Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 10 października 2024 13:18
Reklama KD Market

Rajd Dakar – najlepszy etap Michała Goczała, awans Przygońskiego

Michał Goczał, który był w środę trzeci w Rajdzie Dakar w klasie UTV, przyznał, że chociaż już wcześniej wygrywał, to właśnie ten etap uważa za najlepszy w swoim wykonaniu. Po wypadku jazdę kontynuują Aron Domżała i Maciej Marton. Jadący samochodem Mini Jakub Przygoński zajął ósme miejsce na czwartym etapie i w klasyfikacji generalnej awansował na siódmą pozycję. Po raz trzeci wygrał Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota) i umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej. Polak traci do niego 1:11.57.

"Bardzo dobrze mi się jechało. Dzisiaj to był chyba mój najlepszy etap. Zły początek, ale dobry koniec. Pierwszego waypointa nie chwyciliśmy i musieliśmy się wracać. Później złapaliśmy kapcia, a to kolejne cztery, pięć minut. Już psychika mi siadała, ale później złapałem rytm i świetnie mi się jechało. Zdecydowanie lepiej niż we wtorek, gdy źle się czułem. Już wiem, co jest receptą – dobrze się wyspać" – powiedział po dotarciu do biwaku w Rijadzie.

Przy okazji żartował nieco ze starszego brata, który długo prowadził i był bliski odniesienia drugiego z rzędu zwycięstwa.

"Chyba był za bardzo pazerny i chciał wyprzedzić jeszcze jednego CanAma, a to już była sama końcówka. Łatwo się było zgubić. Przerąbane błoto, rzeka. I słońce prosto w oczy... " - tłumaczył.

Marek Goczał tak opisuję tę sytuację: "Jechaliśmy za jedną załogą i długo nie mogłem jej wyprzedzić, bo była za szybka na prostych i za wolna na krętych. Strasznie mnie to denerwowało. W końcu w wąskim wąwozie było duże rozlewisko wody. No i pomyślałem, że albo teraz, albo wcale. No i władowaliśmy się, bo okazało się, że było głęboko. Zalało nam cała szybę od środka i od wewnątrz, tak że jechaliśmy jakiś czas na ślepo. Okazało się, że był skręt w lewo, który minęliśmy, i zanim się odnaleźliśmy, to straciliśmy parę minut. Odcinek znowu nie dla mnie, bo gaz do dechy, ale na pocieszenie były dwa momenty z dużymi wydmami" – przyznał czwarty zawodnik etapu.

Polskie załogi wygrały wszystkie wcześniejsze etapy w klasie UTV. Jeden z nich Domżała z Martonem, którzy w środę mieli wypadek w drugiej części odcinka specjalnego. Okazało się, że udało im się ruszyć, ale wciąż są na trasie i mają już pięć godzin straty.

Przygoński po niezłym pierwszym etapie kolejne dwa miał mniej udane i wspólnie z mechanikami poszukiwał powodów, dlaczego jego samochód jest niewystarczająco szybki. Korekty przyniosły rezultaty, bo na liczącym aż 465 kilometrów środowym odcinku specjalnym na trasie z Al Quaysumah do Rijadu stracił tylko 5.10 do Al-Attiyah. Lepszy czas od niego uzyskał wprawdzie Saudyjczyk Yazeed Al Rajhi (Toyota), ale otrzymał karę dwóch minut za przekroczenie limitu prędkości, co zepchnęło go na piątą pozycję.

Kolejny pech spotkał jadącego Audi z elektrycznym napędem Francuza Stephane’a Peterhansela, który po twardym lądowaniu po jednym ze skoków złamał amortyzator, a w efekcie uszkodził też wentylator i chłodnicę. Teraz czeka na trasie na ciężarówkę serwisową. To i tak nie ma dla niego większego znaczenia. „Monsieur Dakar”, 14-krotny zwycięzca tej imprezy, już na wcześniejszych etapach miał gigantyczne problemy techniczne i do lidera traci ponad 23 godziny. W środę ta strata wzrośnie co najmniej o kilka kolejnych godzin.

W rywalizacji motocyklistów najlepszy okazał się Hiszpan Joan Barreda Bort (Honda), który wygrał drugi etap w tegorocznym Dakarze. On też otrzymał karę za przekroczenie prędkości, jednak dodatkowa minuta nie zepchnęła go z pierwszego miejsca. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał szósty w środę Brytyjczyk Sam Sunderland (KTM).

Konrad Dąbrowski (KTM) uzyskał 30. czas, a Maciej Giemza (Husqvarna) 39. Po czterech etapach Dąbrowski jest 37. (strata 2:03.12), a Giemza 33. (1:47.09).

Jadący quadem Kamil Wiśniewski był w środę ósmy i w klasyfikacji generalnej spadł na siódme miejsce. Prowadzi Amerykanin Pablo Copetti, a zawodnik Orlem Teamu traci do niego równo półtorej godziny.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama