Cały świat obserwował wybory na Ukrainie. Co zobaczy, pana zdaniem?
Wybory prezydenckie na Ukrainie pokazały całemu światu, jak historycznie cierpliwy jest naród ukraiński, że nie tylko skłania się do demokracji, ale potrafi być jej wytrwałym nosicielem. Dojrzałym jej przedstawicielem w Europie i świecie. Ostatnie kilka miesięcy walki polityczne o zwycięstwo Wiktora Juszczenki, jako gwaranta dzisiejszych i przyszłych praw i swobód, odtworzyło w przyśpieszonym tempie, jakby w kadrach filmowych, całą wielosetletnią historię walki narodu ukraińskiego o niepodległość. Przebieg wydarzeń pokazał wyraźnie, przede wszystkim osobliwie "mądrym" politykom kremlowskim, że ukraiński naród pozostaje w trudnych momentach historii jednolity, niepodzielny, mądry, życzliwy i cierpliwy wobec siebie. Jawi się takim, który nigdy nie chorował na... imperialne myślenie, a konsekwentnie sprzeciwstawiał się imprialnym pomysłom sąsiednich stolic i ich polityków. Jako naród, który jest zdolny do samooczyszczenia... Moim zdaniem, to właśnie zobaczyli ci, którzy chcieli oglądać nasze wybory i nie uważali tego za czas stracony.
Dlaczego pomarańczowa rewolucja dokonała się teraz, a nie po rozpadzie ZSRR?
Pomarańczowa rewolucja stworzyła bazę dla konsekwentnych zmian jakościowych w naszym kraju, jakie będą realizowane przez Wiktora Juszczenkę i jego polityczne zaplecze. Sama zaś rewolucja stała się możliwa, bowiem doszło do osiagniącia "masy krytycznej" dojrzałości społeczeństwa. Jak? Poprzez działalności społecznych organizacji, ale także zjednoczenie wielu sił politycznych, które potrafiły porzucić animozje czy nawet otwartą wrogość dla dobra wspólnego. Jednym słowem: wykreowania nowej elity politycznej, jaka po raz pierwszy w nowożytnej historii Ukrainy wysunęła jednego lidera, wedle zasady "primus inter pares" i zapewniła mu zwycięstwo wyborcze. Na przełomie lat 80. i 90. takiej "masy krytycznej" jeszcze nie było. Jedynym co udało się w tym czasie zrobić, dla walki ze starym reżimem, było powstanie społecznej inicjatywy "Narodowy Ruch Ukrainy na Rzecz Przebudowy (pierestrojki)"
To właśnie "Ruch", wspierany od początku i gorąco przez siły demokracji polskiej, odegrał historyczną rolę w stworzeniu państwa ukraińskiego, jako podmiotu prawa międzynarodowego. Jednak nasze ówczesne doświadczenia były zbyt małe do przejęcia realnej władzy w kraju. Niestety także, spowodowania pozytywnych i zarazem nieodwracalnych zmian w życiu społeczeństwa. Ten nasz brak doświadczenia został cynicznie i brutalnie wykorzystany przez nomenklaturę komunistyczną, starej i młodej daty, do zagarnięcia majątku narodowego w drodze złodziejskiego uwłaszczenia. Rola zachodnich sił politycznych w procesach politycznych na Ukrainie, jak również wyborach prezydenckich była, zdaniem opcji która przegrała, bardzo widoczna. Zgadza się pan?
To bzdury! Chciałbym kategorycznie odrzucić jakikolwiek spekulacje co do udziału zachodnich państw czy partii w politycznych przemianach na Ukrainie. Czego z przykrością nie da się już powiedzieć o naszych wschodnich sąsiadach. Absolutnie normalne z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest prowadzenie monitoniringu wydarzeń politycznych czy wyborów prezydenckich w innych państwach. Takie poczynania są niezbędne dla formowania własnej polityki wobec tych "obserwowanych" państw. Sytuacja Ukrainy za poprzedniej władzy, jak i jej huczne przygotowania do wyborów prezydenckich z udziałem Rosji nie były dla nikogo tajemnicą. świat wyrabiał sobie dobry obraz. Równocześnie demokratyczne organizacje politycznie na Ukrainie korzystały z doświadczeń zagranicznych, co też jest normalną praktyką, co demokracja nie zna granic. Dotyczy to m.in. współpracy ugrupowań bloku "Nasza Ukraina" Wiktora Juszczenki z polskimi partiami i siłami politycznymi różnych orientacji.
Szczegolną rolę podczas trzeciej rundy 26 grudnia br. odegrali obserwatorzy międzynarodowi, z których co czwarty był... Polakiem.
Istotnie na 12 tys. obserwatorów zagranicznych ok. 3 tys. było z Polski. W ramach tego projektu politycznego nasi polscy partnerzy w krótkim czasie "w ciągu tygodnia" zorganizowali w Polsce centra naboru kandydatów we wszystkich miastach wojewódzkich, gdzie zgłosiło się ponad trzy tysiace ludzi, przede wszystkim studentów, dużo prawników, nauczycieli. Z naszej strony zorganizowano dla nich szkolenie i przygotowanie do pracy.
Polacy sami wybrali regiony Ukrainy, gdzie chcieli pracować jako obserwatorzy. W rezultacie, wielu polskich obserwatorów udało się w regiony: połtawski, czerkawski, mikołajewski, chersoński, odeski, wołyński, lwowski, zakarpacki i doniecki. Dla koordynacji ich pracy zorganizowano dwa sztaby w Kijowie i Lwowie. Była gorąca linia, którą przekazywano wszystkie informacje od obserwatorów bezpośrednio z punktów wyborczych. Były to dane o wynikach i przypadkach naruszeń ordynacji wyborczej. Polscy obserwatorzy mieli dobrą współpracę z ludźmi obu kandydatów. Co ogromnie ważne, wszędzie, gdzie się pojawiali wzbudzali swą obecnością życzliwość i szacunek zwyczajnych ludzi. Byli przyjmowani w domach, goszczeni. Wielu Ukraińców pamiętało, że Polakom przychodzi pełnić wyborczą służbę z mandatu międzynarodowego w Boże Narodzenie i starali się ten czas uprzyjemnić.
Oczywiście byli w grupie obserwatorów przedstawiciele nie tylko waszego kraju ale prawie 30 państw, ale wy byliście najbardziej widoczni i darzeni największą sympatią. Podobnie widoczna była niemal tysięczna grupa kanadyjska.
Czy to obserwowanie istotnie zapobiegło czemukolwiek?
Nie ulga kwestii... Obecność obserwatorów w punktach wyborczych pomogła zapobiec przypadkom fałszerstw podczas głosowania i liczenia głosów, jakie były nagminne w poprzedniej turze. Z jednej strony barierę postawiła nowa ordynacja, z drugiej masowa obecność ludzi ze świata patrzących komsjiom na ręce. To była niewidzialna bariera psychologiczna, która zdała egzamin znakomicie.
Obserwatorzy wyjeżdżając po wyborach mówili, że zostawiają na Ukrainie przyjaciół...
To inna wielka korzyść. Tysiące obserwatorów prezydenckiej elekcji będą w przyszłości budowały pozytywny "image" Ukrainy w świecie. Generalnie z pozarządowej inicjatywy społecznej na Ukrainie przebywało 10 razy więcej obserwatorów niż oficjalnych. Znów wracając na grunt ukraińskopolski, ten masowy udział w Polaków w akcie ukraińskie demokracji będzie owocował latami.
Czy jako osoba odpowiedzialna m.in. za pracę obserwatorów uważa pan, że to oni uratowali "pomarańczową rewolucję"?
Oni uratowali demokrację. Ofiarowali swój wolny czas, zapał i najlepsze chęci, aby zatryumfowały wyborcze standardy demokratycznego świata. Nie jechali do nas, żeby "pomagać" temu czy innemu kandydatowi. Tego zresztą bezwzględnie przestrzegano. Nie dozwolone było jakiekolwiek manifestowanie sympatii wyborczych. Zwracano uwagę, jeżeli obserwatorów z Białorusi zwolennicy Janukowycza witali chlebem i solą, ale także, kiedy popierający Juszczenkę chcieli przypinać obserwatorom pomarańczowe kokardki.
Po zakończeniu pracy obserwatorzy nie ukrywali jednak, często, że sukces Juszczenki nie jest im... niemiły.
To są różne sprawy. Obserwowanie, aby nie było fałszerstw przy urnie i pokazanie swoich reakcji na rezultat wyborów. Każdy ma prawo do wyrażania prywatnej opinii, po wypełnieniu obowiązku bezstronności. Czy dalsze procesy demokratyzowania Ukrainy będą się toczyć przy takiej samej transparencji, jak grudniowe wybory? W to wszyscy święcie wierzymy. Ruch, ktory doprowadził do przemian, które Juszczenko nazwal odzyskaniem wolności w czternaście lat po odzyskaniu niepodległości, nie może ani się zatrzymać, ani tym bardziej, zawrócić. I gwarancja leży proszę mi wierzyć już nie w politykach, a samych... ludziach. Ukraińcy zrozumieli, że są społeczeństwem obywatelskim i nie dadzą się wyprowadzić już w pole... Oni z tego pola właśnie wrócili. Będą obserwować bacznie, a jak trzeba to poproszą o pomoc swoich przyjaciółobserwatorów.
Albo znow wyjdą na Majdan?
Jak będzie potrzeba wyjdą!
Dziś na ukraińskie Boże Narodzenie, dostaliście prezent od burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga. Polecił nie rozbierać choinki przez Rockefeller Center 5 stycznia po południu, a poczekać przez 6 i 7 stycznia, tak aby pana rodacy mogli tu przyjść i pośpiewać świąteczne kolędy na nową drogę swemu krajowi. Powiem krótko: Cud Narodzenia. Nowemu Jorkowi wypada się nisko pokłonić.
Rozmawiał: Waldemar Piasecki, Nowy JorkKijów
Bohdan Sokołowski ma 50 lat. Od 14 lat jest zawodowym dyplomatom. Był radcąministrem w ambasadach Ukrainy w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Austrii. Po konflikcie z Leonidem Kuczmą przed dwoma laty opuścił korpus dyplomatyczny. Jest członkiem sztabu Wiktora Juszczenki, ekspertem w sprawach międzynarodowych, sekretarzem generalnym Ukraińskiej Partii Narodowej. Pochodzi z okolic Tarnopola. Ukończył Uniwersytet Lwowski, gdzie był pracownikiem naukowym. Biegle włada angielskim, niemieckim, rosyjskim i polskim.