REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaKolor – moje tworzywo emocjonalne - Z Januszem Kopciem rozmawia Wojciech K....

Kolor – moje tworzywo emocjonalne – Z Januszem Kopciem rozmawia Wojciech K. Borkowski

-

– Niedawno podziwialiśmy twoją wystawę w Art Gallery Kafe, teraz znów ekspozycja w International Business Center w Chicago. Jak to się dzieje, że poeta zamienia się nagle w artystę malarza?
Może nie tak od razu. Trochę malowałem podczas studiów w Krakowie, potem była długa przerwa, następnie był – i jest nadal – mój zachwyt poezją. A malarstwo to przecież poezja kolorów, poezja to malarstwo słów. Piękne słowo jest jak czysty kolor, ciekawy obraz bombarduje nasze ego. To wzajemne przenikanie, ta dyfuzja, to niczym zapach powietrza po burzy i gradobiciu, pełen ozonu i świeżości. Może próbuję namalować to, czego nie potrafię wyrazić w strofach lirycznych? Ja mam jakąś przedziwną sinusidalność w mojej twórczości, jakiś niepokój, ciągle czegoś szukam…
– Kto szuka, ten znajduje. Twoja niespokojna dusza ciągle nas zaskakuje. Teraz malarstwo… przedziwne, czasem szokujące, nawet prowokujące. Dlaczego taki odmienny jest twój malowany świat?
Nie sądzę, aby moje malunki byly aż tak surrealis-tyczne, odmienne. Może są trochę specyficzne, ale taki jest mój świat. Tak mnie zaprogramowały niebiosa. Może moja nadwrażliwość jest powodem tych artystycznych maleńkich ekscesów. W tych obrazach na pewno jest jakaś cząstka mojej osobowości, może też ujawniają się jakieś mroczne pokłady ego. Zapewniam, że nie jestem smutasem, mam wiele radości w duszy.
– Skąd tyle czerni, tych smutnych spojrzeń, ciągłego zadumania i zatrwożenia?
Taka jest moja wizja świata. Smutek też czasem może być radosny, a czerń to doskonały kolor, w czerni można wykreować tak wiele.
– Twoje malarstwo czasem wydaje się surowe. Urzeka jednak przedziwną ekspresją, ciekawą kolorystyką, interesującą kompozycją, odmienną formą. Te obrazy mówią, są jak graffiti, jak plakat uliczny.
Ten mój zwichrowany realizm, ta surowość, to główne atuty mojego malarstwa. To się podoba najbardziej. Ja nie silę się na wielką ekstrawagancję, abstrakcję, ale w zwyczajnej formie kreuję mój odmienny i kolorowy świat. Metodycznie zostawiam pewną surowość moich obrazów, czasem dobieram prowokacyjną kolorystykę, podkreślam czarną linią tragizm malowanego obrazu. Te moje „nikifory” i „aborygeny” – jak ja je nazywam – tworzą czasem przedziwny i kolorowy świat.
– Dlaczego malujesz tak wiele twarzy?
W portrecie można wyrazić tak wiele. Twarz ludzka jest ciekawa, zagadkowa, enigmatyczna, to przecież zwierciadło duszy. Maluję zatem przeróżne twarze… gotyckie, renesansowe, barokowe, secesyjne, pokerowe. W tych twarzach jest cała skomplikowana rzeczywis-tość XXI wieku. Człowiek jest dla mnie najważniejszy. Twarz ludzka ogromnie mnie intryguje, zawsze patrzę na rzeźbę twarzy, mimikę, spozieram na oczy. W każdym człowieku odkrywam coś innego, inne piękno. Twarz to fenomen, za którym ukrywa się rzeczywistość. Twarz jest przecież enigmą każdego człowieka.
– Co jest najważniejsze w twoim malarstwie?
Na pewno forma, ekspresja, odmienność, koloryt, czasem nawet nieobliczalność. Próbuję odkryć kolor, by stał się bardziej władczy i twórczy, czasami używając różnych technik malarskich i deformacji tworzę bajkowy odmienny świat. W malarstwie, podobnie jak w poezji, wciąż przecież szukamy nowych zapachów i kwiatów szerzej otwartych.
– A propos kwiatów. Twoje malunki kwiatów są zadziwiające.
Dziękuję. To na pewno wpływ prerii Illinois. Każdego roku zwiedzam i fotografuję najdziksze zakątki tego zielonego królestwa. Urzeka mnie dzika flora prerii, znam każdy kwiatek, każdą trawę… po polsku, angielsku i łacinie. To pozostałość po moich krakowskich studiach.
– W jakim kierunku zamierzasz rozwijać swoje malarstwo?
Trudno na razie powiedzieć. Spróbuję eksperymentować z różnymi technikami, może uda mi się stworzyć z koloru tworzywo absolutne. Ciągle odkrywam coś nowego. Chciałbym stworzyć własny malarski styl, chciałbym być rozpoznawalny. Nie jest to łatwe. W malarstwie, podobnie jak w poezji, jest wiele zawiłych meandrów i niespodzianek.
– Twoi mistrzowie?
Ach, mam ich wielu. Pominę tych wielkich i znanych artystów. Podziwiam: Vlastimila Hofmana, Eugeniusza Zaka, Tamarę de Łempicką, Eda Paschke, Andy’ego Warhola… Każda epoka przynosi coś innego. Mimo że two-rzymy własne malarstwo, jesteśmy tylko kontynuatorami tego, co przed nami namalowano.
– Sukcesów zatem i radośniejszych kolorów życzę.

REKLAMA

2090958748 views

REKLAMA

2090959048 views

REKLAMA

2092755511 views

REKLAMA

2090959338 views

REKLAMA

2090959484 views

REKLAMA

2090959629 views