Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 22:43
Reklama KD Market

Świadek

Św. Marek nie był apostołem, jednak jego życie, począwszy od wesela w Kanie Galilejskiej, miało przeplatać się z życiem Zbawcy. Czy został wybrany przez Ducha Świętego na świadka najważniejszych wydarzeń w historii zbawienia? Wszak według Tradycji Kościoła zawsze był tam, gdzie działy się rzeczy najistotniejsze – cud w Kanie, Ostatnia Wieczerza, modlitwa w Ogrodzie Oliwnym...

W księgach Nowego Testamentu św. Marek występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (Dz. 12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”, gdyż prawdopodobnie nosił dwa imiona – hebrajskie Jan i rzymskie Marek, jak to często zdarzało się w tamtych czasach. Św. Piotr nazywał go swoim synem (1 P 5, 13), przypuszczalnie dlatego, że to właśnie on udzielił Markowi chrztu.

Jest autorem drugiej z kolei Ewangelii, o której bibliści mówią, że prawdopodobnie powstała z inspiracji Piotra. Być może Marek wiernie spisywał słowa dyktowane mu przez Apostoła Narodów, bowiem opisał w niej wydarzenia znane tylko Piotrowi, jak choćby uzdrowienie jego teściowej. Jednocześnie pominął wszystkie fakty gloryfikujące Piotra, takie jak chodzenie po wodzie czy wybór na głowę przyszłego Kościoła.

„Człowiek niosący dzban”

Historia Marka przeplata się w niezwykły sposób z historią Jezusa, począwszy od wesela w Kanie Galilejskiej. Miał być tam jednym z pomocników noszących dzbany z wodą, która potem została zamieniona w wino. Kiedy po raz kolejny pojawił się w życiu Jezusa, stało się to znów w bardzo ważnych okolicznościach. Jego matka, Maria, była prawdopodobnie właścicielką dwóch miejsc niezwykle znaczących w Pasji Chrystusa. Pierwszym z nich był Wieczernik, gdzie odbyła się Ostatnia Wieczerza, której świadkiem znowu mógł być Marek. Wszak według Tradycji to on właśnie był owym „człowiekiem niosącym dzban wody” (Mk 14, 13), o którym wspomina Pismo Święte.

Drugim miejscem był ogród Getsemani na zboczu Góry Oliwnej, dokąd Zbawiciel udał się wraz z apostołami na ostatnią modlitwę tuż przed pojmaniem. Czy św. Marek podążył po cichu za nimi, aby znów stać się świadkiem jednego z najważniejszych wydarzeń? Sam święty opisuje w swojej Ewangelii: „A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich” (Mk 14, 51).

Dlaczego akurat to zdarzenie, przemilczane przez pozostałych ewangelistów, znajduje miejsce w opisie św. Marka? Może właśnie dlatego, aby podkreślić, że był i tam jako świadek kluczowy, choć niemy – aż do czasu spisania Ewangelii. Mówi biblista, ks. prof. Franciszek Mickiewicz SAC: – Z wydarzeniem tym wiąże się też inna rzecz. Kiedy jeszcze byłem klerykiem, ludzie pytali mnie, skąd ewangeliści wiedzieli, jak Jezus się modlił w Ogrodzie Oliwnym, skoro spali. Patrząc przez pryzmat tego fragmentu, dochodzę do przekonania, że Marek słyszał tę modlitwę na własne uszy. Tylko dzięki niemu wiemy o ostatniej modlitwie Zbawiciela, trwodze konania i jego krwawym pocie.

Nie wiadomo, co działo się z Markiem po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Po raz kolejny pojawił się dopiero w Dziejach Apostolskich. Gdy święci Paweł i Barnaba wyruszali w pierwszą podróż misyjną z Antiochii Syryjskiej, Barnaba wziął do pomocy Jana i prawdopodobnie chodzi tu o Jana Marka. Jednak ten dość szybko odłączył się od nich. Na początku drugiej podróży misyjnej Paweł i Barnaba pokłócili się właśnie o Jana Marka – Barnaba koniecznie chciał go ze sobą zabrać, zapewne dlatego, że był jego kuzynem. Paweł natomiast uważał, że Marek nie nadaje się do pracy ewangelizacyjnej.

Po raz kolejny Marek pojawił się w listach Piotra i Pawła, pisanych prawdopodobnie z Rzymu. Tradycja podaje, że Piotr wysłał go do Egiptu jako biskupa Aleksandrii, gdzie zakładał pierwsze gminy chrześcijańskie. Tam również miał ponieść śmierć męczeńską w roku 68. Jego głowa, po wielu perypetiach, trafiła do Kairu, gdzie czczona jest do dziś. Reszta ciała spoczęła w kościele w Aleksandrii.

Kradzież relikwii

W IX wieku przebywający w Aleksandrii kupcy weneccy Buono da Malamocco i Rustico da Torcello odwiedzili grób św. Marka. Od posługujących tam mnicha Staurazio i księdza Teodora dowiedzieli się o planach muzułmańskiego gubernatora, by kościół zniszczyć i wykorzystać marmur jako budulec nowego pałacu. Kupcy przekonali duchownych do wykradzenia relikwii i przewiezienia ich do Wenecji. Żeby nikt się nie zorientował, pozbawione głowy ciało Marka zastąpiono szczątkami św. Klaudii.

Legenda głosi, że miało ono w czasie podróży zostać ukryte w koszach wypełnionych kapustą i mięsem wieprzowym. Celnikom ładunek zgłoszony został jako „kanzir, kanzir” (świnia), dzięki czemu został przepuszczony bez kontroli. W tym samym czasie z kościoła św. Marka miał rozprzestrzeniać się na całą Aleksandrię intensywny odór. Zaintrygowani mieszkańcy udali się na miejsce, by odkryć jego źródło, jednak nikt nie zauważył podmiany ciała. Statek z relikwiami odpłynął nie niepokojony do Wenecji. Podczas podróży miało miejsce jeszcze jedno niezwykłe zdarzenie – Marek miał objawić się śpiącym podczas nocnej wachty marynarzom, budząc ich i ratując statek przed rozbiciem.

Szczątki świętego dotarły bezpiecznie do Wenecji na początku 828 roku. Nie był to jednak koniec perypetii z nimi związanych. Kiedy pod koniec XI wieku kończono prace nad świątynią, w której miały spocząć, okazało się, że nikt nie wie, gdzie znajdują się relikwie. Z nadmiaru troski o bezpieczeństwo tylko kilka osób znało miejsce ich ukrycia. Niestety, wszyscy w międzyczasie umarli, nie pozostawiwszy żadnych informacji na ten temat. Według legendy po kilku dniach intensywnych postów i modłów sam ewangelista miał wyciągnąć rękę z wnętrza kamiennego filaru, w którym ukryto jego ciało, i wskazać je wiernym. Od tego czasu Marek pozostaje głęboko czczonym patronem „królowej Adriatyku”.

Małgorzata Sawicka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama