Od 47 lat przebywa w więzieniu w California Medical Facility w Vacaville. Odsiaduje karę siedmiokrotnego dożywocia za osiem brutalnych morderstw, które popełnił w dorosłym życiu. Edmund Kemper to wyjątkowo brutalny i przebiegły seryjny morderca, nekrofil i kanibal. Jeszcze jako nastolatek z zimną krwią zamordował swoich dziadków, potem mordował i gwałcił młode dziewczyny, by na koniec zatłuc młotkiem własną matkę i udusić jej przyjaciółkę...
Zawsze imponowali mu mundurowi. Marzył, by zostać policjantem, ale uniemożliwił mu to wzrost – mierzy ponad dwa metry. Większość seryjnych morderców nie grzeszyła też inteligencją, tymczasem Kemper ma IQ na poziomie 145 punktów! I gdyby nie rozmiar jego ego, który porównywano z jego wzrostem, prawdopodobnie odpowiadałby tylko za 2 ostatnie morderstwa. Ale skoro już się przyznał i skupił na sobie uwagę opinii publicznej, postawił wykorzystać swoje „5 minut”.
Okrutne, wielkie dziecko
Zawsze był wielki! Kiedy się urodził 18 grudnia 1948 roku w Burbank w Kalifornii, ważył prawie 6 kilogramów, a jako czterolatek przewyższał swoich rówieśników o głowę. Był dzieckiem inteligentnym, ale dopuszczał się okrucieństwa wobec zwierząt. Jako 10-latek spalił żywcem kota, a martwemu zwierzęciu obciął głowę.
Ojciec, Edmund Kemper senior, rozwiódł się z żoną, Clarnell, kiedy ich syn miał 9 lat. Edmund senior, który był weteranem II wojny światowej, twierdził, że życie z żoną było dla niego bardziej traumatyczne niż ponad 360 dni spędzonych na froncie. Dzieciństwo Edmunda juniora zdominowały kobiety: matka i dwie siostry – starsza, Susan, i młodsza, Allyn Lee. Ich relacje były specyficzne, podobnie jak ich rozrywki.
Ed lubił bawić się w komorę gazową i krzesło elektryczne. Prosił jedną z sióstr, aby go przywiązywała do krzesła i naciskała wymyślony przycisk, po czym wił się na podłodze udając, że umiera zagazowany lub porażony prądem. Z drugiej strony dwukrotnie z powodu sióstr był naprawdę bliski śmierci. Raz Susan usiłowała wepchnąć go pod pociąg, innym razem wrzuciła do basenu, gdzie niemal utonął, bo nie potrafił pływać.
Matka był neurotyczną alkoholiczką, która znęcała się nad synem psychicznie i fizycznie. Drwiła z jego wysokiego wzrostu, kazała spać w piwnicy w obawie, że skrzywdzi którąś z sióstr, odmawiała przytulania go bojąc się, że zostanie homoseksualistą. Mówiła też synowi, że nie pokocha go żadna kobieta, ponieważ jest jak jego ojciec.
Morderstwa na ranczu
Kiedy Kemper miał 15 lat, uciekł z domu. Chciał schronić się u ojca mieszkającego w Los Angeles. Podświadomie za nim tęsknił. Niestety okazało się, że Ed senior ma nową kobietę. Po krótkim pobycie u niego został więc odesłany do dziadków, Maude i Edmunda Kemperów, którzy mieli ranczo w North Fork w Kalifornii. Nie był tym faktem zachwycony, a i dziadkowie byli mocno zaniepokojeni dziwnym zachowaniem wnuka, a zwłaszcza jego przenikliwym spojrzeniem.
Chłopak lubił polować – strzelał do świstaków, królików i ptaków, mimo że dziadkowie wyraźnie mu tego zakazali. Uważał ich jednak za nudziarzy i maruderów. Nieraz wyobrażał sobie, jak strzela do babki i dziurawi jej ciało jak sito. 27 sierpnia 1964 sierpnia Ed siedział z babką przy stole i robił korektę książek dla dzieci, które ona pisała. Nagle wstał, spojrzał tym swoim wzrokiem na Maude, zagwizdał na psa i powiedział babce, że idzie na polowanie. Wychodząc z domu odwrócił się i strzelił do niej prosto w głowę. Kilka minut później z zakupów wrócił dziadek i jemu też strzelił w tył głowy. Miał wtedy zaledwie 14 lat.
Nie wiedział, co zrobić. Był przerażony, ale nie z powodu tego, co zrobił, tylko z obawy, że zostanie złapany. Zadzwonił do matki i powiedział, co zrobił. Ta kazała mu natychmiast zadzwonić do szeryfa. Po chwili na ranczu zaroiło się od policjantów. Edmund został osadzony w zakładzie dla nieletnich przestępców, ale biegły psychiatra zdiagnozował u niego paranoję i psychozę, dzięki czemu młodociany morderca ostatecznie wylądował w szpitalu stanowym w Atascadero.
Raj dla psychopaty
Mimo że był to zakład zamknięty, przypominał bardziej szpital niż więzienie. Edmund chętnie poddawał się wszelkim testom i badaniom, co pozwalało mu zgłębić tajniki psychologii, by to umiejętnie w przyszłości wykorzystywać na swoją korzyść. Z czasem zaczął nawet pracować w laboratorium psychologicznym. Chłopak angażował się w swoją pracę, co lekarze uznali za dobry znak na drodze do zdrowienia. Ciekawe, co by powiedzieli na to, że z równie wielką fascynacją Edmund chłonął opowieści przebywających wraz z nim seryjnych gwałcicieli, które tylko nakręcały jego brutalne fantazje seksualne.
Ze szpitala zwolniony został w 1969 roku. Mimo sprzeciwu psychiatrów wrócił do matki, która pracowała i mieszkała wtedy w Santa Cruz, na terenie kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego. Miał wtedy 21 lat, 205 centymetrów wzrostu i ważył ponad 130 kilogramów. Przez cztery kolejne lata imał się różnych prac – nie chcieli go w policji, więc często jeździł do miejscowego baru, nazywanego Salą Sądową, do którego po służbie przyjeżdżali mundurowi. Lubił przysłuchiwać się ich opowieściom. Kiedy zaczepił się w Stanowym Urzędzie Autostrad, żeby mieć choć namiastkę bycia policjantem, za pierwsze zarobione pieniądze kupił sobie auto przypominające nieoznakowany radiowóz.
Przygotowania do mordowania
Wiedział, że będzie mordował. Wizualizował to wielokrotnie. Nie chciał jednak wpaść, więc podszedł do tematu metodycznie. Najpierw zaczął zabierać autostopowiczki. Obserwował, jak na niego reagują, uczył się, jak wzbudzać ich zaufanie. Po raz pierwszy zaatakował 7 maja 1972 roku. Zaprosił do swojego auta dwie studentki, Mary Ann Pesce i Anitę Luchessę. Wywiózł dziewczyny w ustronne miejsce i zadźgał je nożem. Następnie przewiózł ich ciała do domu, sfotografował polaroidem, rozkroił i zaczął się bawić narządami wewnętrznymi. Ostatecznie zwłoki zapakował do worków foliowych, które zakopał w górach, a odcięte głowy wrzucił do głębokiego jaru przy drodze.
Cztery miesiące później udusił, zgwałcił i poćwiartował 15-letnią uczennicę, Aiko Koo. Następnego dnia miał okresową kontrolę zdrowia psychicznego. Podczas gdy rozmawiał z psychiatrami, głowa Koo leżała w bagażniku jego samochodu. Lekarze orzekli, że Kemper nie stanowi już zagrożenia dla siebie i innych. Zarekomendowali nawet utajnienie kartoteki z przestępstwami z czasu niepełnoletności. Kemper miał satysfakcję, że udało mu się oszukać system, którym gardził. Po rozmowie z psychiatrami pojechał w góry i zakopał szczątki dziewczyny nieopodal osady Boulder Creek. Po dalszych 4 miesiącach zamordował kolejna studentkę, Cindy Schall, a po miesiącu dwie następne – Alice Lui i Rosalind Thorpe.
Cel – matka!
Przez całe dorosłe życie miał jeden cel – zamordować własną matkę, która jego zdaniem zniszczyła mu życie. W dzień przed Wielkanocą 1972 roku, o 5.15 rano wszedł do pokoju śpiącej matki i tak długo uderzał ją młotkiem, aż przestała oddychać. Następnie odciął jej głowę, a zwłoki zgwałcił. Potem wyciął jej krtań, wrzucił do zlewu i włączył młynek do rozdrabniania odpadków. Ten niestety zaciął się i wyrzucił zakrwawioną krtań prosto na jego klatkę piersiową. – Nawet po śmierci nie przestała na mnie bluzgać. Niezależnie od wszystkiego, darła mordę! – opowiadał później policjantom.
Żeby odsunąć od siebie podejrzenia, uznał, że najlepsze będzie zamordowanie osoby spoza rodziny. Pod pozorem obiadu wydanego na cześć matki, zaprosił jej przyjaciółkę, Sarę Hallett. Zamordował kobietę gołymi rękami, a zwłoki kilkakrotnie zgwałcił.
W niedzielę wielkanocną wsiadł do samochodu i wyjechał z miasta, udając się na wschód. Jechał cały czas przed siebie, zatrzymując się jedynie na tankowanie oraz by kupić napoje i tabletki z kofeiną. Czekał aż w radio usłyszy o swojej zbrodni, ale najwyraźniej lokalna policja jeszcze o niczym nie wiedziała. W końcu zestresowany i zmęczony zatrzymał się w Pueblo w Kolorado, zadzwonił na komisariat policji w Santa Cruz i zaczął swoją opowieść. Początkowo nie chciano mu wierzyć, aż zaczął opowiadać o zamordowanych studentkach.
Kempera uznano za winnego ośmiu morderstw pierwszego stopnia. Zapytany, jaką wymierzyłby sobie karę, odparł: – Śmierć przez tortury.
Małgorzata Matuszewska