15 tysięcy lat p.n.e., na ścianach jaskini Lascaux we Francji nieznani dzisiaj twórcy wykonali 150 malowideł i tysiące rytów naskalnych. Rysunki przedstawiają jelenie, byki, żubry, konie. Na pewno nie robili tego za darmo. Zamiast polować, malowali i rysowali. Myśliwi dostarczali im w zamian jedzenie, a przywódca plemienia mógł się pochwalić przed innymi wodzami pięknymi „obrazami”…
Podobnie tysiące lat później chwaliła się europejska arystokracja, eksponując swe bezcenne nieraz zbiory sztuki, które zgromadziła w magnackich pałacach. Sztuka i korzyści materialne z niej wynikające – zarówno dla artysty, jak i nabywcy jego dzieła – to zawsze było ze sobą ściśle powiązane.
Giganci na rynku
Światowy rynek sztuki opanowany jest przez dwa wielkie londyńskie domy aukcyjne: Sotheby’s i Christie’s. Mają one oddziały na całym świecie – wszędzie tam, gdzie mieszkają ludzie bogaci. To firmy o długich tradycjach, istnieją od XVIII wieku.
W Polsce prawdziwy rynek sztuki, na wzór zachodniego, istnieje dopiero od 1989 roku. Wcześniej obrazy, rzeźby, sztukę użytkową, różne bibeloty skupowano i sprzedawano w antykwariatach, za grosze. Albo Polacy wywozili je nielegalnie za granicę, gdzie jednak też sprzedawali za grosze. Polska sztuka nie była w cenie, bo polscy artyści byli nieobecni w wielkich domach aukcyjnych. A dopiero przez obecność na dużym rynku, gdzie są duże pieniądze, twórca zdobywa prestiż i winduje cenę swoich prac. W ostatnich latach polscy artyści w końcu zaczynają być widoczni na światowych aukcjach.
W Polsce największym i najstarszym – powstał w 1989 roku – domem aukcyjnym jest DESA Unicum. Liczą się też: Dom Aukcyjny Polswiss Art, Warszawski Dom Aukcyjny, Sopocki i Krakowski. Dopiero wraz z powstaniem tych firm w Polsce zaczął się rozkręcać rynek sztuki.
Sztuka w PRL
Znawca rynku sztuki Janusz Miliszkiewicz powiada: – W PRL nie było wolnego rynku, nie było aukcji sztuki. Monopol na sztukę miało państwo. Ceny prac plastycznych ustalano arbitralnie na niskim poziomie. Przedsiębiorstwo państwowe DESA handlowało głównie dziełami sztuki dawnej. Sztuka nowa w jej galeriach pojawiła się dopiero po 1980 roku. Do 1989 roku ceny były spłaszczane decyzjami politycznymi. Chodziło o to, by ceny dóbr uważanych za luksusowe nie drażniły klasy politycznej.
Wybitny plakacista Franciszek Starowieyski nagradzany był za swoje prace na całym świecie. Ale w Polsce za plakat płacono mu tyle samo co byle miernocie. Obowiązywał państwowy cennik. I cenzurowano dzieła sztuki. Posłuszni władzy artyści mieli zapewnione zakupy muzealne swoich prac, dostawali pracownie, paszporty. Prawdziwa wartość dzieła mniej się liczyła dla władz. Poza tym nie było możliwości zweryfikowania rzeczywistej wartości dzieła, bo to dokonuje się – niestety albo stety – przez wycenę w twardych pieniądzach.
W PRL obrazy – głównie one są w obrocie – miały nieproporcjonalnie niskie ceny w porównaniu z krajami Zachodu. Dlatego wiele z nich zostało wywiezionych za granicę. Dopiero dwaj legendarni niegdyś w Polsce biznesmeni, Bagsik i Gąsiorowski, urealnili ceny sztuki polskiej. Później, podejrzewani o machlojki finansowe, uciekli do Izraela.
Bagsik i Gąsiorowski przepłacali. Dzięki temu polskie dzieła zaczęły powracać z zagranicy, a obrazy z prywatnych polskich domów pojawiły się na rynku. Wreszcie opłacało się je sprzedawać. Wspomniany Janusz Miliszkiewicz był świadkiem takiego wydarzenia w 1993 roku:
– Spotkałem staruszkę. Bagażówką przywiozła na sprzedaż świetny obraz Jacka Malczewskiego. Pracownicy antykwariatu nieśli obraz, a starsza pani tłumaczyła komuś, że to pamiątka rodzinna. Spontanicznie wyraziłem żal, że musi pozbyć się pamiątki. Pani odpowiedziała mi, że w latach 60. proponowano jej za ten obraz tyle, że mogła sobie kupić za niego motorower. W latach 70. po sprzedaży ledwie by jej starczyło na fiata 126p. Teraz po sprzedaży zamierza kupić mieszkanie dla wnuka i domek dla wnuczki.
Odporni na sztukę?
Najwybitniejszym polskim marszandem jest dziś Andrzej Starmach – na targach Art Basel w Bazylei wystawia dzieła Magdaleny Abakanowicz, Henryka Stażewskiego, Edwarda Krasińskiego, w Polsce ma monopol na obrazy Nowosielskiego. Zdaniem Starmacha Polacy są odporni na sztukę. Nawet ci najbogatsi, których stać byłoby na najcenniejsze dzieła. Żyjemy mitem, że wszystkie wartościowe obrazy zrabowali nam okupanci. Tymczasem w polskich domach ziemiańskich nie było sztuki. Tylko ryngrafy z Matką Boską, biała broń. Jeśli obrazy, to o treści religijnej lub marne portrety przodków.
W Polsce nie zaistniało bogate mieszczaństwo. W innych krajach to właśnie mieszczanie gromadzili, z pokolenia na pokolenie, obrazy i piękne przedmioty codziennego użytku. Sztuka była obecna w każdym mieszczańskim domu. W polskich miastach, w domach, wisiała na ścianach Matka Boska i Jezus Chrystus, ale nie były to reprodukcje wielkich mistrzów. No i jeszcze jelenie oraz konie.
Polacy nie lubili nowości w sztuce. Słynna pisarka Gabriela Zapolska stworzyła wybitną kolekcję wówczas jeszcze nie tak dobrze znanych młodych artystów: van Gogh, Gauguin, Pissarro i inni. Zorganizowała wystawy swoich zbiorów w Krakowie i Lwowie. Kołtuneria galicyjska wrogo przyjęła te ekspozycje i Zapolska sprzedała swoją kolekcję marszandowi z Paryża. Dzisiaj o takich dziełach marzą muzea na całym świecie.
Najdroższy obraz świata
Najdroższym obrazem sprzedanym na świecie jest dzieło Leonarda da Vinci Zbawiciel świata („Salvator Mundi”). W 2017 roku został sprzedany na aukcji domu Christie’s za 450 milionów dolarów. Kupił go Muhammad ibn Salman, następca tronu Arabii Saudyjskiej. Obraz przedstawia Jezusa, który w lewej dłoni trzyma kryształową kulę, a prawą dłoń unosi w geście błogosławieństwa.
Da Vinci namalował ten obraz w latach 1506-1513 dla króla Francji Ludwika XII, z którym się przyjaźnił. Później obraz pojawiał się w innych królewskich kolekcjach, między innymi należał do króla Anglii Karola I. Te informacje trzeba jednak okrasić słowami: rzekomo, podobno. Gdyż co do Zbawiciela świata nie ma nic pewnego.
Dzieło na kilkaset lat zniknęło. Zostało odkryte w 2005 roku. Nowojorski marszand Alex Parrish kupił je za 10 tysięcy dolarów. Przez sześć lat badano historię obrazu i w 2011 roku wystawiono go w National Gallery w Londynie. Zbawiciel świata został wówczas oficjalnie przedstawiony jako zaginione dzieło Leonarda da Vinci.
Pojawiło się jednak wielu ekspertów, którzy zaprzeczają, że to da Vinci jest autorem Zbawiciela świata. Zauważyli, między innymi, nierealistyczne załamanie światła w trzymanej przez Jezusa kuli. Da Vinci, który był także genialnym inżynierem, rzekomo nie mógłby popełnić takiego błędu. Inni twierdzą, że obraz namalował uczeń mistrza Leonarda albo nawet kilku jego uczniów.
Wokół tajemniczych losów Zbawiciela świata pojawiło się wiele teorii spiskowych. Wśród nich nawet taka, że obraz miał wpłynąć na wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Obecnie dzieło to znajduje się w Arabii Saudyjskiej i jest bardzo prawdopodobne, że oprócz królewskiej rodziny Saudów nikt go więcej już nie zobaczy.
Lichtenstein i Łempicka
Domy aukcyjne początkowo były przerażone, że pandemia i lockdowny unieruchomią handel dziełami sztuki. Ale okazało się, że kolekcjonerzy chętnie kupowali dzieła na aukcjach internetowych. Choć nie widzieli obrazów na żywo, nie żałowali pieniędzy.
Najdrożej sprzedany obraz na świecie w 2020 roku znalazł nabywcę na aukcji online w domu Sotheby’s. Za tryptyk pędzla Franciszka Bacona – brytyjskiego malarza ekspresjonisty, zmarłego w 1992 roku – nieznany nabywca zapłacił 85 milionów dolarów. Dobrze też się sprzedało dzieło amerykańskiego przedstawiciela pop-artu Roya Lichtensteina. Jego obraz, który nigdy wcześniej nie pojawił się na aukcjach, podczas licytacji zyskał cenę 46 milionów dolarów.
Wreszcie, w 2020 roku, na światowych aukcjach pojawiła się polska artystka, której obrazy zyskują coraz wyższe ceny – Tamara Łempicka (zmarła w 1980 r.). Jej Portrait de Marjorie Ferry został sprzedany w Christie’s za 16 milionów funtów, czyli około 80 milionów złotych. To, jak dotąd, najdroższe dzieło polskiego artysty.
Na polskich aukcjach w 2020 roku najwyżej wylicytowany został obraz M22 autorstwa zmarłego kilka lat temu Wojciecha Fangora – ponad 7 milionów złotych. Jest to drugie najdroższe dzieło w historii polskich aukcji. Droższa była tylko instalacja Magdaleny Abakanowicz Caminando, składająca się z dwudziestu rzeźb odlanych z brązu – wylicytowana na ponad 8 milionów złotych. Mieszkańcy Chicago mają pod ręką dzieło Abakanowicz. W Grant Park stoi jej 106 rzeźb, zajmują trzy akry.
Tradycyjnie dobrze się sprzedał Jan Matejko. Jego Portret prof. dr. Karola Gilewskiego uzyskał cenę prawie 7 milionów złotych. Co ciekawe, ten obraz przepadł na 100 lat, po wystawie polskiej sztuki w Wiedniu w 1915 roku. Nieoczekiwanie pojawił się pięć lat temu w prywatnych zbiorach.
Warto się rozejrzeć, czy w domach naszych dziadków nie wiszą na ścianach jakieś ciekawe obrazy. Kiedyś mało warte, a dzisiaj kto wie?
Ryszard Sadaj