Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:47
Reklama KD Market

Spotkać się w łazienkach

Warszawa - Osoby spacerujące po łazienkach Królewskich w Warszawie chętnie odpoczywają na ławkach porozrzucanych po całym terenie tych przepięknych ogrodów publicznych. Można trafić na ławkę oznaczoną tabliczką z napisem Związek Narodowy Polski lub z imieniem znanego chicagowskiego filantropa, p. Czesława Sawki. Imienne tabliczki zdobiące ławki łazienkowskie to kolejna inicjatywa niezwykle ciekawej i wartościowej organizacji z siedzibą na warszawskiej Starówce pod adresem ul. Stara 4. W swym obecnym wcieleniu nosi ona dość długą i mało poręczną nazwę: Tow. Przyjaciół Dzieci Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego "Dziadka" z dopiskiem: "Przywrócić Dzieciństwo".

Kim był legendarny pedagog warszawski, Kazimierz Lisiecki, i czym się zasłużył? Dlaczego do dziś wszyscy, którzy pod jego bacznym okiem się wychowywały, darzą ten okres w swoim życiu z takim sentymentem? Aby odpowiedzieć na te pytania należy się cofnąć do okresu po I wojnie światowej, kiedy wolna po raz pierwszy od 123 lat Polska dźwigała się z wojennych zgliszcz i ruin. W latach wojny Lisiecki (urodzony w 1902 r.) stracił rodzinę i stał się bezdomny, ale się nie załamał.

W szkole średniej Lisiecki prowadził zastęp Drużyny Harcerskiej i poznał się bliżej ze środowiskiem gazeciarzy warszawskich. Ci młodzi chłopcy, sieroty lub półsieroty wojenne, nieraz sprzedażą gazet utrzymujące młodsze rodzeństwo, byli cwani, twardzi i zadziorni, choć często niedojadali i trzęsący się z zimna w lichym, wiatrem podszytym odzieniu. Po pracy w chłodzie i na wietrze wracali do "domów", do różnych nieopalanych nor, sypiących się ruder, ciemnych komórek czy klitek byle jak wydrążonych w rumowiskach. Aby pomóc takiej młodzieży, z jakiej on sam się wywodził, Lisiecki zapisał się na Studium Pedagogiczne Wolnej Wszechnicy Polskiej. Przerwał naukę na krótko w 1920r. zgłaszając się na ochotnika do wojska, kiedy Ojczyźnie groziła bolszewicka nawałnica.

Już jako wiceprezes Związku Zawodowego Wychowawców Polskich Zakładów Wychowawczych, w 1928 r. Lisiecki wziął udział w Międzynarodowym Kongresie Opieki nad Dziećmi w Paryżu. Podróżując po Europie zapoznał się z pracą zakładów wychowawczych w Austrii, Niemczech, Francji i Anglii, a po powrocie do kraju wzbogacił te obserwacje własnymi pomysłami. Poszanowanie pracy, wyrabianie poczucia własnej godności, honoru i miłości do Ojczyzny to główne wartości pedagogiczne, jakie Tow. Przyjaciół Dzieci Ulicy Lisieckiego zaszczepiało dzieciom mającym trudności w nauce, kłopoty życiowe i materialne czy też zagrożonym społecznym niedostosowaniem.

Wtedy tak jak obecnie, organizacja ta zakładała ogniska wychowawcze, miejsca, do których sieroty jak i młodzi z biednych czy patologizowanych rodzin mogli bezpiecznie wracać, dostać ciepłą strawę, odrobić lekcje, rozwijać własne zainteresowania i talenty oraz spotykać się z kolegami w przyjaznej i bezpiecznej atmosferze. Mimo trudności, jakich praca z trudną młodzieżą zwykle nastręcza, metoda Dziadka (jak później Lisieckiego powszechnie zwano) dawała rezultaty.

Dowodem tego jest poziom wykształcenia jak i sukcesy zawodowe osiągane przez wychowanków tych ognisk dokonań najczęściej niedostępnych dla młodzieży z nizin społecznych. Choć Dziadek zmarł w 1976 r., jego metody pedagogiczne kontynuują następcy, których wychował. Jednym z sukcesów tego podejścia wychowawczego są silne więzi emocjonalne, jakie łączą wychowanków z ich placówkę, opiekunami i kolegami. Wielu z nich pozostaje w łączności w Towarzystwem przez długie lata, nawet do końca życia. Główne przesłanie Dziadka można zawrzeć w słowach: "Ktoś ci podał pomocną dłoń, kiedy byłeś w potrzebie, teraz masz okazję się odwdzięczyć!" Dobrym przykładem jest wieloletni działacz Towarzystwa, Bogusław Homicki, który pod skrzydła Dziadka Lisieckiego trafił w wieku 12 lat w 1953 r. "W latach 70. organizowałem różne imprezy, aby moi koledzy, także wychowankowie Dziadka i ognisk mogli się spotykać razem i robić coś dla aktualnych wychowanków ognisk.

Gdy 8 grudnia 1976 r. Kazimierz Lisiecki zmarł, w dniu pogrzebu zawiązało się Koło Wychowanków, którego przez długie lata byłem przewodniczącym, a następnie od grudnia 1993 r. przez osiem lat byłem prezesem Towarzystwa. Ale niezależnie od zajmowanej funkcji robię swoje i ciągle propaguję idee Dziadka Lisieckiego i szukam po świecie przyjaciół dla dzieci z ognisk jego imienia. Dzięki staraniom Marka Małkowskiego i moim, nazwisko Dziadka Lisieckiego jest znane Polonii chicagowskiej a nawet w podzięce są już w łazienkach Królewskich wystawione dwie ławki "od Związku Narodowego Polskiego i od pana Chestera Sawko".

Miałem okazję bliżej się zapoznać z dziełem Dziadka Lisieckiego, gdy przez kilkanaście lat robiłem za św. Mikołaja. Przyczepiałem sobie siwą brodę, na głowę wkładałem mitrę i z pastorałem w ręce roznosiłem słodycze od Polonii amerykańkiej po sierocińcach, domach starców i także do ognisk Dziadka Lisieckiego. Ogniska te lśnią czystością i porządkiem, w świetlicach dzieci odrabiają lekcje, grają w pingponga, oglądają telewizję. Większość przychodzi do ogniska po szkole, a na noc wraca do domu. Ale jest i hotelik. Tam mają własny ciepły kąt te dzieci, które w przeciwnym razie musiałyby wracać do krzyków i awantur melin pijackich lub nocować po nie wiadomo jakich kątach. Obecnie istnieje 13 warszawskich ognisk Dziadka Lisieckiego oraz placówki w Trójmieście i w Puławach. Mimo niezwykłego oddania byłych wychowanków i obecnych wychowawców, taka sieć ognisk wymaga niemałych środków.

Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego "Dziadka" obecnie zrzesza ponad stu członków zwyczajnych i wspierających oraz dwóch członków honorowych: Księżną Renatę Sapieżynę ze znamienitego rodu Sapiehów, obecnie zamieszkującą w Wielkiej Brytanii, oraz już wspomnianego filantropa polonijnego z Chicago, Czesława Sawkę. Dobroczyńcą Towarzystwa jest także ambasador Niemiec w Polsce, p. Rheinhard Schweppe, którego wsparcie także uwidacznia jedna z tabliczek ławkowych w łazienkach.

Jak poinformował "Dziennik Związkowy" p. Homicki, "na wiosnę 2005 roku będziemy odsłaniali ponad 150 ławek przy pomniku Chopina w łazienkach, jest więc okazja, abyśmy mogli zawiesić także kilka tabliczek z nazwiskami Polaków z Chicago i innych ośrodków polonijnych, zarówno indywidualnych darczyńców jak i parafii i organizacji polonijnych. Będę wdzięczny za zręcznie zredagowany przez Pana apel w tej sprawie". Osobiście sądzę, że historia ognisk wychowawczych Dziadka Lisieckiego będzie wystarczającym apelem do wszystkich, którym na sercu leży los młodych, upośledzonych przez los Polaków, dzieci i młodzieży z biednych rodzin, rozbitych domów czy tzw. środowisk wysokiego ryzyka. Od siebie tylko dodam namiary dla tych Czytelników "Dziennika", którzy chcieliby się czegoś więcej o tej akcji dowiedzieć lub do niej się dołączyć:

Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego "Dziadka" ul.Stara 4
00231 Warszawa,
tel./fax: (4822) 6350832,
email: [email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama