Zaczynał jak wielu z nas – od przeprowadzki z rodzicami za ocean, szkoły i pracy w polskim sklepie. Potem było powołanie, seminarium i pierwsza parafia na północnym zachodzie Chicago, skąd po paru latach został wezwany wprost do katedry Najświętszego Imienia Jezus w śródmieściu Chicago. Od czterech lat pracuje u boku kardynała Blase’a Cupicha, zajmując się sprawami Polonii. O drodze do kapłaństwa, pracy w Archidiecezji Chicagowskiej, zamykaniu kościołów, braku powołań, pandemii i beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, z ks. Markiem Smółką rozmawia Joanna Marszałek.
Joanna Marszałek: Jest ksiądz koordynatorem ds. Polonii w Archidiecezji Chicagowskiej. Można powiedzieć, że w hierarchii kościelnej w młodym wieku odniósł ksiądz sukces jako polski imigrant.
Ks. Marek Smółka: Nie mówmy o sukcesach (śmiech). Mam dwie prace na cały etat. Przede wszystkim jestem wikariuszem w Katedrze Najświętszego Imienia Jezus w śródmieściu Chicago, gdzie pełnię wszystkie normalne obowiązki księdza i gdzie jestem dyrektorem od liturgii w katedrze. Moja druga praca to koordynator ds. Polonii.
Na czym polega praca koordynatora?
– Jestem koordynatorem Archidiecezji Chicagowskiej ds. Polonii już czwarty rok. Praca polega na udzielaniu wsparcia dla księży, polskich parafii i wszelkich polskojęzycznych spraw dotyczących Kościoła w rejonie Chicago. Jestem też delegatem księdza kardynała ds. Polonii. Gdziekolwiek się pojawię, reprezentuję księdza kardynała. Jestem z nim też cały czas w kontakcie ws. różnych raportów. Nad wizją i misją Polonii blisko współpracuję z panią Martą Stępniak, która jest koordynatorem świeckim. Pani Marta zajmuje się katechezą, jest odpowiedzialna za polskie szkoły. W Archidiecezji jest jeszcze kilku Polaków zatrudnionych na różnych stanowiskach, lecz my jesteśmy głównymi koordynatorami i wspólnie podejmujemy decyzje, jeśli chodzi o polskie sprawy w Archidiecezji Chicagowskiej.
Zanim objął Ksiądz tę odpowiedzialną funkcję, był Ksiądz jednym z nas – polskich imigrantów w Chicago. Proszę opowiedzieć nam o sobie.
– Urodziłem się niedaleko Zakopanego, w Czarnym Dunajcu. W 2000 r. wyjechałem z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Powołanie do kapłaństwa zawsze gdzieś we mnie drzemało. W Polsce byłem lektorem, ministrantem, zawsze byłem aktywny w różnych grupach. Zawsze chciałem też zostać nauczycielem. W Stanach, jak każdy imigrant, na początku byłem trochę zagubiony. Skończyłem liceum Hubbard High School na południu Chicago, równocześnie pracowałem w sklepie spożywczym. Uczyłem się krojenia wędlin, obsługi kasy, wykładania produktów. Zacząłem dwuletnie studia zaoczne. Aspekt duchowy i religijny zawsze we mnie był, ale nie sądziłem, że powołanie to coś dla mnie. Prowadząc normalne życie – szkoła, praca, dziewczyna – powoli zaczęło się ono we mnie odradzać. Przyczyniły się do tego rekolekcje w Mundelein.
Po studiach wstąpiłem do nieistniejącego już niższego seminarium św. Józefa przy Archidiecezji Chicagowskiej, a później do Mundelein, gdzie byłem cztery lata. Moją pierwszą parafią była parafia św. Franciszka Borgii na północy Chicago. Po trzech latach otrzymałem telefon, by przejść do katedry. Nie bardzo chciałem tam iść, a dziś jestem tam już prawie cztery lata. Tak Pan Jezus zaprowadził mnie na drogę kapłaństwa, na której jestem już siedem lat. Mam za co dziękować.
Czy częścią Księdza pracy są konsultacje w sprawie zamykania polskich kościołów?
– Nie mówmy o zamykaniu, tylko o łączeniu. To jeden z problemów, które mamy w przypadku programu Odnów Mój Kościół, czyli Renew My Church, który działa już od sześciu lat – wszyscy myślą od razu o zamykaniu kościołów! Oczywiście tam, gdzie trzeba zamknąć, to trzeba zamknąć. Decyzje podejmujemy wspólnie z 12-osobową Radą ds. Duszpasterstwa Polonijnego Archidiecezji, w której zasiadają osoby zarówno świeckie, jak i zakonne, katecheci, dyrektorzy polskich szkół i inni przedstawiciele Polonii. Wspólnie stworzyliśmy plan, który pomaga w podejmowaniu decyzji dotyczących polskich wspólnot i polskich mszy. Wiemy, że nasi rodacy wybudowali piękne kościoły w Chicago. Wiemy również, że wyprowadzają się z miasta i te kościoły pozostają puste. Zawsze zachęcam, by Polacy wracali do tych kościołów, do tych naszych perełek.
PRZECZYTAJ: Słowo do Polonii na beatyfikację kard. Wyszyńskiego >>TUTAJ<<
Porozmawiajmy więc o programie Odnów Mój Kościół. Archidiecezja przekonuje nas, że zamykanie kościołów czy likwidacja mszy po polsku ma na celu ożywienie i wzmocnienie duszpasterstwa polonijnego. O co w tym wszystkim chodzi?
– Program Renew My Church opiera się na trzech filarach: poszerzanie grona uczniów Jezusa – przez ewangelizację, formację i powołania, budowanie wspólnot – przez prężność parafii, działalność grup, stabilizację operacji parafii czy szkół i inspirowanie świadectwa – wiara w działaniu poprzez programy. W wielu mniejszych parafiach nie ma tych trzech elementów. Jeśli 20 lat w danym kościele było 1000-2000 osób, teraz jest 30-40 osób, to jak można budować wspólnotę? Ktoś powie, można, jeśli mielibyśmy do tego odpowiednich liderów. Ale tu dochodzimy do kolejnego problemu – z powołaniami kapłańskimi. W polskiej społeczności jest tylko trzech księży, którzy przyjechali z Polski i zostali kapłanami tu, na miejscu. Reszta to księża przyjezdni z Polski. Brakuje lokalnych powołań.
Jak Ksiądz sądzi, dlaczego? Skąd ten spadek religijności wśród Polonii?
– Każdy chce robić karierę. Gdy mówię rodzicom, by dali syna do seminarium, odpowiadają że „nie, bo on będzie doktorem”. Wyjeżdżając z Polski do Stanów, każdy ma jakiś cel, głównie finansowy czy zawodowy. Bycie księdzem to powołanie. Jeśli nie skupimy się na środowisku polonijnym i nie zadbamy o powołania z naszej społeczności, nie zadbamy o to, by mieć lokalnych polskojęzycznych księży, to nie wiadomo, jaka będzie przyszłość.
Ilu mamy w Archidiecezji polskojęzycznych księży i ile mszy w języku polskim?
– Po ostatnich zmianach mamy około 43 duchownych diecezjalnych mówiących w języku polskim, a także około 25 księży zakonnych pracujących w diecezji. Msze święte w języku polskim odprawiane są w 46 parafiach. Oczywiście to się zmienia ze względu na program Renew My Church. Pamiętajmy, że nie wszyscy nasi księża są w dwujęzycznych parafiach, czasami są tylko w anglojęzycznej parafii.
W lipcu dużo emocji wzbudziła decyzja o likwidacji polskich mszy na Helenowie, Młodziankowie i w parafii Matki Boskiej Anielskiej. Jednak w przypadku parafii św. Heleny decyzja ta została odwrócona.
– Nowy proboszcz na Helenowie, do którego przyłączyły się cztery inne parafie, był bardzo otwarty i chciał zrobić coś z tą wspólnotą. Komisja, która zajmuje się Renew My Church w danej parafii, powinna określić w niej również nową rzeczywistość. Okazuje się, że ten wątek został pominięty. Stąd całe zamieszanie. Polskojęzyczna wspólnota na Helenowie jest większa niż anglojęzyczna. Msza święta pozostanie tam na razie na rok. Teraz wszystko jest w rękach tej wspólnoty – jeśli ona stworzy liderów, którzy ją ożywią, jeśli ludzie wrócą do tej parafii, to jest możliwość, że zostanie.
Wokół parafii Świętych Młodzianków nie mieszkają już Polacy, jest za to potrzeba rozkwitu wspólnoty latynoskiej. W kościele Matki Boskiej Anielskiej na polskiej mszy było 15 osób, więc nie było już tej wspólnoty jak ożywić.
Warto pamiętać, że księża proboszczowie ze wszystkich tych parafiach są otwarci na Polaków. Było to wielokrotnie mówione w różnych oświadczeniach.
Co by Ksiądz powiedział osobom, które wzburzają się na każdą wieść o zamykaniu lub łączeniu kolejnego polskiego kościoła?
– Zawsze i wszędzie powtarzam: wracajmy do chicagowskich kościołów, do naszych polonijnych perełek. A mamy ich trochę! I nie chodzi tylko o święta, Boże Narodzenie i Wielkanoc. Starajmy się wspierać polskojęzyczne wspólnoty parafialne, jak tylko możemy. Każdy ma samochód – można dojechać. Zjednoczmy się i bądźmy razem, bo żyjemy w trudnym okresie. Z doświadczeń łączenia i zamykania innych parafii wynika, że nasi ludzie nie przychodzili na spotkania. Często interesuje ich tylko niedzielna msza święta i nic poza tym. Czasem mówię osobom, które najgłośniej krzyczą – gdzie byliście, jak były spotkania i decyzje?
Kolejnym problemem w naszej społeczności jest brak woli przynależności do parafii. W Polsce parafie były terytorialne, nie było wyboru parafii, w Stanach są personalne. Tymczasem przynależność do parafii oznacza głos. Kopertki też są potrzebne – do sakramentów, pisma do Polski, mogą być nawet przydatne w sprawach imigracyjnych. Nasi ludzie wolą wygodę.
Jak polonijne duszpasterstwo poradziło sobie z pandemią? Było dużo kontrowersji w związku z zamknięciem kościołów, obowiązkiem noszenia masek, a teraz szczepieniami. Niektórzy wyrażają oburzenie, gdy szczepienia odbywają się w kościołach.
– W przypadku polonijnego duszpasterstwa mieliśmy bardzo dużo opcji dla osób, które były w domu. Wiele programów odbywało się na platformie Zoom – i naprawdę brała w nich udział ogromna liczba osób! Ciężko było nie być w kościele w Wielkanoc. Ale jedna z parafii na południu miała ponad 20-tysięczną oglądalność rezurekcji. Jeśli ktoś tylko chciał, miał z czego wybierać. Msze święte do dziś są transmitowane z katedry, są w polskiej telewizji i na YouTube.
Kościół tak jak inne instytucje musiał dostosować się do wymogów sanitarnych. To nie kardynał wymyślił maski i obostrzenia – to Departament Zdrowia Publicznego Illinois, któremu jako instytucja podlegamy.
Każdy ma swój pogląd na szczepienia. Słyszę głosy, że to rzecz polityczna, że jest przymus. Tymczasem stanowisko Kościoła jest jasne. Papież Franciszek przekazał ostatnio przesłanie dla wszystkich katolików, w którym mówi, że każdy powinien się zaszczepić – z aktu miłości dla drugiej osoby. Wszelkie kontrowersje zostały rozwiane, w szczepieniach nie ma nic złego. Jeśli chcemy, żeby pandemia się skończyła, Kościół mówi, że powinniśmy się zaszczepić. Ludzie zaczęli teraz wymyślać wyjątki na tle religijnym, ale nie istnieje zwolnienie ze szczepienia tylko dlatego, że ktoś jest katolikiem.
Nie wszyscy wrócili do kościołów po pandemii.
– U niektórych osób wiara się tylko pogłębiła. Ludzie szukali „szczepionki”, która pomoże im przetrwać w tym trudnym czasie. Karmili się słowem Bożym i programami, które były oferowane online. Są też osoby, które dużo mówią, ale w kościele pokazują się dwa razy w roku. Większość Polonii wróciła jednak do kościołów. Nie wrócili z kolei Latynosi, nie wrócili Amerykanie. Nasza kultura i wiara, a także tęsknota za Eucharystią umocniła wielu ludzi, co widać teraz w kościołach, a zwłaszcza we wspólnotach, które utrzymywały łączność online w czasie pandemii. W innych kościołach niestety nastąpił duży spadek.
Wybiera się ksiądz na beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego 12 września. Czy ma ksiądz jakieś osobiste wspomnienia związane z kardynałem?
– Wraz z Panią Martą Stępniak będziemy reprezentować Polonię chicagowską na beatyfikacji, ze względu na obowiązujące nadal obostrzenia i brak możliwości liczniejszego uczestnictwa Polonii. Z niecierpliwością czekam na tą uroczystość. Kardynała Wyszyńskiego znałem z opowieści, gdy byłem małym chłopcem. Na mojej drodze do powołania zawsze widziałem go wraz z Janem Pawłem II, jak jeden drugiego wspierał. Czytałem niedawno, że Wyszyński powiedział Janowi Pawłowi II, że „jak cię wybiorą na papieża, to masz powiedzieć ‘tak’”. To słowo „tak” utkwiło mi w głowie, również gdy sam byłem wzywany do swojego powołania, a potem do pracy z Polonią. Do czegokolwiek Kościół cię wzywa, bądź gotowy powiedzieć „tak”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: