Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 19:43
Reklama KD Market

Historia dyskryminacji

Możliwość oddania głosu to jedno z najbardziej fundamentalnych praw, jakie zapewnia demokracja. Mimo to – nawet w tak demokratycznym państwie, jakim są Stany Zjednoczone – przywilej ten nie zawsze był dostępny dla wszystkich. Walka o prawa wyborcze to trudny rozdział w dziejach USA, podobnie jak historia dyskryminacji amerykańskich obywateli...

Kryterium wyznaniowe

Kiedy w 1787 roku zatwierdzono Konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki, dokument ten w swej pierwszej, oryginalnej wersji zawierał bardzo niewiele zapisów odnoszących się do praw wyborczych Amerykanów. Zależały więc one głównie od tego, co postanowili ustawodawcy poszczególnych stanów. Taki stan rzeczy trwał przez 83 lata aż do 1870 roku, kiedy to do Konstytucji wprowadzono 15. poprawkę. Była to pierwsza z kilku poprawek o fundamentalnym znaczeniu dla przywilejów wyborczych obywateli amerykańskich. Dzięki nim grupy społeczne dyskryminowane przez stanowe konstytucje i lokalne przepisy uzyskały status pełnoprawnych wyborców.

Ograniczenia w dostępie do urn wyborczych miały różny charakter. We wczesnej fazie kolonizacji Ameryki Północnej, w XVII wieku dopuszczano lub nie dopuszczano do głosowania osoby ze względu na wyznanie. I tak na przykład w Pensylwanii, Prowincji Karoliny i Kolonii Rhode Island wyborcami mogli zostać jedynie chrześcijanie. Kwakrzy nie mogli uczestniczyć w wyborach w koloniach Massachusetts Bay i Plymouth. Z kolei po bezkrwawej rewolucji w Anglii w 1688 roku katolicy zostali pozbawieni praw wyborczych w Maryland, Nowym Jorku, Rhode Island, Karolinie i Wirginii.

Kryterium religijne obowiązywało również w przypadku ubiegania się o poszczególne urzędy wybieralne. Konstytucja Delaware z 1776 roku nakazywała osobom obejmującym posadę państwową złożenie przysięgi ufności w Boga, Jezusa Chrystusa, Nowy i Stary Testament. Mniej więcej w tym samym okresie w Karolinie Południowej, by zostać stanowym kongresmanem, należało być wyznania protestanckiego. Te dyskryminujące zasady zniosła Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Ustawodawcy zastrzegli w Rozdziale VI, że żaden religijny test nie będzie nigdy wymagany dla osób ubiegających się o urząd publiczny.

W XVIII wieku w tzw. Trzynastu Koloniach możliwość oddania głosu w wyborach zależała od kryterium materialnego. W Georgii mogli głosować biali mężczyźni, którzy posiadali przynajmniej 50 akrów ziemi. W Karolinie Południowej osoby z działkami 100-akrowymi, pod warunkiem, że podatek za nie został już zapłacony. W Wirginii właściciele 25-akrowych poletek i domów o rozmiarach minimum 12 stóp na 12 stóp.

Z czasem wymóg materialny w coraz mniejszym stopniu obowiązywał białych obywateli. I tak w 1856 roku mogli oni głosować już we wszystkich stanach bez względu na to, czy byli właścicielami jakichś nieruchomości czy też nie. Biali niechętnie patrzyli, jak czarnoskórzy wyzwoleńcy cieszą się tymi samymi przywilejami co oni, dlatego coraz bardziej ograniczali ich prawa obywatelskie, w tym prawo do głosowania.

Głosy, za które trzeba płacić

Zjawisko przybrało jeszcze bardziej na sile po ogłoszeniu słynnej proklamacji emancypacji w 1863 roku. Prezydencki dekret Abrahama Lincolna, który automatycznie wyzwalał wszystkich niewolników z terenów Konfederacji – paradoksalnie – w praktyce zaowocował ograniczeniem praw czarnoskórych. Biali zaczęli poważnie obawiać się utracenia swojej dominującej pozycji, zwłaszcza że wyzwoleńcy byli wówczas potężną siłą liczebną.

W stanach Missisipi i Karolinie Południowej zdecydowana większość mieszkańców była czarnoskóra. W Luizjanie populacja czarnych i białych rozkładała się po równo, a w czterech innych konfederackich stanach byli niewolnicy stanowili ponad 40 procent wszystkich mieszkańców. Niedługo po dekrecie Emancypacji, w 1870 roku weszła w życie 15. poprawka do Konstytucji, która gwarantowała czarnoskórym przywilej uczestniczenia w wyborach. Zgodnie z nią Stany Zjednoczone ani żaden stan nie może pozbawiać ani ograniczać praw obywateli do głosowania ze względu na rasę, kolor skóry lub fakt, że dana osoba była w przeszłości niewolnikiem.

W poszczególnych stanach narodziła się koncepcja, jak można obejść 15. poprawkę i ograniczyć dostęp do urn czarnoskórym bez dyskryminowania za kolor skóry. W ten sposób powstał wymóg testów na umiejętność czytania i pisania oraz tzw. podatek pogłówny (czyli podatek od osoby a nie od dochodu).

Ustawodawcy z Południa zabrali się za pisanie nowych przepisów i w latach pomiędzy 1890 i 1908 dziesięć stanowych konstytucji zostało napisanych od nowa. Mimo iż do testów musieli podchodzić wszyscy chcący uczestniczyć w procesie wyborczym, tak naprawdę były one narzędziem dyskryminacji, ponieważ zdecydowana większość wyzwoleńców była analfabetami. Eliminowały one również biednych białych wyborców, którzy byli niewykształceni.

Niesprawiedliwy wymóg został zaskarżony w Sądzie Najwyższym Karoliny Północnej w 1959 roku, ale sędzia William O. Douglas uznał, że przepis nie stoi w sprzeczności z 15. poprawką do Konstytucji, ponieważ testów wymagano tak samo od wyborców wszystkich ras. W konsekwencji analfabetyzm pośród czarnoskórych zdecydowanie zmalał i do roku 1900 większość z nich była piśmienna. Mimo tego czarnoskórzy wyborcy nadal mieli ograniczony dostęp do urn. Postarali się o to biali urzędnicy, którzy przeprowadzali testy, stosując bardzo „subiektywne” kryteria oceny. Ostatecznie z krzywdzącym wymogiem testów dla wyborców uporała się dopiero Ustawa o Prawach Wyborczych z 1965 roku (Voting Rights Act).

Inną metodą wykluczania Afroamerykanów z udziału w wyborach było wprowadzenie podatku pogłównego. W Georgii obowiązywał już od 1877 roku. Aby uzyskać możliwość zarejestrowania się do głosowania, należało okazać dowód zapłaty. Dla prostych robotników był to niejednokrotnie zbyt duży wydatek. Dlatego podatek pogłówny skutecznie eliminował nisko zarabiających czarnoskórych wyborców. Wpływał też negatywnie na zdolność wyborczą ubogich białych.

Klauzula Dziadka

Z czasem legislatury niektórych stanów – zdominowane przez białych – nie chcąc tracić swoich wyborców, wprowadziły tzw. Klauzulę Dziadka (z ang. Grandfather clause). Zgodnie z nią obywatele, których dziadkowie lub ojcowie głosowali przed 1 stycznia 1867, mogli wziąć udział w wyborach bez konieczności uiszczania podatku pogłównego bądź zdania testu. Umożliwiało to wprawdzie głosowanie ubogim białym wyborcom, ale automatycznie eliminowało czarnoskórych wyborców. Wszak przodkowie Afroamerykanów przed 1867 rokiem w większości przypadków byli niewolnikami i żadnych praw wyborczych nie mieli.

Podatek pogłówny jako warunek dopuszczenia do urn wyborczych został zniesiony dopiero w 1964 roku poprzez wprowadzenie 24. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Co prawda zakaz dotyczył jedynie wyborów na szczeblu federalnym, ale dwa lata później decyzją Sądu Najwyższego zniesiono również wymóg podatku dla głosujących w wyborach stanowych.

Żeby zniechęcić Afroamerykanów do głosowania, stosowano również przemoc psychiczną i fizyczną. Grożono eksmisją i wyrzuceniem z pracy. Działały oprócz tego zbrojne grupy paramilitarne grupy – takie jak Ku Klux Klan, Biała Liga czy Czerwone Koszule – które terroryzowały społeczność wyzwoleńców. Mimo iż czarnoskórzy formalnie uzyskali przywilej głosowania w 1870 roku, to przez następne 90 lat aż do lat 60. XX wieku kilku milionom Afroamerykanów skutecznie blokowano dostęp do egzekwowania swoich praw wyborczych.

Aktywistki przed sądem

Inną grupą społeczną, której przez długi czas odmawiano fundamentalnego prawa do głosowania, były kobiety. To, że ostatecznie udało im się je wywalczyć, było zasługą amerykańskich aktywistek. Jedną z nich była Susan B. Anthony, która w 1872 roku dokonała przełomowego posunięcia. 1 listopada udała się w swoim rodzinnym mieście Rochester w stanie Nowy Jork do lokalu wyborczego i zażądała, by zarejestrowano ją jako wyborcę. Gdy odmówiono, Anthony zagroziła, że pozwie do sądu urzędnika za to, że uniemożliwia jej egzekwowanie swoich podstawowych praw obywatelskich. Przestraszona komisja ustąpiła i dokonała jej rejestracji.

Skończyło się tym, że kobietę aresztowano, a następnie odbył się głośny proces, który otworzył oczy opinii publicznej na problem. Susan B. Anthony została oskarżona o nielegalne oddanie głosu. Obrona powoływała się na 14. poprawkę do Konstytucji, która głosi, że żaden stan nie może ograniczać praw i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych. Wywód adwokata trwał trzy godziny. Argumentował w nim, że przestępstwem nie mogło być samo oddanie głosu – inaczej prawo ścigałoby również głosujących mężczyzn – lecz stał się nim fakt, że Susan B. Anthony jest kobietą. Poza tym, nawet jeśli oskarżona złamała prawo, zrobiła to nieświadomie, zakładając, że jako amerykański obywatel ma prawo zagłosować.

Na nic zdały się wysiłki obrony, ponieważ sędzia odczytał wyrok z karteczki, którą wyjął z kieszeni i najwyraźniej miał przygotowaną jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Uznał Anthony za winną, argumentując, że 14. poprawka nie zapewnia kobiecie praw wyborczych oraz że nawet jeśli oskarżona wierzyła, iż miała prawo zagłosować, nie oznacza to, że nie złamała przepisów. Wyrokiem sądu winna miała zapłacić 100 dolarów grzywny oraz pokryć koszty postępowania karnego. Anthony odmówiła zapłacenia kary, ale nigdy nie pociągnięto ją za to do odpowiedzialności.

Nie tylko jej wysiłki nie dały wtedy satysfakcjonujących rezultatów. W 1872 roku oprócz niej 150 kobiet usiłowało skorzystać ze swoich wyborczych praw. Jedną z nich była Virginia Minor z St. Louis. Ponieważ odmówiono jej rejestracji do wyborów, pozwała urzędnika Reese Happersett. Sprawa trafiła do sądu najwyższej instancji, którego wyrok nie był taki, na jaki liczyły aktywistki.

W słynnym procesie Minor v. Happersett z 1875 roku Sąd Najwyższy orzekł, że 14. poprawka do Konstytucji USA oznacza dla kobiet bycie członkiem narodu, ale nie gwarantuje praw wyborczych. Upór kobiet przyniósł jednak w końcu pożądane efekty i 1920 roku powołano do życia 19. poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która zabraniała dyskryminacji wyborców ze względu na płeć. Natomiast w 100. rocznicę uzyskania przez Amerykanki praw wyborczych 18 sierpnia 2020 roku prezydent Donald Trump ogłosił ułaskawienie Susan B. Anthony.

Dziwny przypadek Washington D.C.

Stany Zjednoczone wprowadziły jeszcze kilka innych poprawek do Konstytucji, które nadawały prawa wyborcze różnym grupom społecznym, wcześniej tych praw pozbawionym. I tak w 1971 roku dzięki 26. poprawce 18-latkowie zostali pełnoprawnymi wyborcami. Do tamtej pory głosowanie było dozwolone dopiero od 21. roku życia. Zwolennicy obniżenia wieku wyborców argumentowali, że skoro 18-latkowie są na tyle dojrzali, że mogą walczyć na wojnie z Wietnamem, to są również w stanie oddać swój głos na tych, którzy ich na wojnę posyłają.

Przywileju głosowania pozbawieni byli też przez długie dekady mieszkańcy Washington D.C. Dopiero w 1961 roku wprowadzono 23. poprawkę do Konstytucji, która uprawniała mieszkańców amerykańskiej stolicy do głosowania w wyborach prezydenckich. Jednak w dalszym ciągu Washington D.C. nie ma swojej reprezentacji w senacie, a w Kongresie miasto reprezentuje jedynie delegat bez prawa głosu. Dzieje się tak dlatego, że Washington D.C. nie jest formalnie osobnym stanem.

Na podobnej zasadzie działają różne terytoria należące do Stanów Zjednoczonych, takie jak Portoryko. Z taką różnicą, że mieszkańcy amerykańskiej stolicy nie są zwolnieni z płacenia federalnych podatków. W 1924 roku wszyscy rdzenni Amerykanie otrzymali obywatelstwo amerykańskie i prawo do głosowania. Z kolei głosu wyborczego pozbawieni są we wszystkich stanach, poza Maine i Vermont, więźniowie, którzy odbywają karę więzienia.

Emilia Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama