Prezydent Joe Biden odwiedził w niedzielę bazę sił lotniczych w Dover w stanie Delaware, by uczestniczyć w ceremonii przekazania ciał żołnierzy zabitych w niedawnym zamachu w Kabulu i spotkać się z ich rodzinami.
Biden uczestniczył w tradycyjnej ceremonii "godnego przekazania" pokrytych flagami trumien z ciałami poległych żołnierzy z samolotu do pojazdów, którymi zostaną przetransportowane do baz wojskowych. W ceremonii uczestniczyli też m.in. pierwsza Dama Jill Biden, szef Pentagonu Lloyd Austin i szef dyplomacji Antony Blinken.
Wcześniej, podczas prywatnego spotkania, prezydent rozmawiał z rodzinami ofiar.
Jak pisze "Wall Street Journal", część rodzin była otwarcie krytyczna wobec działań prezydenta w Afganistanie. Matka jednego z poległych żołnierzy w sobotę zadzwoniła do programu konserwatywnego radia w Kolorado, używając niecenzuralnych słów na określenie Bidena i mówiąc, że "zabił jej syna".
Podczas przemówienia w Białym Domu w czwartek prezydent powiedział, że "ma pewne pojęcie o tym, co czują" rodziny żołnierzy, wspominając śmierć swojego syna Beau, weterana wojny w Iraku.
"To jest takie uczucie, jakbyście byli wciągani w czarną dziurę i nie mogli się z niej wydostać" - mówił.
W czwartek doszło do ataków wymierzonych w tłumy gromadzące się w pobliżu lotniska w stolicy Afganistanu. Według agencji AP zginęło ponad 180 osób, w tym 13 żołnierzy USA w wieku od 20 do 31 lat. Do przeprowadzenia ataków przyznała się skłócona z talibami organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-Ch). Od tego czasu sił USA przeprowadziły dwa ataki odwetowe wymierzone w członków tej organizacji.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)