REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

„Little Stars” rosną

-

Leniwe niedzielne popołudnie i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Niebiańskiej Wróżki przenosimy się na łąkę pełną niespodzianek, gdzie wszystko może się zdarzyć… Człowiekiem, który wyczarował ten świat, jest znany nam już z wielu innych przedstawień Piotr Kukuła. Cechy rozpoznawalne jego stylu to wyjątkowa lekkość języka, liczne nawiązania literackie i kulturalne oraz swobodne oscylowanie na pograniczu różnych poziomów odbioru – jedne czytelne dla dorosłych, a inne dla małych odbiorców.
Tym razem mieliśmy okazję podziwiać „Historię pewnej Róży”; spektakl, który gościł już na deskach teatru, ale dzięki zastrzykowi nowych pomysłów współtwórców tego przedsięwzięcia zyskał mnóstwo nowych i ciekawych aspektów.

Teatr to przede wszystkim aktorzy, a dla tych jestem pełna uznania. Jak zwykle na scenie obok dzieci (i młodzieży – przepraszam) wystąpili zawodowi aktorzy – Alicja Szymankiewicz ( Niebiańska Wróżka) i Agata Paleczny (czarownica Adelajda). Dwa różne światy, walka dobra za złem – pokazane czysto i zagrane znakomicie. A popisowa piosenka „Rzucanie zaklęć” wstrząsnęła nie tylko Różą… No właśnie – Róża, czyli Monika Bielawiec. Tytułowa postać, trudna i bardzo interesująca rola. Aktorskie wyzwanie, któremu ta młoda, niepozorna istota stawiła czoła. Poradziła sobie wspaniale z trudnym zadaniem trzymania ciężaru całego spektaklu. Była dojrzała, przekonująca, wzruszająca i mądra. Znakomicie partnerowała swoim kolegom. Jakub Nowak grał rolę Księżyca. Zakochany w Róży, zdecydowany na wszystko, żeby tylko uczynić ją szczęśliwą. Miły, ciepły i dobry, ale i zazdrosny, nieobliczalny. Gotów użyć wszelkich sposobów, by mieć ją tylko dla siebie. Był też swawolny, beztroski Pan Słowik, grany przez Marcina Jaskólskiego. To on właśnie pokazał Róży inny świat. Taki jaki jest w rzeczywistości, taki w jakim żyjemy. Niekoniecznie dobry.

I były w nim kwiatki z brakiem tolerancji i zarozumialstwem. Albo przyjazne, radosne pszczoły. Zadufany w sobie Bąk Bzykacz (świetna piosenka, polecam rodzicom).Upijające się nektarem motyle. Zwariowane na swoim punkcie – lub raczej na punkcie swoich kropek – biedronki. Żaby i bocian. Był nawet zabłąkany na łące, obłąkany z miłości do Wilka – Czerwony Kapturek.
Wygląda na to, że rośnie nowe pokolenie gwiazd.

Niewątpliwie silną stroną przedstawienia stała się choreografia – obrazowe i nawiązujące do tekstów piosenek układy taneczne. Marzena Pol wykazała się pomysłowością i wyczuciem sceny. Spektakl dzięki temu nabrał formy małego musicalu. A muzykę do piosenek skomponował sam Janusz Pliwko, współpracujący z Warsztatami od lat. Są wśród nich takie dla dzieci – radosne i wpadające w ucho – i takie dla dorosłych – z odrobiną nostalgii lub mocnego uderzenia.

W spektaklach Warsztatów Teatralnych zawsze zachwycały mnie kostiumy; podziwiałam ich różnorodność i wielobarwność. Tym razem nie tylko się nie zawiodłam, ale to, co zobaczyłam, przeszło moje oczekiwania. Znowu powiało zawodowym teatrem. A przecież Warsztaty nie mają ani swojej pracowni krawieckiej, ani garderoby. Ba, nie mają nawet swojej stałej siedziby. Wynajmują tylko salę na zajęcia i próby. Tym większe uznanie kieruję w stronę Marii Pawliny („szefowej” od kostiumów) i całego sztabu pomagających jej ludzi.

Cóż… Wszyscy pamiętamy szkolne teatry, w których uczestniczyliśmy jako dzieci, ale mało kto miał okazje stanąć przed tak szeroką publicznością i być przygotowanym przez zawodowych aktorów, muzyków i choreografów. Dla niektórych dzieci jest to wspaniała przygoda, a inne mogą odkryć swoje talenty aktorskie bądź taneczne i wykorzystać je w szkołach amerykańskich.
Rozmawiając z dziećmi, które uczęszczają na zajęcia, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wszystkie mówią o tym z dumą, ale i niesamowitym ciepłem, jak o ulubionym placu zabaw, gdzie są reguły, których trzeba się nauczyć, ale jest też zabawa i radość. Ba! Są przecież jeszcze problemy językowe, jako że autor sztuk używa często niecodziennych słów i zwrotów, których znaczenie jest na ogół dzieciakom obce, a zwłaszcza tym wychowywanym w Ameryce. Wiadomo jednak, że dobre opanowanie tekstu opiera się na jego zrozumieniu, a zatem odsłania się kolejna niewidzialna na scenie warstwa przygotowań.
Wierna publiczność doceniła pracę zespołu, nagradzając spektakl gromkimi brawami, ale najpiękniejszą podzięką były błyski szczęścia w oczach małych aktorów i uśmiech na twarzach dzieci. Ponowne brawa dla zespołu i jego organizatorów. „Little Stars” – czekamy na kolejny spektakl.
Aneta Korzec

REKLAMA

2091027671 views

REKLAMA

2091027971 views

REKLAMA

2092824430 views

REKLAMA

2091028252 views

REKLAMA

2091028399 views

REKLAMA

2091028544 views