Pozostał nieśmiertelny dzięki swojej muzyce, choć w grudniu minionego roku minęło już 40 lat od jego tragicznej śmierci. Jego nazwisko nosi lotnisko w Liverpoolu, rodzinnym mieście artysty. John Lennon już za życia stał się legendą…
Powikłane dzieciństwo
Nie był wyczekiwanym dzieckiem. Jego matka, Julia Stanley, pochodziła z tzw. dobrego domu, ojciec, Alfred Lennon, imał się różnych prac dorywczych, najczęściej zaciągał się na statek jako steward. Poznali się na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, w jednym z klubów muzycznych w Liverpoolu. Rodzice Julii mieli nadzieję, że ich córka znajdzie kogoś bardziej odpowiedniego, ojciec nawet zagroził, że ją wydziedziczy, ale miłość nastolatki przetrwała. Jej owocem został jeden z najbardziej rozpoznawalnych artystów na świecie.
Para wzięła ślub 11 lat po ich pierwszym spotkaniu, 3 grudnia 1938 roku. Kilka dni po podróży poślubnej Alf wypłynął w kolejny rejs. Julia wróciła do rodziców i do… flirtowania w nocnych klubach. Kilka miesięcy po wybuchu wojny okazało się, że Julia jest w ciąży. Pierworodny syn, John, przyszedł na świat 9 października 1940. Alfred był jak zwykle na morzu. Mimo swoich licznych nieobecności i świadomości, że Julia nie była stała w uczuciach – uznał syna, ale z Julią się rozwiódł.
John mieszkał początkowo z matką, potem u rodziny ojca. Kiedy miał 6 lat, ojciec zażądał, by chłopiec wybrał, z kim chce zostać. John wybrał matkę, ale i tak jego wychowaniem zajmowała się siostra Julii, Mary Smith, zwana przez wszystkich Mimi. Zapewniała mu bardzo dobre warunki materialne i nie zabraniała kontaktu z matką. John lubił bywać u swojej rodzicielki. To ona nauczyła go grać na banjo i kupiła pierwszą gitarę.
Nowe związki i nowe dzieci Julii rozluźniły relację chłopca z matką. Odbudowali je dopiero, kiedy John był dorosły. Niestety nie nacieszyli się długo sobą, bo 15 lipca 1958 roku Julia została potrącona przez samochód, którym kierował pijany policjant. John ciężko przeżył jej stratę. Matce zadedykował swoje dwa utwory „Julia” i „Mother”.
Łobuz
Ciotce Mimi zależało, żeby John dobrze się uczył i był grzeczny. O ile faktycznie z nauką chłopak nie miał problemu – w pół roku świetnie opanował naukę czytania i pisania, o tyle z zachowaniem bywało różnie. John łobuzował, a nawet próbował drobnych kradzieży. Ponieważ wykazywał duże zdolności przywódcze, z czasem stał się nawet prowodyrem młodocianego gangu. Po latach tak to wspominał:
„Biłem się właściwie przez całą podstawówkę, a z tymi większymi od siebie wygrywałem w wojnie psychologicznej. Straszyłem ich, że bez problemu dam im radę, a oni w to wierzyli”.
Jedyną osobą, która o niczym nie wiedziała, była ciotka Mimi. Za to zarówno nauczyciele, jak i rodzice innych dzieci nie przepadali za pyskatym i zuchwałym Lennonem. Ponieważ jednak chłopak miał dryg do nauki, bez problemu dostał się do Quarry Bank Grammar School, jednego z najlepszych gimnazjów w Liverpoolu. Przez kilka pierwszych miesięcy próbował dotrzymać obietnicy danej ciotce i pilnie się uczył. Z czasem jednak stare nawyki dały o sobie znać.
Muzyczne początki
W 1956 roku w szkole powstał zespół The Quarrymen grający skiffle, czyli muzyką folkową z wpływami jazzu i bluesa. John nie był zainteresowany przynależnością do niego – jemu podobał się Elvis Presley i rock and roll. Ponieważ jednak grał na instrumencie, a dziewczyny lubiły muzykujących chłopaków – zmienił swoje nastawienie. Szybko został liderem grupy.
Pewnego dnia przyprowadził na próbę młodszego chłopaka z sąsiedztwa, Paula McCartneya. Chłopak był bardzo uzdolniony muzycznie. Szybko się zaprzyjaźnili. To dzięki Paulowi do grupy dołączył George Harrison. Lennon początkowo nie chciał „dzieciaka” w swoim teamie (Harrison miał wówczas zaledwie 15 lat!), ale kiedy usłyszał, jak George gra na gitarze – zmienił zdanie.
Muzyka spowodowała, że John całkowicie zrezygnował z nauki. Oblał nawet tzw. małą maturę. Na przedostatnim roku Liverpool Art College relegowano go za nieodpowiednie zachowanie, a jedyną korzyścią z pobytu w college’u było poznanie Stuarta Suttclife’a, który został basistą zespołu. Na perkusji grał wówczas Pete Best, syn właścicielki lokalu, w którym występowali.
The Beatles
Latem 1960 roku manager zespołu, Allan Williams, załatwił zespołowi kontrakt na występy w dwóch klubach portowych w Hamburgu, w Niemczech. Chłopcy nie oszczędzali się na koncertach, wtedy też zaczęli wspomagać się narkotykami. Ich pobyt ukróciło deportowanie nieletniego Harrisona.
Od sylwestra 1960 roku zaczęli znów grać, już pod nowym szyldem The Beatles. Na sukces zespołu wpłynęły kolejne roszady personalne. Podczas jednego z koncertów Beatlesi poznali perkusistę, Ringo Starra z Rory Storm and the Hurricanes, który wkrótce do nich dołączył. Sutcliffe porzucił granie i został malarzem, a basistą grupy został Paul McCartney.
Managerem The Beatles został Brian Epstein, który doskonale wiedział, co zrobić, by zespół odniósł sukces – mniej rocka więcej popu. W 1963 roku zespół wydał swoją pierwszą płytę zatytułowaną Please Please Me, na której oprócz tytułowego utworu znalazł się m.in. hit „Love me do”.
Małżeństwo i prostytutki
Lennonowi nie podobał się kierunek, w którym podążał zespół. Uważał, że grane w poprzednich latach utwory były zdecydowanie lepsze ze względu na bardziej rockowy charakter. Krytykował powtarzalność występów i brak rozwoju muzycznego. Nie cieszyła go też rosnąca popularność, która zmuszała go do podporządkowywania się oczekiwaniom fanów.
Najbardziej jaskrawym tego przykładem był fakt, że John musiał ukrywać związek ze swoją wieloletnią dziewczyną, Cynthią Powell. Kiedy wzięli ślub w sierpniu 1962 roku, manager stanowczo zabronił mówienia o tym. Oficjalnie Cynthia nie była obecna w życiu Johna.
Zresztą związek z Cynthią wynikał raczej z lenistwa i przyzwyczajenia niż z miłości. Muzyk chętnie korzystał z przywileju bycia jednym z Beatlesów, fanki same wchodziły mu do łóżka. A jakby tych było mało – John nie miał też problemu, jeśli chodzi o korzystanie z usług panienek lekkich obyczajów. W Amsterdamie został nawet sfotografowany, jak na czworaka wychodzi z domu publicznego.
Genialny duet
The Beatles został zespołem numer 1 na świecie. W latach 1962-1969 duet kompozytorski Lennon/McCartney napisał wspólnie ok. 180 piosenek. Od początku postanowili, że będą je podpisywać wspólnie, bez względu na indywidualny wkład każdego z nich. Owszem, bywały spory na tym tle, ale nigdy nie zaważyło to na ich przyjaźni.
W jednym z ostatnich wywiadów Lennon tak wyjaśnił fenomenalny sukces ich duetu: „Paul wprowadzał lekkość, optymizm, podczas gdy ja zawsze skłaniałem się ku smutkowi, dysonansom, tonom melancholijnym”.
Kompozycje spółki Lennon/McCartney często były nagrywane przez innych artystów. Według księgi Rekordów Guinnesa podpisana przez nich – choć autorem był McCartney – kompozycja „Yesterday” jest najczęściej nagrywanym coverem. Od 1965 r. do 1 stycznia 1986 r. nagrano ją w około 1600 wersjach!
John i Yoko
Życie Lennona i The Beatles zmieniło się w 1966 roku, kiedy John poznał starszą od siebie o 7 lat japońską artystkę awangardową z Nowego Jorku, Yoko Ono. Gościła wówczas w Londynie z nową wystawą. Ponieważ jej sztuka była dziwaczna, szukała wszelkich sposobów, by zrobić szum medialny wokół siebie. Zabiegała o obecność kultowych muzyków na wernisażu, choć zarzekała się, że w ogóle o nich wcześniej nie słyszała. Miała ponoć powiedzieć Lennonowi: „A kim są, kur…, The Beatles? Ja jestem Yoko Ono i traktuj mnie jak mnie”.
Johna i Yoko trafiła strzała Amora. Cynthia już się nie liczyła. W listopadzie 1968 roku ich małżeństwo przestało istnieć. Cynthia dostała 100 tys. funtów. Ponadto John zobowiązał się do pokrywania kosztów wychowania ich pierworodnego syna, Juliana. Sprawa rozwodowa była dla Cynthii bardzo upokarzająca. John miał zwyczaj przychodzenia na spotkania w towarzystwie Yoko.
„Give Peace a Chance”
Kilka miesięcy po rozwodzie Lennon wziął ślub z nową ukochaną. Podróż poślubną postanowili spędzić w jednym z hoteli w Amsterdamie, urządzając happening na rzecz pokoju na świecie pod nazwą „bed-in”. Wyglądało to tak, że przez tydzień Lennon i Ono nie wychodzili z łóżka i udzielali wywiadów na temat możliwości doprowadzenia do ogólnoświatowego pokoju.
Właśnie wtedy powstał słynny protest song „Give Peace a Chance”, który świetnie obrazuje, jak wyglądał pobyt słynnej pary w ekskluzywnym Hiltonie. Niektóre media wyśmiały taki sposób walki o pokój, a sam Lennon z rozbrajającą szczerością przyznał, że wybrał taką formę, ponieważ jest leniwy.
Latem 1967 roku zmarł Brian Epstein. 32-letni wówczas manager The Beatles przedawkował narkotyki. Lennon, który nie zgadzał się z obranym przez Epsteina kierunkiem rozwoju grupy, już wcześniej myślał o odejściu z zespołu. Zaczął nawet pisać książki, przygotowywać wystawy własnych prac, nagrywać z Yoko Ono i występować w filmie. Śmierć managera przyśpieszyła jego decyzję.
Z poinformowaniem o rozstaniu z grupą czekał do sierpnia 1969 roku. Pierwszy dowiedział się Paul McCartney, tydzień później pozostali Beatlesi. Zespół nagrywał wtedy swój słynny album The Abbey Road. Oficjalnie grupa The Beatles przestała istnieć 10 kwietnia 1970 roku, ale paradoksalnie był to dzień, kiedy swoje odejście zespołu ogłosił… Paul McCartney.
Otwarty związek i depresja
Rok później Lennon i Ono przenieśli się do Nowego Jorku. W Londynie czuli się zaszczuci przez fanów, dziennikarzy i muzyków, którzy obwiniali Yoko o rozpad The Beatles. Twórczość Lennona z tego okresu często była niezrozumiała. Albo kontrowersyjna, jak choćby wystawa litografii własnego autorstwa, które prezentowały szczegóły jego pożycia seksualnego z Ono. Ale był to też czas, kiedy John napisał najpopularniejszy album w solowym dorobku Imagine. Tytułowy utwór do dziś jest uznawany za niepisany hymn pacyfistów i śpiewany na wielu demonstracjach antywojennych.
Mimo że Yoko był tą wybraną, to nie była tą jedyną. Ją też John zdradzał. Po alkoholu nie miał nawet oporów, by zrobić to w jej obecności. Ono nie chciała jednak przymykać na to oczu. Wyrzuciła Lennona z domu. Przez jakiś czas muzyk mieszkał w Los Angeles. Latem 1974 roku wrócił jednak do Nowego Jorku i zaczął błagać żonę o możliwość powrotu. Od listopada znów zamieszkali razem.
Kiedy jesienią 1975 roku urodził im się syn, Sean, to John się nim opiekował. Zawiesił nawet działalność studyjną i koncertową. Niestety w 1977 roku przypłacił to depresją, z której udało mu się wyleczyć dopiero latem 1980 roku. Wtedy nagrał nowy album Double Fantazy będący rodzajem muzycznego dialogu małżeńskiego z Yoko Ono.
Śmierć legendy
John, zapytany kiedyś o wyobrażenie swojej śmierci, miał odpowiedzieć: „pewnie rozwali mnie jakiś szaleniec”. Nie wiedział wówczas, jak prorocze były to słowa. W poniedziałek 8 grudnia 1980 roku, około godz. 22.49, Lennon został postrzelony w bramie swojego domu Dakota na Manhattanie. Trafiły go cztery z pięciu kul wystrzelonych przez szaleńca, Marka Davida Chapmana, 25-letniego fana z Teksasu. Yoko Ono, która wszystko widziała, wpadła w histerię. Nie czekając na karetkę policjanci przewieźli radiowozem rannego Lennona do szpitala. Jednak lekarze nie mogli nic zrobić. Lennon stracił około 70 procent krwi. Jego ciało skremowano, a pogrzeb nie był publiczny.
Po śmierci zaczęły pojawiać się głosy, że zamach na Lennona był zainspirowany przez amerykańskie służby specjalne, którym nie w smak był powrót artysty do aktywności zawodowej. Oznaczało to bowiem zabieranie głosu w ważnych sprawach. Według Phila Strongmana, autora książki John Lennon: Life, Times and Assassination, Chapman był jednym z tzw. cichych stalkerów CIA, których hipnozą i narkotykami programowano do pozbywania się osób niewygodnych dla władz. Co więcej, zdaniem patologów, do Lennona miały strzelać dwie osoby. Kim była ta druga? Również Yoko Ono sugerowała, że za morderstwem Lennona mogła stać CIA.
Kilka godzin przed śmiercią w wywiadzie promującym nową płytę Lennon powiedział: – Wciąż wierzę w miłość, w pokój, w pozytywne myślenie. Niestety ta wiara nie uchroniła go przed tragiczną śmiercią.
Małgorzata Matuszewska