Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 18:56
Reklama KD Market

Samolot prezydentów

rezydent Joe Biden leciał ostatnio po raz pierwszy samolotem Air Force One, choć jego podróż była nietypowa z dwóch względów. Po pierwsze, lot trwał zaledwie 25 minut, gdyż Biden udał się z bazy Andrews na przedmieściach Waszyngtonu do Wilmington w stanie Delaware. Po drugie, prezydent nie poleciał maszyną Boeing 747, zwykle stosowaną do tego rodzaju podróży, lecz mniejszym samolotem Boeing 757-200...

Na pokładzie Air Force One

Często zapomina się o tym, iż Air Force One to nie nazwa prezydenckiego samolotu, lecz jego tzw. call name stosowany przez kontrolerów lotów. Oznacza to, że gdyby prezydent poleciał gdzieś niewielką cessną, na czas lotu maszyna ta też uważana by była za Air Force One. Jednak począwszy od roku 1990 wszyscy prezydenci niemal zawsze podróżują na pokładzie specjalnie zmodyfikowanego Boeinga 747, który znany jest również jako VC-25.

Joe Biden zdecydował się na lot mniejszym samolotem, ponieważ trasa do pokonania była bardzo krótka. Prezydent wrócił na dwa dni do domu. Chciał spotkać się z wnukami, celebrować 51. urodziny syna Huntera oraz wraz z żoną wybrać meble i różne inne przedmioty, które mają zostać na kilka lat przeniesione do Białego Domu.

Obecny prezydent latał oczywiście na pokładzie Air Force One dość często, choć nie w roli prezydenta. Po raz ostatni miało to miejsce 20 lat temu, gdy jako amerykański senator udał się wraz z prezydentem Billem Clintonem do Kolumbii. Natomiast za rządów Baracka Obamy Biden był wiceprezydentem, w związku z czym latał własnym samolotem, który jest tradycyjnie desygnowany jako Air Force Two. Stosuje się niepisaną zasadę, że prezydent i wiceprezydent nigdy wspólnie nie podróżują tym samym samolotem.

Pierwszym w historii amerykańskim prezydentem, który używał samolotu znanego jako Air Force One, był Franklin D. Roosevelt. W roku 1933 administracja dostała maszynę Douglas Dolphin, która była dość skromna i zabierała na pokład załogę oraz czwórkę pasażerów. Samolot ten był używany do roku 1939. Później specjalnie skonfigurowany Douglas C-54, powszechnie znany jako Sacred Cow (święta krowa), został wytypowany do roli prezydenckiego samolotu, ale przed śmiercią FDR zdołał użyć tej maszyny tylko raz – poleciał nią w 1945 roku na konferencję jałtańską. Pierwszym prezydentem korzystającym z samolotu odrzutowego był Dwight Eisenhower, który w latach 50. zaczął używać Boeinga 707 i w grudniu 1959 roku poleciał na jego pokładzie do 11 krajów Azji, pokonując w sumie dystans 22 tysięcy mil.

Amerykańscy prezydenci bardzo rzadko zabierają na pokład Air Force One przywódców innych krajów. Z Richardem Nixonem poleciał z Waszyngtonu do Kalifornii Leonid Breżniew, a w roku 1983 Ronald Reagan zabrał królową Elżbietę II na wycieczkę wzdłuż zachodniego wybrzeża USA. Ostatnim przywódcą z obcego kraju na pokładzie Air Force One był w roku 2012 brytyjski premier David Cameron, którego prezydent Obama zabrał do Ohio na mecz koszykówki.

Szybciej od dźwięku

W ostatnich latach samolot używany przez amerykańskiego przywódcę stał się przedmiotem kilku kontrowersji. Prezydent Donald Trump nie krył nigdy, że był zafascynowany możliwością latania na pokładzie tej maszyny i robił to tak często, jak tylko mógł. Jednocześnie jednak już w roku 2016 stwierdził, że nie podobała mu się kolorystyka kadłuba, która została wprowadzona za rządów Johna F. Kennedy’ego, a którą uważał za „zbyt mało patriotyczną”.

Prezydent Trump chciał zlikwidować biało-niebieski wzór i zastąpić go czymś, co miało nawiązywać do amerykańskiej flagi. W Gabinecie Owalnym miał nawet model Boeinga 747 pomalowany zgodnie z jego wizją. Ostatnio zapytano rzeczniczkę Białego Domu Jen Psaki, czy prezydent Biden zamierza zrealizować plany swojego poprzednika. Odpowiedziała: – Mogę zapewnić, że prezydent nie poświęcił ani chwili na myślenie o przemalowaniu Air Force One.

Trzeba zaznaczyć, że obecna kolorystyka kadłuba nie jest przypadkowa. Prezydent Kennedy i jego żona Jackie zatrudnili Raymonda Loewy’ego, projektanta francuskiego pochodzenia, zlecając mu opracowanie nowego wystroju samolotu. Szukając pomysłu, Loewy udał się do Archiwum Narodowego, gdzie obejrzał pierwszy egzemplarz Deklaracji Niepodległości. Postanowił, że napis „United States of America” na kadłubie powinien zostać wykonany taką samą czcionką jak na historycznym dokumencie. Następnie wybrał dwa odcienie koloru niebieskiego. Jeden miał reprezentować wczesną republikę amerykańską, a drugi – teraźniejszość i przyszłość. Do swojego projektu dodał prezydencką pieczęć namalowaną na przedniej części kadłuba, a na ogonie zaproponował umieścić amerykańską flagę. Jego pomysł zdobył natychmiastowe uznanie zarówno prezydenta, jak i mediów.

Mimo swojej fascynacji prezydenckim samolotem, Donald Trump sprzeciwił się planom wprowadzenia do użytku nowej maszyny, Boeinga 747-8, który jest bardziej ekonomiczny w eksploatacji. W grudniu 2016 roku prezydent orzekł, że koszt przygotowania nowego samolotu, szacowany na 4 miliardy dolarów, był jego zdaniem za duży. Później sumę tę zmniejszono do nieco ponad 3 miliardów, ale Donald Trump nadal nie chciał się na to zgodzić.

Ostatecznie zaleziono dość kuriozalne rozwiązanie. Departament Obrony postanowił kupić od koncernu Boeing dwa samoloty 747-8, które były zaparkowane w placówce na pustyni Mojave. Maszyny te miały zostać dostarczone rosyjskim liniom Transaero, które jednak upadły. Samoloty te są nowe i odbyły jak dotąd tylko wymagane loty testowe. Po odpowiednich przeróbkach staną się nowymi modelami Air Force One, co pochłonie znacznie mniej pieniędzy.

Są też dość ciekawe plany na przyszłość. We wrześniu 2020 roku dowództwo US Air Force podpisało wstępne kontrakty z firmami Exosonic, Hermeus i Boom, co za kilka lat ma zaowocować zbudowaniem prototypu pierwszego w historii prezydenckiego samolotu ponaddźwiękowego. Żadnych szczegółów na ten temat na razie nie ma.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama