Biskup Wypych oficjalnie poświęcił dom w pierwszą rocznicę śmierci Teresy Mirabelli
Uroczystą mszą świętą i poświęceniem budynku oficjalnie rozpoczął swoją działalność dom Anawim dla bezdomnych Polek wychodzących z nałogów. Podobny ośrodek dla mężczyzn funkcjonuje już od 30 lat, w ostatnich latach na Trójcowie. Oficjalne otwarcie żeńskiego Anawimu odbyło się w pierwszą rocznicę śmierci założycielki obu domów, Teresy Mirabelli.
Dokładnie rok po śmierci Teresy Mirabelli, która współtworzyła wspólnotę Anawim dla bezdomnych mężczyzn i zapoczątkowała dzieło budowy podobnego domu dla kobiet, w poniedziałek 19 października oficjalnie otwarto i poświęcono budynek w rejonie ulic Grand i Division w Humboldt Park.
Mszę świętą odprawił w niewielkiej kapliczce wewnątrz domu ks. bp Andrzej Wypych, biskup pomocniczy w Archidiecezji Chicago oraz dyrektor wykonawczy Ligi Katolickiej Religijnej Pomocy Polsce i Polonii w koncelebrze z proboszczem parafii św. Trójcy ks. Andrzejem Totzke.
Na uroczystości w wąskim gronie zgromadziły się osoby zaangażowane w dzieło Anawim, w tym dyrekcja obu domów, siostry misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii, rodzina i przyjaciele Teresy Mirabelli.
– W życiu człowieka jest dużo doświadczeń – góry, doliny, ale i wąwozy nie do przebycia. Przemóc je może tylko miłość – taka jak tu, w tym domu, zbudowanym przez ludzi gotowych pomagać bezinteresownie – mówił w homilii ks. bp Wypych.
Biskup wspominał również zmarłą przed rokiem Teresę Mirabellę. Sugerował, by nazwać dom jej imieniem.
– Miała szczególne miejsce w moim sercu. Dużo nie mówiła, ale wiele działała. Więcej chyba, niż po ludzku można było – wspominał biskup.
Dom, w którym może zamieszkać do dziewięciu kobiet, od września ma już pierwsze dwie rezydentki. Proces przyjmowania mieszkanek odbywa się powoli i ostrożnie, również ze względu na pandemię. Jak powiedziała nam Antoinette Trela, prezes schronisk Anawim, znalezienie odpowiednich kandydatek jest trudniejsze niż w przypadku mężczyzn, którzy „zgłaszają się cały czas”, gdyż kobietom znacznie trudniej przyznać się do problemu alkoholowego.
Warunkiem przyjęcia do domu Anawim jest ukończenie certyfikowanego programu leczenia uzależnień i silna wola wyjścia z nałogu oraz pomocy samej sobie. Status imigracyjny nie ma znaczenia. W domu mogą zamieszkać kobiety w wieku od 18 lat, polskie imigrantki lub Amerykanki polskiego pochodzenia, które z powodu uzależnienia od alkoholu lub innych substancji zostały bezdomne.
Do duchowych potrzeb kobiet przydzielona jest na co dzień siostra Aleksandra Antonik, która ma również przygotowanie w zakresie uzależnień, zaś nabożeństwa sprawują tu księża z Trójcowa. W planach jest prowadzenie na miejscu spotkań AA i terapii w języku polskim. Jak powiedziała Trela, zgłaszają się nawet wolontariusze chętni do udzielania mieszkankom lekcji angielskiego.
Anawim współpracuje blisko z centrum leczenia uzależnień Haymarket, który prowadzi zamknięty 28-dniowy program odwykowy oraz Zrzeszeniem Amerykańsko-Polskim, które udostępnia terapię otwartą w zakresie uzależnień. To właśnie stamtąd, jak i sporadycznie ze szpitala Strogera, kierowani są do Anawimu polskojęzyczni pacjenci, którzy wracają do trzeźwego funkcjonowania. Przeważająca większość to osoby wychodzące z nałogu alkoholowego, lecz zdarzają się również tacy, którzy mają za sobą uzależnienie od heroiny czy innych narkotyków.
Jedną z pierwszych mieszkanek domu jest 55-letnia Beata, która zobowiązała się do rocznego pobytu i pracy nad sobą. Jest trzeźwa już drugi miesiąc, ale jak podkreśla, tym razem to jest „inna trzeźwość”, bo wspomagana codzienną terapią i bardzo silnym wsparciem otoczenia.
Beata pochodzi z rodziny alkoholików i pije od ponad dwudziestu lat. Jak nam mówi, problem nasilił się po przyjeździe do Stanów. Alkohol zawładnął jej życiem i zaczęła „tracić wszystko”. Na przestrzeni lat wiele razy próbowała zmienić swoje życie. Miała półroczne, nawet 8-miesięczne okresy trzeźwości.
Wcześniej mieszkała u sióstr, gdzie jak zaznacza również miała wsparcie, lecz wyjście z nałogu polegające tylko na własnych postanowieniach i obietnicach jej zdaniem jest bardzo trudne.
– Płakałam przed lustrem, wielokrotnie obiecywałam sobie, że nie wypiję. Nie wiedziałam, że to tak ciężka choroba. Bez terapii, spotkań AA bardzo trudno o zmianę. Inne rodziny, które borykają się z problemem alkoholizmu, powinny o tym wiedzieć. Takie miejsca, jak to są bardzo potrzebne. Wszyscy tak we mnie wierzą. Może tym razem się uda…
Joanna Marszałek
[email protected]
Zdjęcia:
Joanna Marszałek
Zdjęcia:
Tomasz Supergan