W artykule pt. "Liberty Also Attacked in Boston" (wolność również zaatakowano w Bostonie) opublikowanym na stronie internetowej Lew Rockwella, Paul wyraża opinię, że Amerykanie powinni być tak samo wystraszeni reakcją policji jak samym zamachem. Poszukiwania Dżochara Carnajewa, Paul porównał do scen z wojskowego zamachu stanu w bananowej republice: "Przymusowe zamknięcie miasta. Zmilitaryzowana policja w czołgach na ulicach Bostonu. Rewizje w prywatnych domach przeprowadzane bez sądowego nakazu przez uzbrojonych facetów. Wyrzucanie ludzi z domów. Przymusowe zamknięcie biznesów. Wstrzymanie publicznej komunikacji. Nie są to sceny z bananowej republiki, lecz z Bostonu, gdzie mieszkańcy dowiedzieli się jak wygląda stan wojenny. Tragedia w Bostonie stworzyła rządowi możliwość zamiany policyjnego dochodzenia na militarną okupację amerykańskiego miasta. Ta bezprecedensowa decyzja powinna wystraszyć nas tak samo, jak zamach" – pisze Ron Paul.
Były kongresman ubolewa nad rannymi i zabitymi, lecz równocześnie zauważa, że każdego dnia w USA ginie ponad 40 osób, czasami więcej niż 10 w jednym mieście, a mimo to nikt nie wprowadza na ulice "paramilitarnej policji".
Gubernator Massachusetts Deval Patrick i policja stanowa są zdania, że zrobili wszystko co mogli dla bezpieczeństwa mieszkańców w sytuacji, gdy do ośrodka dowodzącego akcją nadchodziły niepewne informacje.
Nie podobało się to jednak Paulowi, który zwraca uwagę na jawne naruszenie swobód obywatelskich. Z przekąsem dodaje, że wszystkie "reżimowe" posunięcia nie odniosły skutku, ponieważ poszukiwany Dżochar Carnajew został znaleziony przez mieszkańca dzielnicy Watertown, już po odwołaniu rozkazu, by nie opuszczać domów.
"Jest to sprawa bezprecedensowa i bardzo niebezpieczna. Musimy uczyć siebie i innych o przysługujących nam swobodach. Musimy mieć pewność, że nigdy nie zrezygnujemy z praw konstytucyjnych po to, by rząd mógł udawać, że działa w naszej obronie" – kończy artykuł Ron Paul.
(HP – eg)