Najbardziej powikłaną historię ma złoto, które wychodzi ze szwajcarskich mennic i banków. Szwajcaria uchodzi za złote centrum świata. W jej Banku Narodowym leży 1040 ton złota – a może więcej, tylko Szwajcarzy nie chcą się do tego przyznać. Jednak część tego kruszcu ma krwawą legendę…
Paserzy Hitlera
Niemcy przez okres II wojny światowej rabowali majątki Żydów. Kradli wszystko, co tylko miało żółty kolor: monety, biżuterię, sztućce, nawet wyrywali złote plomby z zębów ofiar w obozach koncentracyjnych. To wszystko deponowali w bankach szwajcarskich, które „precjoza” zamieniały na sztabki złota z sygnaturą którejś ze szwajcarskich mennic. Tak legalizowano rabunek. Takie złoto można już było wprowadzić na światowe rynki.
Nie tylko majątek Żydów lądował w szwajcarskich bankach. Gdy Hitler doszedł do władzy, III Rzesza dysponowała niewielką ilością złota. Później Niemcy odkryli „kopalnie złota” w podbitych krajach. Dokonując aneksji Austrii – przejęli 91 ton złota. Po zajęciu Czechosłowacji – 45 ton. Po podbiciu krajów Beneluksu – 350 ton. To wszystko deponowali w Szwajcarii.
Szwajcarzy także w inny sposób pomagali hitlerowskim Niemcom. Profesor Jean Ziegler w książce Szwajcaria, złoto i ofiary napisał: „Gnomy z Zurychu, Bazylei i Berna służyły Hitlerowi jako paserzy i pożyczkodawcy. Gdy w 1943 roku alianckie bombowce rozpoczęły swoje niszczycielskie naloty na niemieckie miasta, ośrodki przemysłowe i regiony górnicze, Szwajcaria pozostała dla Hitlera jedyną bezpieczną strefą przemysłową, gdzie bez zakłóceń trwała produkcja broni, amunicji, urządzeń precyzyjnych i optycznych oraz innych dóbr potrzebnych III Rzeszy do prowadzenia wojny”.
Szwajcaria w czasie wojny stała się centrum skomplikowanych operacji bankowych, umożliwiających Niemcom transakcje na międzynarodowych rynkach. Dzięki temu Niemcy za pośrednictwem szwajcarskich banków kupowali wołowinę w Argentynie, brazylijskie diamenty potrzebne do wytwarzania specjalistycznego sprzętu wojskowego, chrom w Turcji, stal w Szwecji, wolfram w Hiszpanii i Portugalii. Ponadto Szwajcarzy sprzedawali Hitlerowi mechanizmy czasowe do produkcji bomb i pocisków, lekarstwa oraz diamenty przemysłowe – w zamian za zagrabione złoto. Ten handel trwał do przedostatniego dnia wojny.
Martwe konta
Szwajcarzy grabili także Żydów. Gdy w 1935 roku Niemcy uchwaliły tzw. ustawy norymberskie, które pozwalały odbierać Żydom majątki, bogaci Żydzi chcieli wyjechać do Szwajcarii. W tamtejszych bankach mieli zdeponowane złoto, pieniądze, dzieła sztuki. Ale Szwajcarzy nie przepuścili ich przez granicę. Później ci Żydzi ginęli w obozach koncentracyjnych całymi rodzinami. Ich konta pozostały „martwe”. Były na nich miliardy. Bankierzy i rząd szwajcarski cichcem je przejęli.
W 1945 roku rząd w Bernie jakby się obudził. Mówiąc wprost: udawał, jakoby nic nie wiedział o transakcjach swoich banków z hitlerowskimi Niemcami. Zaczął przeprowadzać tajne dochodzenie w sprawie hitlerowskich kont. Jednak nie robił tego z dobrej woli czy też dlatego, że miał wyrzuty sumienia. Bankierzy nie znają tego rodzaju uczuć.
Zrobił to ze strachu przed utratą pieniędzy, ponieważ Stany Zjednoczone naciskały na zwrot majątku zagrabionego przez III Rzeszę i hitlerowskich dygnitarzy. Na przykład Oswald Pohl, główny zarządca niemieckich obozów koncentracyjnych, w banku szwajcarskim znalazł kryjówkę dla swojego świeżo zdobytego majątku, który ukrył przed swoim państwem. Nigdy nie wyszło na jaw, jakiej wartości był depozyt Pohla.
Kiedy szwajcarskie oszczędności – złoto i dolary – zostały przez USA zamrożone w amerykańskich bankach, rząd Szwajcarii wykazał, że III Rzesza zdeponowała w bankach równowartość miliarda franków szwajcarskich. To kropla z tego, co było naprawdę.
W efekcie bankierzy szwajcarscy przekazali aliantom pół miliarda franków szwajcarskich, a kolejne 120 milionów władzom Republiki Federalnej Niemiec. Miały one być przekazane Żydom jako odszkodowanie. Te śmieszne sumy w porównaniu z rzeczywistą stratą sprowokowały potomków wymordowanych Żydów do walki o swoje spadki. Ale banki nie udostępniły wglądu do martwych kont, mnożyły bariery administracyjne i odwlekały decyzje w nieskończoność. I tak do lat 90. ubiegłego wieku.
Dopiero w 1995 roku organizacje żydowskie złożyły pozew zbiorowy przeciwko Szwajcarii przed sądem w Stanach Zjednoczonych. Wówczas powstały dwie komisje powołane do wyjaśnienia zarzutów: amerykańska i szwajcarska. I one uznały, że Szwajcaria była wmieszana w zbrodnie hitlerowskie. Wreszcie Berno przeprosiło Żydów za swą postawę w czasie II wojny światowej. Zdecydowało się też powołać fundusz zadośćuczynienia na kwotę 200 milionów dolarów. Dodatkowo zgodziło się wypłacić odszkodowanie w wysokości 1,3 miliarda dolarów.
Kopalnie złota
Po wojnie bankierzy szwajcarscy nie zaprzestali swych brudnych machinacji. Dalej współpracowali ze zbrodniarzami. Gdy apartheid w Republice Południowej Afryki oficjalnie uznano za zbrodnię przeciw ludzkości, Szwajcaria sprzedawała broń do tego kraju w zamian za złoto. W latach 80. XX wieku 80 procent żółtego metalu importowanego z RPA przetapiano i znakowano w mennicach założonych przez szwajcarskie banki.
Strach przed uznaniem Szwajcarii za kraj popierający apartheid sprawił, że Berno przestało publikować statystyki dotyczące handlu złotem. Ale wcale nie wycofało się z tego interesu.
W latach 2004-2005 mennice szwajcarskie przetopiły 3 tony złota pochodzącego z ogarniętej wojną domową Demokratycznej Republiki Konga. Zginęło tam wówczas kilka milionów ludzi. Złoto w Kongo wydobywali jeńcy i dzieci, przymuszani do niewolniczej pracy przez rebeliantów.
Mennice szwajcarskie przerabiały też złoto z Peru, nie przejmując się, że jest ono wydobywane nielegalnie i w nieludzkich warunkach. Profesor kryminologii Mark Pieth – autor książki Brudne sekrety handlu złotem – napisał: „Wydobywanie złota w okolicach jeziora Titicaca jest nielegalne. Górnicy pracują za darmo 28 dni w miesiącu, po to, żeby przez trzy kolejne dni pracować dla siebie. W ciągu tych trzech dni mogą wynieść tyle złota, ile uniosą w rękach. Nie mają ubezpieczeń, pensji, a warunki pracy nie zmieniły się od epoki Inków”.
Na ziemi jest więcej takich kopalni. Dla bankierów szwajcarskich liczy się tylko zysk, a złoto zawsze go gwarantowało. Dlatego gdzie złoto, tam szwajcarski bankier. Etyka się nie liczy.
Choć dzisiaj ceny złota nie są dyktowane w Bernie, tylko na giełdach w Chicago czy Nowym Jorku, to Szwajcarzy wciąż pozostają wielkimi graczami. Ich cztery największe mennice przetwarzają 70 procent złota wydobywanego każdego roku na całym świecie.
Nigdy nie zdeponuję swojego złota w szwajcarskim banku.
Ryszard Sadaj