Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 22:33
Reklama KD Market

Karuzela mutacji

Świat nadal zmaga się z pandemią koronawirusa i mimo istnienia kilku różnych szczepionek sytuacja w wielu krajach nadal się pogarsza. Brazylia stoi na skraju totalnej katastrofy, a w wielu krajach europejskich, w tym również w Polsce, liczba zachorowań, hospitalizacji i zgonów nieustannie rośnie. Tymczasem wirus zmienia się i tworzy coraz to nowe odmiany...

Co o tych mutacjach wiemy? Najważniejszą i najlepszą wiadomością jest to, że stosowane obecnie szczepionki zdają się zachowywać swoją skuteczność niezależnie od odmiany wirusa, choć nie do końca. Niestety inne dane są mniej optymistyczne.

B117

Ten wariant pojawił się w Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Kent, ale szybko rozpanoszył się po całym świecie i dziś szacuje się, że w USA 40 proc. nowych zachorowań wynika z zakażenia wirusem B117. Naukowcy twierdzą, że mutacja ta jest znacznie bardziej zaraźliwa i niesie ze sobą poważniejszy przebieg choroby oraz większą liczbę zgonów.

W badaniu przeprowadzonym przez University of Exeter i University of Bristol oceniono próbki od 54906 osób (niehospitalizowanych), które uzyskały pozytywny wynik testu na obecność B117 i porównano z osobami, które uzyskały wyniki pozytywne testów oceniających zakażenie innymi odmianami koronawirusa. Wykazano, że wariant brytyjski doprowadził do 227 zgonów, a inne odmiany koronawirusa – do 141 zgonów. W badaniu udowodniono ponadto, że częściej dochodziło do hospitalizacji osób z B117, które wcześniej byłyby uważane za ludzi z grupy niskiego ryzyka zachorowania na COVID-19.

B1351

W RPA wykryto obecność mutacji wirusa, która jest szczególnie groźna, gdyż wykazano już, że obniża znacznie skuteczność szczepionek. B1351 zdradza częściową odporność na szczepionkę firmy Moderna. Wczesne wyniki badań klinicznych, prowadzonych przez firmy Johnson & Johnson, AstraZeneca i Novavax, również wzbudziły obawy, że szczepionki nie będą działać tak dobrze przeciwko tej mutacji lub innym wariantom z podobnymi cechami.

Mówi się, że B1351 to „mutacja uciekająca”, gdyż podejrzewa się, że może być ona zdolna do ucieczki przed niektórymi przeciwciałami wytwarzanymi przez szczepionkę. Z drugiej strony wariant ten nie wykazuje zwiększonej zaraźliwości ani też nie powoduje cięższego przebiegu choroby. W USA obecność B1351 potwierdzono po raz pierwszy pod koniec stycznia, ale nie rozprzestrzenia się on tak szybko jak B117. B1351 zidentyfikowano m.in. w Wielkiej Brytanii, Botswanie, Francji, Australii, Niemczech, Szwajcarii, Japonii, Szwecji, Korei Południowej, Finlandii, Irlandii i Holandii.

Według badaczy B1351 częściej występuje u ludzi młodych. Z drugiej strony, zakażenie wariantem z RPA może dać lepszą odporność na inne mutacje koronawirusa. Przeciwciała wytworzone przez wariant południowoafrykański są rzekomo również skuteczne przeciwko wariantowi brazylijskiemu. Na razie jednak sprawdzano to na bardzo małej liczbie przypadków – zaledwie siedmiu pacjentów.

P1

Sytuacja w Brazylii jest fatalna, a wszystkie placówki medyczne w tym kraju znajdują się w stanie pogłębiającego się kryzysu. Cechą charakterystyczną tej mutacji jest to, iż możliwe jest ponowne zarażenie się chorobą osób, które wcześniej wyzdrowiały. P1 zidentyfikowany został po raz pierwszy w Manaus, stolicy stanu Amazonas. Badania wśród dawców krwi oraz testy dostępnych próbek laboratoryjnych sugerują, że pojawił się już w lipcu 2020 roku.

Nie jest jasne, czy to ten wariant odpowiada za lawinowy wzrost nowych przypadków COVID-19 w Brazylii oraz przyczynia się do rosnącej śmiertelności z powodu tej choroby. Jak obliczył dziennik Correio Braziliense, w kraju liczącym 206 milionów mieszkańców koronawirus zabija kogoś średnio co 45 sekund. Od początku pandemii zmarło tam ponad 350 tysięcy chorych, a łącznie zainfekowanych zostało ponad 13 milionów osób. Obecność brazylijskiego wariantu koronawirusa potwierdzono dotychczas w prawie 30 krajach.

Większość naukowców zaakceptowała już niewygodną prawdę: koronawirus prawdopodobnie na zawsze pozostanie częścią naszego życia, choć faza pandemii ostatecznie kiedyś się zakończy. Nadzieja jest taka, że zamieni się on w łagodną, grypopodobną chorobę, a nie w śmiertelne, długoterminowe zagrożenie. SARS-CoV-2 najprawdopodobniej stanie się chorobą endemiczną w ciągu pięciu do dziesięciu lat i ostatecznie będzie przypominał zwykłe przeziębienie. Ten scenariusz opiera się na założeniu, że przypadki dziecięce pozostaną łagodne. Jeśli nowa mutacja sprawi, że wirus będzie bardziej zabójczy dla dzieci, szczepionki przeciw koronawirusom dla bardzo młodych mogą stać się konieczne, podobnie jak szczepionki przeciw polio czy odrze.

Mike Osterholm, czołowy ekspert w dziedzinie chorób zakaźnych, mówi, że prawie niemożliwa jest sytuacja, w której co roku dla każdej osoby na Ziemi dostępna byłaby szczepionka przeciwko koronawirusowi. – Wirus zostanie z nami na zawsze – mówi Osterholm, który kieruje Center for Infectious Disease Research and Policy w University of Minnesota – jego całkowite wyeliminowanie jest niemożliwe. Jedną z przyczyn tego pesymistycznego wniosku jest to, iż koronawirus swobodnie przeskakuje ze zwierząt na ludzi i z powrotem, podczas gdy np. czarna ospa nie jest transmitowana przez zwierzęta, w związku z czym jej eliminacja była stosunkowo łatwa.

Niemal pewne jest to, że liczba różnych odmian koronawirusa będzie wzrastać. Naukowcy w Stanach Zjednoczonych zidentyfikowali już siedem odrębnych mutacji obecnych w kraju, choć żadna z nich na razie nie ma większego wpływu na ogólną sytuację epidemiologiczną. Wirus będzie mutował tak długo, jak długo dostępne będą organizmy „gospodarzy” (hosts), a ponieważ znaczny odsetek Amerykanów nie zamierza się w ogóle szczepić, organizmów takich nie zabraknie.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama