Od samego początku pandemii koronawirusa eksperci zastanawiali się nad tym, czy zwierzęta domowe, przede wszystkim psy i koty, mogą zostać zarażone. A jeśli tak, czy jest to również potencjalnie niebezpieczne dla ludzi. Naukowcy są niemal zgodni co do tego, że czworonogi nie są groźnymi nosicielami wirusa. Jednak zapadają często na tę chorobę, choć zwykle zdradzają tylko niegroźne objawy i szybko zdrowieją...
Fabryki mutacji
Jak wiadomo, w Danii w ubiegłym roku uśmiercono miliony norek, gdyż okazało się, że były one nosicielami koronawirusa. Pod koniec 2020 roku infekcje wywołane koronawirusem SARS-CoV-2 odnotowano u norek na całym świecie, m.in. na fermach w Holandii, Hiszpanii, Szwecji, Danii oraz w Stanach Zjednoczonych. Eksperci ostrzegali już wtedy, że norki mogą stać się „fabrykami mutacji koronawirusa”, co może zagrozić dalszej walce z zarazą. Duńscy naukowcy potwierdzili, że chore norki zaraziły kilka osób nowym wariantem choroby, co jest potencjalnie niebezpieczne.
Ponadto zarażony został tygrys w nowojorskim ogrodzie zoologicznym, a jego los podzieliło osiem goryli w zoo w San Diego. W przypadku innych zwierząt, zarówno dzikich, jak i domowych, nie stwierdzono na razie żadnej transmisji wirusa do organizmu człowieka. Nie dotyczy to jednak zwierząt, z którymi ludzie mają zwykle bardzo niewielki kontakt, takich jak nietoperze, które być może były pierwotnym źródłem zakażeń w chińskim mieście Wuhan, choć tego jeszcze ostatecznie nie potwierdzono.
Jest jednak inne zagrożenie. Jeśli koronawirus zacznie się na przykład szerzyć wśród małp człekokształtnych, niektóre gatunki, między innymi goryle, będą poważnie zagrożone wyginięciem, ponieważ ich liczebność w skali globalnej jest niezmiernie niska. Wystarczy, by pandemia rozprzestrzeniła się na tysiące zwierząt i zaczęła powodować poważne zachorowania. Badacze są zdania, że szczepionka przeciw Covid-19 dla zwierząt prędzej czy później stanie się nieodzowna.
Eksperci z University of East Anglia (UEA), ośrodka badawczego Earlham Institute w Norwich we wschodniej Anglii i University of Minnesota w USA uważają, że dalsza ewolucja wirusa u zwierząt, a następnie przeniesienie się go na ludzi „stanowi znaczące długoterminowe ryzyko dla zdrowia publicznego”: „Szczepienia niektórych gatunków zwierząt domowych może być konieczne, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się infekcji” – napisali naukowcy na łamach pisma Virulence. Cock van Oosterhout, profesor genetyki ewolucyjnej, wskazał, że psy i koty mogą zarazić się koronawirusem, ale nie są znane przypadki przenoszenia go na ludzi:
„Sensowne jest jednak opracowanie szczepionek dla zwierząt domowych po prostu jako środka ostrożności, aby zmniejszyć ryzyko. Jako ludzkość musimy być przygotowani na każdą ewentualność, jeśli chodzi o koronawirusy. Myślę, że najlepszym sposobem, by to zrobić, jest faktyczne rozważenie rozwoju szczepionek również dla zwierząt”.
Redaktor naczelny Virulence, Kevin Tyler, powiedział: – Ryzyko jest takie, że wirus zaczyna przechodzić, jak to miało miejsce w przypadku norek, ze zwierzęcia na zwierzę, a następnie zaczyna ewoluować w szczepy specyficzne dla zwierząt, które potem rozlewają się z powrotem na populację ludzką i zasadniczo mamy do czynienia z nowym wirusem, który jest pokrewny, ale powoduje, że wszystko zaczyna się od nowa. Innymi słowy, największe niebezpieczeństwo niesie ze sobą fakt, iż koronawirus u psów i kotów może wykształcić zupełnie nowe warianty, które następnie przeniosą się na organizmy ludzkie, co może spowodować, że stosowane obecnie szczepionki przestaną być skuteczne. Masowe szczepienie zwierząt domowych zapewne nigdy nie stanie się konieczne, ale wszędzie tam, gdzie wystąpią liczne zarażenia, może zostać zastosowane.
Szczepionki dla zwierząt
W Rosji zarejestrowano już pierwszy preparat dla zwierząt. Jest on przeznaczony dla zwierząt futerkowych, psów oraz kotów. Skuteczność szczepionki nie jest na razie dokładnie znana, choć według rosyjskich mediów u zaszczepionych zwierząt pojawiły się antyciała, co zwiastuje sukces. Ponadto nie wiadomo, czy ludzkie szczepionki takich firm jak Pfizer i Moderna mogłyby być aplikowane zwierzętom – żadnych testów w tym zakresie na razie nie przeprowadzono.
W USA firma farmaceutyczna Zoetis w ubiegłym roku zaczęła badania, które mają doprowadzić do opracowania szczepionki dla psów i kotów. Jednak w ramach wstępnych eksperymentów zaaplikowano próbną wersję tego specyfiku kilku małpom w San Diego. Pracownicy ogrodu zoologicznego zaszczepili przeciwko Covid-19 dziewięć małp – cztery orangutany i pięć bonobo. Bezpośrednią przyczyną tej decyzji było stwierdzenie w styczniu tego roku wspomnianego zakażenia wirusem ośmiu goryli. Zaszczepione zwierzęta nie wykazały żadnych skutków ubocznych i wytworzyły spodziewane antyciała.
Amerykański Departament Rolnictwa (USDA) nie wydaje na razie licencji na szczepionki przeciwko COVID-19 dla zwierząt, ponieważ obecne dane „nie wskazują, że taka szczepionka miałaby wartość”. Poszczególne firmy mogą nadal prowadzić badania i opracowywać te szczepionki, ale bez licencji nie mogą ich sprzedawać ani dystrybuować. Dotyczy to jednak wyłącznie zwierząt domowych, bo wnioski o licencje na szczepionkę dla norek amerykański urząd już przyjmuje, co oznacza, że ewentualne zachorowania akurat tych zwierząt uważa się za szczególnie groźne.
Jeśli chodzi o zwierzęta gospodarskie, takie jak krowy, świnie, drób i konie, na razie nie ma żadnych planów prowadzenia szczepień ani też nigdzie nie zanotowano jak dotąd przypadków zarażenia się tych zwierząt koronawirusem. Wszystko to może się w każdej chwili zmienić i naukowcy mają nadzieję, że szczepionki dla psów i kotów okażą się równie skuteczne w przypadku innych zwierząt domowych.
Krzysztof M. Kucharski