REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaPrzyjeżdżają, odjeżdżają

Przyjeżdżają, odjeżdżają

-

„W Chicago jesteśmy po raz piąty” – mówi Marek Pacuła, konferansjer zespołu i „następca” Piotra Skrzyneckiego, legendarnego spiritus movens „Piwnicy”. A zapytany, kiedy ostatnio z Piotrem Skrzyneckim, przypomina: „…chyba w 1993 roku”. Dziesięć lat upłynęło od śmierci człowieka, który stworzył nastrój tego kabaretu, a członkowie, mimo odmładzania zespołu, ciągle kontynuują jego pracę, pamiętają, kultywują wspomnienie.

Tak też było na koncertach 23 i 25 listopada w Copernicus Center. Melancholia, poezja, piosenka liryczna, ale i aktualia polityczne, śmieszne wice i skecze. Na scenie pojawiały się postacie już historyczne (oczywiście z historii tego kabaretu). Aktorka Teatru Słowackiego, związana z „Piwnicą” od 1976 roku, Halina Wyrodek. W jej przejmującym wykonaniu wiersz Tadeusza Śliwiaka z muzyką Zygmunta Koniecznego „Ta nasza młodość” należy do klasyki, lecz każde wykonanie jest świeże i wzrusza kolejne pokolenie widzów. Natomiast skecz „Szał” Podkowińskiego, w którym partneruje jej aktor Krzysztof Janicki, jest ciągle śmieszny pomimo podeszłych już latek.

Następną legendą „Piwnicy” jest występujący w niej od 1958 roku, znany z perfekcyjnego wykonywania ballad i pieśni Wertyńskiego Książę Nastroju – Mieczysław Święcicki. Tym razem przypomniał m.in. „Jęczmienny łan”, wiersz poety angielskiego Roberta Burnsa z muzyką Zygmunta Koniecznego, który istnieje w repertuarze artysty od 1966 roku.

Przyjechali do Chicago początkujący „Piwnicę”, czyli będący w niej od zawsze – Tadeusz Kwinta i Mirosław Obłoński. Tadeusz Kwinta jeszcze jako student Szkoły Teatralnej znalazł się w najpierwszym zespole artystycznym. Na koncertach w Copernicusie przypomniał swoje najbardziej charakterystyczne „numery”: Wiesława Dymnego i Zygmunta Koniecznego „Konie” oraz wykonywany perfekcyjnie, do łez śmieszny tekst z pisemka dla dzieci „Świerszczyk”, zatytułowany „Kaczuszka”. Miki Obłoński, zafascynowany atmosferą „Piwnicy”, został w niej “bramkarzem”, a w roku 1959 przystał do zespołu i śpiewał „piosenki babci”, czyli stare romanse niejakiej pani Serafińskiej. Na scenie Copernicus Center zaśpiewał a capella.

W sumie w ponad trzygodzinnym koncercie pojawiło się na scenie 23 artystów. Każdy niepowtarzalny, swoisty, oryginalny. Minirecital w języku jdisz zafundowała nam Beata Czernecka, ślicznie śpiewały Agata Ślazyk, Agata Półtorak, Dorota Ślęzak i Kamila Klimczak. Swoją poezją śpiewaną zachwyciła Tamara Kalinowska, a Ewa Wnuk-Krzyżanowska prezentowała piosenki charakterystyczne. Panowie również przejawiali wiele wdzięku, szczególnie weteran „piwniczny” – Zbigniew Raj.

Ale najwięcej wspomnień i wzruszeń zespół przysporzył wspólnie wykonanymi hymnami „Piwnicy”: Dezyderatą, Przychodzimy, odchodzimy, Ta nasza młodość. Wykonywane od lat, w różnym składzie osobowym, wcale nie tracą na aktualności. Są „piwnicznym” logo, stemplem niezmywalnym, niezniszczalnym. Wraz z Piotrem Skrzyneckim stanowią wartość historyczną tego kabaretu, który przetworzył się w styl życia i bycia. W sposób na życie dla kilku generacji.

A przecież pięćdziesiąt jeden lat temu wszystko zaczynało się tak niewinnie. Ot, grupa studentów szkół artystycznych Krakowa zapragnęła mieć swój klub. Wysprzątała piwnicę w pałacyku „Pod baranami” i zaczęła się spotykać, urządzając wernisaże malarskie, wieczory autorskie, koncerty. Występy kabaretowe były tylko jedną z form życia artystycznego. Do klubu zaczęły ściągać tłumy.

Jak wspomina w swojej książce o „Piwnicy” Joanna Olczak-Ronikier: „Pierwsze programy zachwyciły publiczność przede wszystkim zdumiewającą, naiwną, dziecięcą odwagą. Polityczną i artystyczną. W zespole nie było ani autorów tekstów, ani kompozytorów, artyści nie umieli śpiewać, swoje kwestie czytali z kartek, a konferansjer – Piotr Skrzynecki podkreślał powszechny chaos, spóźniając się z wejściem na scenę, myląc kolejność numerów i prowadząc z widzami najzupełniej prywatne dialogi”.

Nie ma już Piotra, zespół osiągnął najwyższy poziom profesjonalizmu, ale atmosfera dziecięcej odwagi pozostała. Teksty są nośne i nie liczące się z aktualną polityką, nonszalancko lekceważące wszelkie autorytety. Artyści przychodzili i odchodzili, czasami powracali. Zostawał Piotr Skrzynecki, który miał dar skupiania przy sobie talentów, więc „Piwnica” istniała. Kiedy i on odszedł, niektórzy prorokowali, że kabaret nie przetrwa. Na szczęście dla nas, widzów, przetrwał i dzięki następnemu konferansjerowi, Markowi Pacule, ma się całkiem dobrze.

Zapytany z kolei, jak to się dzieje, że „Piwnica” ciągle zachowuje tę swoją specyficzną atmosferę, Marek Pacuła powiedział: ”To głównie dzięki Piotrowi duch „Piwnicy” żyje, bo on nas nigdy nie opuszcza”. Rzeczywiście aktorzy „piwniczni” pamiętają swojego patrona, którego portret towarzyszy występom, a osobowość wpływa na nastrój budowany w kabaretowych programach.

Bożena Jankowska

REKLAMA

2091042765 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091043064 views

REKLAMA

2092839524 views

REKLAMA

2091043346 views

REKLAMA

2091043493 views

REKLAMA

2091043639 views