Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 16:26
Reklama KD Market

Prawo według potrzeb

Waszyngton - Federalny sąd apelacyjny stanął po stronie wiceprezydenta Dicka Cheney uznając jego prawo do utrzymania w sekrecie nazwisk lobbystów przemysłu energetycznego, u których zasięgał rady w 2001 roku, gdy opracowywał plan energetyczny dla kraju.

Jednomyślna decyzja koń-czy 4-letnie zmagania prawne o ujawnienie składu tzw. grupy zadaniowej Cheney’ego w czasie, gdy Kongres przystępuje do debat nad ustawą energetyczną, którą prez. Bush przedstawia jako kombinację "wydajności z ochroną środowiska", a krytycy jako "hojny dar dla przemysłu energetycznego".

Wcześniej, ten sam sąd apelacyjny utrzymał decyzję sądu niższej instancji, który polecił Cheney’emu ujawnić nazwiska swoich doradców - przedstawicieli przemysłu naftowego i gazowego. Wówczas to doszło do interwencji Sądu Najwyższego. Uznając tę decyzję za niesłuszną, Sąd Najwyższy wezwał sę-dziów apelacyjnych do pono-wnego przemyślenia sprawy.

Tym razem sąd jednogłośnie deklarował, że prezydent i wiceprezydent nie mają obowiązku informowania społeczeństwa o tym, gdzie szukają porady.
"Podejmując decyzje i opracowując propozycje ustaw prezydent musi mieć swobodę w zakresie czerpania informacji z wielu źródeł, zarówno wewnątrz rządu jak i poza rządem", oświadczył sędzia Ray Randolph z federalnego Sądu Apelacyjnego na Okręg Columbia. "Dlatego, Sierra Club i Judicial Watch nie mają podstaw prawnych do wysuwania żądań o ujawnienie doradców Cheney’ego".

Sprawę przeciw Cheney’emu wniosły: Sierra Club, liberalna grupa zwolenników ochrony naturalnego środowiska, oraz konserwatywny Judicial Watch.
Oskarżenie było oparte o prawo z 1972 roku, znane jako Federal Advisory Act, które mówi, że z chwilą, kiedy najwyżsi rangą przedstawiciele rządu szukają porady na zewnątrz, to muszą to robić publicznie, a nie poza zam-kniętymi drzwiami.

Biorąc to pod uwagę, federalny sędzia wydał Cheney’emu polecenie przekazania dokumentów z wymienieniem nazwisk uczestników spotkań. Wiceprezydent odmówił i wniósł sprawę apelacyjną do Sądu Najwyższego. W grudniu 2003 roku sąd zgodził się rozważyć ten przypadek.

3 tygodnie później, sędzia Sądu Najwyższego Antonin Scalia na zaproszenie Cheney’go udał się z nim na polowanie na kaczki w Luizjanie.

Adwokaci Sierra Club zwrócili się do Scalii, ażeby wycofał się z tej sprawy. Jako przyjaciel wiceprezydenta mógł być posądzony o stronniczość. Scalia odmówił. W czerwcu ub. roku Sąd Najwyższy odwołał decyzję sądu apelacyjnego.

Adwokaci administracji Busha argumentowali, że zmuszanie prezydenta lub wiceprezydenta do rozliczania się z prywatnych spotkań, jest niekonstytucyjne. Pominięto jednak ważny szczegół, jak to, że spotkania te nie do-tyczyły spraw prywatnych lecz publicznych.

W opinii wydanej w ostatni wtorek, sąd apelacyjny nie przytoczył argumentu Sądu Najwyższego. W zamian dokonał nowej interpretacji us-tawy z 1972 roku o otwartości działań rządu i stwierdził, że prawo to nie dotyczy tego konkretnego przypadku.

Sąd apelacyjny przytoczył wypowiedzi dwóch przedstawicieli rządu jako podstawę swego werdyktu. Sędziowie zgodzili się z ich opinią, że chociaż Cheney spotykał się z doradcami pozarządowymi, to w rzeczywistości nie byli oni członkami jego grupy zadaniowej National Energy Policy Task Force i dlatego prawo o otwartości rządu tych ludzi nie dotyczy.
Decyzja sądu apelacyjnego w pełnym składzie budzi zdziwienie z dwóch powodów.

Po pierwsze, jednogłośność jest rzeczą nietypową w są-dzie, którego członkowie mają różne spojrzenie na regulacje i przywileje rządowe. Po drugie, sąd przyjął założenia dwóch przedstawicieli administracji jako fakt, nie zezwalając drugiej stronie na podważenie ich, lub wysunięcie kontrargumentów.

Ten sam sąd całkiem inaczej oceniał prawo o otwartości rządu w czasie administracji Clintona. Wówczas to nadawał mu znacznie szersze znaczenie. Zastosowano je wobec pozarządowych doradców Hillary Rodham Clinton w prowadzonej przez nią grupie, która miała opracować reformę opieki zdrowotnej.

Sąd apelacyjny powiedział wówczas, że doradcy pozarządowi byli de facto członkami grupy zadaniowej pani Clinton i dlatego społeczeń-stwo ma prawo wiedzieć, kto w niej zasiadał.

Freedom of Information Act, zapewniający dostęp do informacji, zezwala na uzyskanie wiadomości o decyz-jach podejmowanych przez agencje federalne, z wyjątkiem Białego Domu.

Tom Fitton, prezes Judicial Watch potępił wtorkową decyzję sądu apelacyjnego jako "całkowicie bezpodsta-wną, niezgodną z intencjami prawa o otwartości działań rządu...Amerykanie powinni wiedzieć, czy lobbyści stali się de facto członkami Energy Task Force". (eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama