Sędzia Federalnego Sądu na Rejon Północnego Illinois, Jeffrey T. Gilbert, postanowił wydać polskiemu wymiarowi sprawiedliwości Krzysztofa Lebiedzińskiego. Mężczyzna ma przed polskim sądem zmierzyć się z zarzutami o zabójstwo stryjenki, Barbary Lebiedzińskiej.
W uzasadnieniu do decyzji wydanej w ubiegłym tygodniu sędzia Gilbert podkreślił, że nie zawiera ona opinii na temat winy lub niewinności osoby, o której ekstradycję zawnioskowano.
Sędzia Gilbert w swojej opinii analizuje dokładnie aż cztery kategorie dowodowe, za każdym razem stwierdzając, że istnieją powody do wydania Krzysztofa Lebiedzińskiego krajowi wnioskującemu o ekstradycję ze względu na istnienie „prawdopodobnego powodu, by uwierzyć, że Lebiedziński popełnił przedmiotowe przestępstwo”.
Sędzia w orzeczeniu odniósł się również do podnoszonych przez adwokatów Lebiedzińskiego „niedociągnięć” polskiego systemu sądowniczego i „uniemożliwienia mu otrzymania sprawiedliwego procesu, jeśli wróci do Polski”. Sędzia nie uznał również argumentu adwokatów Krzysztofa Lebiedzińskiego, że jego wydanie Polsce byłoby niewłaściwe ze względu na upływ czasu od momentu zbrodni. „Sąd nie dostrzega tu żadnej niesprawiedliwości” – stwierdził sędzia Gilbert.
Decyzja sędziego Gilberta nie kończy jednak sprawy. Lebiedziński ma prawo odwołać się od tej decyzji. Do zamknięcia bieżącego wydania „Dziennika Związkowego” nie otrzymaliśmy potwierdzenia, czy mężczyzna zamierza kwestionować wyrok sądu.
Przed polskim sądem Krzysztof Lebiedziński ma odpowiedzieć za zabójstwo swojej stryjenki, Barbary Lebiedzińskiej. W nocy z 15 na 16 lipca 2000 roku kobieta została zaatakowana w swoim domu w podlaskim Surażu. Autopsja wykazała, że zmarła w wyniku uduszenia, ale przed śmiercią została brutalnie pobita. Kobieta doznała rozlicznych urazów, miała obrzęki i deformacje twarzy, złamaną kość nosową, siniaki, krwiaki, rozliczne rany i otarcia. Złamane żebra raniły płuca, kobieta doznała również pęknięcia śledziony – śledczy uważają, że morderca skakał po jej klatce piersiowej. Sprawca usiłował również zatrzeć ślady morderstwa – usiłował wywołać pożar w domu ofiary.
Śledztwo w sprawie zamordowania Lebiedzińskiej zostało umorzone przez prokuraturę w Białymstoku z powodu niewykrycia sprawcy dwa lata po jej tragicznej śmierci. W 2017 roku, dzięki staraniom rodziny zamordowanej, śledztwo przekierowano z prokuratury rejonowej do krajowej, a sprawa przekazana została specjalistom z krakowskiego „Archiwum X”, czyli Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Analiza starych dowodów, w tym slipów męskich pozostawionych na miejscu zbrodni „dały podstawy do przedstawienia Krzysztofowi L. zarzutu zabójstwa Barbary L. (stryjenki) ze szczególnym okrucieństwem” – napisał w wiadomości do „Dziennika Związkowego” dział prasowy krakowskiego wydziału prokuratury.
Ustalenia śledczych pozwoliły na wszczęcie procedury ekstradycyjnej oskarżonego ze Stanów Zjednoczonych do Polski. Wiadomo, że wśród najważniejszych dowodów w sprawie, oprócz zaawansowanych analiz DNA, znajdują się także przesłuchania świadków i rodziny oskarżonego przeprowadzone z użyciem wariografu, a także zeznania świadka, który miał osobiście słyszeć, jak Krzysztof mówił, że „uderzył ciotkę lub babkę”.
Nie jest jasne, w jakich dokładnie okolicznościach 17-letni Krzysztof Lebiedziński zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Bliscy Krzysztofa w oświadczeniu przesłanym „Dziennikowi Związkowemu” napisali, że Krzysztof wyjechał z Suraża w wyniku „problemów” niepowiązanych z zabójstwem Barbary. We wniosku ekstradycyjnym widnieje jednak informacja, że Krzysztof wyjechał zaledwie dwa tygodnie po tym, jak śledczy pobrali od niego odciski palców.
Krzysztof Lebiedziński założył w Stanach Zjednoczonych rodzinę i do grudnia 2020 roku prowadził firmę budowlaną. W aktach policyjnych znajduje się informacja o tym, że w 2013 roku był aresztowany za przemoc domową.
Lebiedziński był w kręgu zainteresowania śledczych w 2002 roku. Jednak wtedy dowodów z miejsca morderstwa nie połączono z nastolatkiem.
Krzysztofowi Lebiedzińskiemu grozi 15 lat więzienia – w momencie popełnienia zarzucanego mu czynu był niepełnoletni.
(Informacja własna DZ)