Prezydent USA Joe Biden zlecił swej administracji ocenę zagrożenia jakie stanowi krajowy terroryzm po ataku na Kapitol 6 stycznia zwolenników ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa - poinformowała w piątek rzeczniczka Białego Domu Jennifer Psaki.
Ocenę ma przeprowadzić biuro dyrektora wywiadu USA we współpracy z FBI i resortem bezpieczeństwa narodowego.
"Chcemy otrzymać analizę opartą na faktach, na podstawie której możemy kształtować politykę. To jest pierwszy krok w pewnym procesie i będziemy polegali na właściwych funkcjonariuszach sił bezpieczeństwa i służb wywiadowczych, by dostarczali nam takiej analizy" - powiedziała Psaki podczas briefingu.
"Narastanie agresywnego krajowego ekstremizmu jest poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju" - podkreśliła rzeczniczka i zapewniła, że Rada Bezpieczeństwa Narodowego będzie tropić "ewoluujące zagrożenia radykalizacją", zwracając uwagę na to, jaką rolę w szerzeniu agresywnych treści odgrywają media społecznościowe - relacjonuje dziennik "The Hill".
Psaki zastrzegła jednak, że działania dotyczące tych zagrożeń podejmowane będą z pełnym poszanowaniem dla "konstytucyjnie gwarantowanej wolności słowa i działalności politycznej".
Administracja Bidena postrzega osoby, które kierują się ekstremistyczną ideologią i sięgają po przemoc jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa - komentuje Associated Press.
Zaangażowanie w tę analizę biura dyrektora wywiadu, czyli instytucji utworzonej po 11 września 2001 roku, by zapobiegać zagrożeniom terrorystycznym z zagranicy, zdaje się wskazywać, że rząd będzie oczekiwał od wybranych służb specjalnych skoncentrowania się na zapobieganiu aktom agresji ze strony krajowych ekstremistów - pisze agencja AP.
Nazajutrz po ataku na Kapitol Biden, wówczas jeszcze prezydent elekt, powiedział, że ludzie, którzy wtargnęli do Kongresu to "nie byli protestujący, (...), to byli rebelianci, krajowi terroryści". (PAP)