REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Ognista burza

-

O wielkim pożarze Chicago z 1871 roku, który rzekomo miała wywołać nieuważna krowa pani O’Leary, słyszał każdy mieszkaniec Windy City. Jednak gazety z tamtego czasu – relacjonując zniszczenia, jakie wywołał pożar miasta i przywołując pamięć ofiar – zupełnie pominęły o wiele większą tragedię, która rozegrała się dokładnie w tym samym czasie…

Karmazynowa poświata

REKLAMA

8 października 1871 roku, tego samego dnia, w którym ogień zniszczył Chicago, rozpoczął się o wiele większy pożar na północ od Wietrznego Miasta, na pograniczu stanów Wisconsin i Michigan. Co najmniej 1200 ludzi, a według niektórych szacunków nawet 2500, straciło życie w żywiole. Nikt nie jest w stanie określić dokładnej liczby ofiar, bowiem spłonęły spisy ludności, księgi parafialne i wszystkie inne dokumenty. Płomienie strawiły ponad milion akrów ziemi. Ognista burza w Peshtigo, jak historycy określają tamte wydarzenia, była najbardziej śmiercionośnym pożarem w historii Stanów Zjednoczonych.

Peshtigo liczyło w tym czasie ponad 1700 stałych mieszkańców. Położone po obu stronach rzeki o tej samej nazwie, prosperowało całkiem nieźle. Znajdowała się tutaj największa w kraju fabryka wyrobów drewnianych. W Peshtigo działały również: fabryka drzwi, odlewnia i kuźnia, hotel, pensjonat, a także duma mieszkańców – szkoła oraz dwa kościoły. Nieustannie napływali nowi przybysze, skuszeni wizją otrzymania stabilnej pracy w szybko rozwijającym się mieście.

Tamto lato było wyjątkowo suche, więc co chwila wybuchały niewielkie pożary, wywołane głównie przez farmerów wypalających tereny po wykarczowaniu lasów. Ponadto robotnicy wycinając krzaki pod tory kolejowe, zostawiali je w stosach wzdłuż nasypów. Zapalały się one dość często od iskier strzelających z przejeżdżających parowozów. Z czasem okoliczni mieszkańcy tak przyzwyczaili się do niewielkich, lokalnych pożarów, że nikt nie myślał o możliwych konsekwencjach przypadkowego zaprószenia ognia.

Pod wieczór w niedzielę 8 października nagle zerwał się porywisty wiatr. Około 7.00 wieczorem na horyzoncie pojawiła się niewielka pomarańczowa łuna. Nad miasto powoli nadciągał dym. Wszyscy sądzili, że to kolejny lokalny pożar, który zostanie szybko ugaszony. Wielebny Peter Pernin pisał w swoim dzienniku, że o godzinie 8.30 tego wieczoru „groźna karmazynowa poświata na zachodzie szybko zwiększała swoje rozmiary i intensywność; pośród nienaturalnego spokoju i ciszy panującej wokół, dobiegał przerażający ryk ognia; dziwny i nieznany, grzmiący głos natury”.

Ściana ognia

Niedługo potem powietrze w Peshtigo stało się gęste od dymu i popiołu. Od zachodu sunęła w jego stronę „ściana ognia wysoka na milę i szeroka na pięć, poruszająca się z prędkością do 100 mil na godzinę”. Płomienie były tak wysokie, że przeskoczyły wody Green Bay i Peshtigo River. Ocalali opisywali to jako „ogniste tornado, które wyrzucało w powietrze wagony kolejowe i domy”.

Ogień nadszedł tak nagle i był tak potężny, że nie wiadomo było, w którą stronę uciekać. Niektórzy próbowali chronić się w piwnicach własnych domów, mając nadzieję, że wiatr szybko przegoni płomienie dalej. 75 osób zginęło w jednym tylko pensjonacie, którego nie zdążyli opuścić. Większość mieszkańców Peshtigo pobiegła nad rzekę, mając nadzieję, że woda uratuje ich od śmierci w płomieniach. Jednak wielu z nich nie umiało pływać na tyle dobrze, by utrzymać się na powierzchni. Do tego niezwykle silny wiatr przenosił płomienie ponad wodą na drugą stronę. Wkrótce ludzie z obu stron otoczeni byli ryczącym ogniem.

Anna miała zaledwie dziewięć dni, kiedy pojawił się ogień. Jej ojciec, Lars Korstad, przybył do Stanów z Norwegii w 1864 roku. Ciężko pracował przez następne trzy lata, oszczędzając wszystkie zarobione pieniądze na bilet dla żony. Dołączyła do niego w 1867 roku i zamieszkali w Peshtigo. Byli bardzo biedni, mieszkali w malutkiej szopie z podłogą z trocin. Lars pracował jako frezer w tartakach w Ogden i Gardner a żona zajmowała się domem. Kiedy wybuchł pożar, pobiegli nad rzekę. – Siedzieliśmy na tratwie przykrytej pierzyną, moja matka trzymała mnie, a ojciec polewał nas wodą tak szybko, jak tylko mógł, żeby nasze ubrania się nie zapaliły. Ale ubranie matki i tak niemal spaliło się jej na plecach – opowiadała po latach Anna.

Kiedy ogień dotarł do farmy rodziny Kellych, Terance porwał w ramiona dwuletnią córeczkę Theresę a jego żona niemowlę. Dwoje starszych dzieci biegło obok, trzymając się spódnicy matki. Jednak stracili się z oczu w gęstym dymie. Kobieta nawoływała męża i dzieci, ale ryk ognia i silny wiatr zagłuszały wszystko. Pobiegła na bagna nad rzeką i tam przetrwała pożar. Kiedy następnego dnia płomienie przygasły i wróciła na farmę, znalazła dwoje zagubionych pięciolatków, śpiących w pobliżu ruin domu. Niestety, Terance i Theresa zostali znalezieni martwi prawie milę dalej.

Kometa i kosmici

Kiedy wraz z nastaniem poranka ogień przygasł, mieszkańcom miasta ukazał się przerażający widok. Z drewnianej zabudowy Peshtigo został tylko popiół. Farmy zostały zrównane z ziemią, bydło i zapasy spłonęły. W ogromnym pożarze ucierpiało aż dwanaście hrabstw, w tym szesnaście miast. Z ponad 1700 mieszkańców Peshtigo ocalała niespełna połowa.

Pojawiło się wiele teorii na temat tego, jak rozpoczął się pożar i dlaczego tego samego dnia wybuchły dwie tragiczne pożogi. Podejrzewano kometę a nawet udział kosmitów. Jednak większość historyków uważa, że prawdopodobnie ogień zaprószyli robotnicy oczyszczający teren pod tory kolejowe. Fakt, że oba pożary wybuchły mniej więcej w tym samym czasie, był tylko zbiegiem okoliczności, związanym z silnym wiatrem wiejącym w tamtym rejonie. Jednak o ile o wielkim pożarze w Chicago słyszeli wszyscy, druga z tragedii jest tylko „zapomnianym pożarem” w Peshtigo.

Maggie Sawicka

REKLAMA

2090888263 views

REKLAMA

2090888563 views

REKLAMA

2092685023 views

REKLAMA

2090888846 views

REKLAMA

2090888992 views

REKLAMA

2090889136 views