Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 11:18
Reklama KD Market

Złodzieje zwłok

Niezwykłego odkrycia dokonały władze Indianapolis w stanie Indiana, kiedy w 1899 roku postanowiono przenieść miejski cmentarz w inne miejsce. Po otwarciu grobów okazało się, że większość z nich jest pusta... Cmentarz bez zmarłych Głównym powodem, dla którego zdecydowano o zamknięciu nekropolii Greenlawn Cemetery w Indianapolis, był fakt, że zaczynało brakować miejsca na nowe mogiły. A to dlatego, że podczas wojny domowej szybko przybywało poległych żołnierzy. Ponadto teren był notorycznie zalewany przez pobliską rzekę White River. Miasto chciało na miejscu cmentarza stworzyć park. W tej sytuacji rodziny pochowanych tam zmarłych postanowiły przenieść szczątki swoich bliskich do nowej lokalizacji. I wtedy właśnie odkryto, że na cmentarzu Greenlawn praktycznie nie ma zmarłych. Co prawda domyślano się, co stało się ze zwłokami, ale nie przypuszczano, że proceder jest uprawiany na tak dużą skalę. Nekropolia padła łupem złodziei zwłok. Pilnowanie nieboszczyków W XIX wieku w Anglii, Szkocji i Stanach Zjednoczonych z kradzieży ciał zmarłych niektórzy uczynili stałe źródło dochodu. Nazywano ich resurekcjonistami. Odkopywali świeże groby, a zwłoki sprzedawali szkołom medycznym dla studentów na zajęcia w prosektorium. Zapotrzebowanie było duże, bo szkół przybywało, a legalnie pozyskiwanych ciał ciągle brakowało. W Wielkiej Brytanii zgodnie z ówczesnym prawem do celów naukowych można było wykorzystać jedynie zwłoki skazanych na śmierć przestępców. A tych w XIX-wiecznej Anglii było jak na lekarstwo. W ciągu roku wykonywano średnio 56 egzekucji, a na edukacyjne sekcje potrzeba było 500 ciał rocznie. Dlatego z odsieczą środowisku medycznemu pospieszył półświatek, który za sowitą opłatą dostarczał świeżo zmarłych nieboszczyków, bo tylko tacy nadawali się do użytku dla studentów. Proceder stał się na tyle powszechny, że rodziny nieboszczyków czuwały przy grobach dopiero co pochowanych zmarłych. Poza tym sięgano po takie środki zapobiegawcze jak żelazne trumny lub tzw. mortsafes, czyli metalowe klatki zainstalowane nad mogiłą. Na niektórych cmentarzach wznoszono specjalne budynki (morthouses), w których przetrzymywano zwłoki nawet do 6 tygodni w okresie letnim oraz do 3 miesięcy w zimie, by mieć pewność, że są w zaawansowanym stanie rozkładu i złodzieje się nimi nie zainteresują. Inni zabezpieczali groby kładąc na nie ciężkie kamienne płyty. Biedni ograniczali się do zwykłych kamieni, żeby przy kolejnych odwiedzinach wiedzieć, czy przy mogile majstrowano. Nekropolii pilnowali nieraz w specjalnych strażnicach pracownicy cmentarzy. Ale i to nie wystarczało, zwłaszcza że nieraz resurekcjoniści ich przekupywali. Makabryczny proceder Kradzież zwłok odbywała się pod osłoną nocy. Złodzieje wykopywali tunel w ziemi od strony głowy zmarłego. Następnie podważali wieko trumny i wyciągali zwłoki za pomocą sznura lub długiego metalowego haka. Po wszystkim dół zasypywali, wygładzali powierzchnię gruntu tak, by mogiła wyglądała na nienaruszoną. Ubrania i biżuterię zostawiali w trumnie, ponieważ za rabowanie mienia groziły kary. Inaczej było z kradzieżą samych zwłok. Prawo w wielu miejscach nie regulowało tej kwestii. Ciało zmarłego jako takie nie stanowiło niczyjej własności, więc teoretycznie nie mogło być mowy o kradzieży. Resurekcjoniści najbardziej aktywni byli w zimie. Niskie temperatury pozwalały na zachowanie zwłok w dobrym stanie przez dłuższy czas. Dlatego też szkoły medyczne dawały więcej zamówień w zimie i lepiej wtedy płaciły. Złodzieje zwłok wynajmowali kobiety, które zgłaszały się do przytułków podszywając się pod krewne zmarłych bezdomnych po to, by instytucja wydała im ciało. W ręce resurekcjonistów trafiali również zmarli pochodzący z zamożnych rodzin i wyższych klas społecznych. Taki los spotkał kongresmena Johna Scotta Harrisona (syna 9. prezydenta USA Williama Henry’ego Harrisona i zarazem ojca 23. prezydenta Benjamina Harrisona). Co ciekawe, o wykradzeniu jego zwłok rodzina dowiedziała się zupełnie przypadkiem, podczas poszukiwań innego zrabowanego ciała. W dniu pogrzebu Harrisona na cmentarzu w North Bend w Ohio, w maju 1878 roku, odkryto, że mogiła obok została naruszona i zwłoki pochowane tydzień wcześniej zniknęły. Gdy jeden z synów kongresmena wraz z przyjacielem nieboszczyka przeczesywał uczelnie medyczne w poszukiwaniu zagubionego ciała, natknął się na zwłoki swojego ojca w Ohio Medical College zawieszone na sznurze. Mordercy z Edynburga Nie zawsze ciała pozyskiwano z cmentarzy lub kostnic w przytułkach. Niektórzy handlarze nieboszczykami posuwali się do zabójstwa. Tak było w przypadku dwóch seryjnych morderców z Edynburga, którzy w 1828 roku w ciągu zaledwie 10 miesięcy uśmiercili 16 osób. Stałym ich klientem był wybitny anatom, doktor Robert Knox. William Burke i William Hare byli znajomymi, którzy wspólnie spędzali czas na suto zakrapianych imprezach. Wszystko zaczęło się od śmierci jednego z lokatorów, któremu Hare wynajmował w swoim domu pokój. Ponieważ zmarł tuż przed uiszczeniem kolejnej raty czynszu, Burke poradził kompanowi, aby ten powetował sobie stratę sprzedając ciało miejscowemu anatomowi. Kiedy dostarczono trumnę, za którą płaciła parafia, dwaj mężczyźni wypełnili ją korą i zapieczętowali, a zwłoki ukryli pod łóżkiem. Pod osłoną nocy przetransportowali je do szkoły medycznej. To wtedy doktor Knox, nie interesując się, skąd wzięli ciało, zaproponował im stałą współpracę. Burke i Hare zaczęli upijać gości, którzy zjawiali się w ich hostelu na nocleg a nieprzytomnych zabijali przez uduszenie. Sprawa wydała się, gdy para lokatorów odkryła ukryte w domu zwłoki. Hare poszedł na współpracę z policją i uniknął kary śmierci. Burke został powieszony na oczach 25 tysięcy gapiów. Następnie odbyła się publiczna sekcja jego ciała. Jego szkielet trafił do kolekcji Muzeum Anatomii Szkoły Medycznej w Edynburgu. Z kolei w 1831 roku angielska opinia publiczna żyła procesem gangu resurekcjonistów z Londynu, którzy z kradzieży ciał z cmentarzy przerzucili się na mordowanie. Ofiary otumaniali alkoholem i laudanum. Gniew tłumu Działalność złodziei ciał wywoływała coraz większe oburzenie opinii publicznej, która kierowała swój gniew również przeciwko lekarzom i szkołom medycznym. Ludzie nie zgadzali się na sekcje, które ich zdaniem były niczym innym jak bezczeszczeniem zwłok i zakłócaniem wiecznego spoczynku zmarłych. Największy sprzeciw podnosiły najuboższe warstwy społeczeństwa, których nie stać było na zabezpieczanie grobów i których zmarli bliscy najczęściej padali ofiarą resurekcjonistów. W amerykańskich stanach na stół do sekcji najczęściej trafiali Afroamerykanie. Dochodziło do zamieszek. Największa rewolta miała miejsce w kwietniu 1788 roku w Nowym Jorku. Wszystko zaczęło się od niewinnej zabawy. Grupka dzieci bawiła się przy jednym z nowojorskich szpitali, pod oknem prosektorium. W tym czasie w środku student John Hicks przeprowadzał sekcję zwłok kobiety. Gdy zobaczył dzieci, pomachał do nich odciętą ręką nieboszczki, mówiąc chłopcu, którego matka niedawno zmarła, że kończyna należy właśnie do niej. Przerażony chłopiec pobiegł do ojca i opowiedział mu o zajściu. Kiedy mąż zmarłej odkopał grób i okazało się, że jest pusty, skrzyknął grupę ludzi i ruszył na szpital. Po wtargnięciu do środka i znalezieniu kilku ciał w różnych stadiach okaleczenia rozwścieczona gromada siłą wyciągnęła studentów na ulicę. Wtedy interweniował burmistrz Nowego Jorku, eskortując medyków do aresztu dla ich własnego bezpieczeństwa. Z czasem tłum na ulicy urósł do 2 tysięcy ludzi. Lekarze przebywający w mieście musieli się ukryć. Rozjuszeni manifestanci zebrali się przed sądem rzucając kamieniami. Zamieszki trwały kilka dni, aż gubernator wysłał wojsko, by patrolowało ulicę. Były też ofiary śmiertelne. Niektóre źródła podają, że w wyniku rozruchów życie mogło stracić nawet 20 osób. W latach 1765-1884 w Stanach Zjednoczonych przynajmniej 25 razy dochodziło do podobnych niepokojów. Anatomy Act Głośne procesy resurekcjonistów-morderców oraz fale rozruchów doprowadziły w końcu do tego, na co od dawna czekał świat medycyny w XIX stuleciu. Do rozszerzenia prawa do wykonywania sekcji na zmarłych o osoby nieznane, po których ciała nie zgłosili się żadni krewni. Lekarze nie musieli już bezskutecznie wyczekiwać na ciała skazanych na śmierć lub korzystać z usług złodziei zwłok. Tzw. Anatomy Act został zatwierdzony w Anglii w 1832 roku. Niedługo potem podobne przepisy wprowadzono w wielu innych miejscach. Emilia Sadaj

bogaci_fot_Wikipedia

bogaci_fot_Wikipedia

Concorde_fot_Wikipedia

Concorde_fot_Wikipedia

justitia-5341989

justitia-5341989

tomb-4169205

tomb-4169205

vineyard-1096841_1920

vineyard-1096841_1920

wybory_fot_CJ_Gunther_EPA_Shutterstock

wybory_fot_CJ_Gunther_EPA_Shutterstock

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama