. A przypadające w tym tygodniu irlandzkie święto św. Patryka miejscowi Polacy świętują na różnych imprezach, m.in. w prestiżowym dublińskim Ambasador Theatre imprezą pt. „The Best Polska Party in Dublin”.
Popularnym lokalem w Dublinie jest Polski Pub Chaplins z wizerunkiem słynnego komika niemego ekranu w logo. Przychodzą tu Polacy na polskie piwo i polską telewizję, w tym na transmisje piłkarskich spotkań ligowych oraz reprezentacji narodowej. Dla stęsknionych za rodzimą kuchnią wprowadzono ostatnio polskie potrawy.

Ale nie jest tam aż tak sielankowo, bo nigdy tak nie jest w żadnej wspólnocie emigracyjnej. Nie ma wprawdzie w Irlandii tarć między starą a nową Polonią, jak to zdarza się nie od dziś w Wielkiej Brytanii, ale występują inne problemy. Np. Pat Rabitte, lider socjalistów, przewodniczący irlandzkiej Partii Pracy nawołuje do ponownego wprowadzenia zezwoleń na pracę dla pracowników z Europy Wschodniej. Tego zdania jest obecnie większość Irlandczyków uważających, że w tym kraju jest już wystarczająco dużo lub wręcz za dużo cudzoziemskich pracowników. Z sondażu opublikowanego przez wpływowy dziennik „Irish Limes” wynika, że 78 procent respondentów chciałoby ponownego wprowadzenia pozwoleń na pracę dla obywateli Polski i innych nowych krajów UE.

Ale Polacy też zgłaszają pewne pretensje całkiem zbieżne ze skargami naszej Polonii amerykańskiej. W portalu polskim wyczytałem następujące stwierdzenie: „Powszechnie wiadomo, że w Irlandii przebywa bardzo dużo Polaków, w samym Dublinie jest nas ok. 100 tys. osób. Naszą obecność widać niemal na każdym kroku, ale chyba nie specjalnie ten fakt dociera do irlandzkiej prasy”. Jako żywo przypomina to nasze polonijne utyskiwania, że media amerykańskie za mało miejsca poświęciły wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Chicago, paradzie z okazji Trzeciego Maja czy innym wydarzeniom o polskim posmaku.
Robert Strybel


 

REKLAMA

2091019404 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091019703 views

REKLAMA

2092816163 views

REKLAMA

2091019985 views

REKLAMA

2091020131 views

REKLAMA

2091020275 views