Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 09:45
Reklama KD Market

Hakerzy kontra wybory

Ludzie zajmujący się ochroną komputerów przed różnymi zagrożeniami od wielu lat szczególnie martwią się tzw. ransomware. Są to ataki hakerów polegające na przechwytywaniu danych, szyfrowaniu ich, a następnie żądaniu okupu za ich deszyfrację. Zagrożeń tego typu jest coraz więcej, a ofiarą padły między innymi: rada miejska w Baltimore, University of California oraz Wydział Zdrowia stanu Illinois... Wywoływanie chaosu Przed kilkoma tygodniami firma Microsoft oświadczyła, że skutecznie zlikwidowała sieć hakerską trudniącą się atakami typu ransomware i ostrzegła, że działania tego typu mogą zostać wykorzystane do zakłócania amerykańskich wyborów prezydenckich. Nie chodzi tu o bezpośrednie wpływanie na wyniki elekcji, ale na unieruchamianie niektórych komputerów, np. tych, które mają pokazywać wyniki głosowania. Ponadto firma Tyler Technologies, która sprzedaje do wielu stanów oprogramowanie stosowane w maszynach wyborczych, poinformowała, że padła ofiarą hakerów, ale atak zlikwidowała w zarodku i w żaden sposób nie ucierpiała. Eksperci są zdania, że zagrożenie wprawdzie istnieje, ale na razie jest bardziej teoretyczne niż praktyczne. Lotem Finkelsteen z firmy Check Point uważa, że hakerzy musieliby wedrzeć się do komputerów, które w taki czy inny sposób kontrolują głosowanie lub zawierają najnowsze listy zarejestrowanych wyborców. Jest to jednak dość trudne. Jeśli zaś chodzi o maszyny stosowane w lokalach wyborczych, atak na nie jest jeszcze bardziej skomplikowany, gdyż zwykle nie są to urządzenia połączone bezpośrednio z Internetem. Nie mówiąc już o tym, że w każdym stanie stosuje się inne metody oddawania głosów i ich podliczania, a zatem jakiś atak centralny jest praktycznie niemożliwy. Przykładowo, jeśli oprogramowanie stosowane w lokalach wyborczych w stanie Ohio zdradza jakąś słabość możliwą do wykorzystania przez hakerów, niemal pewne jest to, że ta sama słabość nie istnieje w innych stanach. Z drugiej strony, skuteczny atak na elekcję tylko w Ohio mógłby mieć ogromne znaczenie, gdyż jest to jeden z kilku stanów mających duże znaczenie, jeśli chodzi o ostateczny wynik głosowania. Skuteczny atak ransomware na amerykański system wyborczy wymagałby osobnego przejmowania kontroli nad komputerami w poszczególnych stanach, a to byłoby niezwykle żmudne i pracochłonne. W związku z tym atak tego rodzaju jest mało prawdopodobny. Nie zmienia to jednak faktu, że hakerzy mogą próbować wywoływać w różnych częściach kraju chaos. Zwykle ludziom, którzy organizują ataki ransomware, zależy tylko na jednym – pieniądzach. Chcą uzyskać okup, a polityka ich nie obchodzi. W związku z tym władze różnych szczebli propagują kilka podstawowych zasad obrony przez tego rodzaju atakami. Piraci i trolle Po pierwsze, radzą utrzymywanie aktualnych kopii wszystkich najważniejszych danych, przy czym kopie te winny znajdować się na mediach całkowicie odizolowanych od wewnętrznych sieci oraz Internetu. Jeśli chodzi o duże amerykańskie metropolie dysponujące odpowiednimi środkami, w ostatnich latach zainwestowane tam sporo pieniędzy we wzmocnienie bezpieczeństwa komputerów. Nieco gorzej jest w przypadku miast małych i średnich, gdzie dokonanie ataku przez hakerów jest zwykle o wiele łatwiejsze. Z drugiej strony, zainteresowanie piratów niewielkimi i słabo zaludnionymi okręgami wyborczymi nie jest zbyt duże, gdyż nawet skuteczny atak nigdy nie będzie zbyt spektakularny i nie przyniesie spodziewanych rezultatów bądź zysków. Drugim istotnym zaleceniem władz jest to, by nigdy nie płacić piratom okupu. James Lewis, ekspert ds. bezpieczeństwa komputerowego z Center for Strategic and International Studies, twierdzi, że z chwilą, gdy ludzie przestaną płacić za odzyskanie danych, ataki ransomware przestaną istnieć, bo hakerzy zaczną uciekać się do innych metod. I dlatego właśnie posiadanie aktualnych kopii ważnych danych jest bardzo istotne, bo pozwala na ignorowanie żądań finansowych przestępców. Ponadto Departament Skarbu opublikował niedawno ostrzeżenie, z którego wynika, że jeśli ktoś zapłaci okup osobie lub organizacji w kraju objętym amerykańskimi sankcjami (Rosja, Iran, Wenezuela, Korea Północna, itd.), może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej, nawet jeśli nie znał lokalizacji geograficznej hakerów. W praktyce jeszcze nikt nie został z takich powodów postawiony przed sądem, ale rząd federalny sugeruje, że bynajmniej nie żartuje i pilnie śledzi sytuację. Trzecią zasadą sugerowaną przez ekspertów jest izolowanie najważniejszych komputerów od wewnętrznych sieci oraz Internetu, np. poprzez instalację najnowszych zapór elektronicznych (firewalls) oraz wykrywaczy wirusów i regularne uaktualnianie wszystkich programów. W ostatecznym rozrachunku liczy się też odpowiednie wyszkolenie ludzi, którzy pracują na ważnych dla władz komputerach. Chodzi o zachowywanie odpowiedniej czujności, przestrzeganie zasad bezpiecznego posługiwania się pocztą elektroniczną, etc. Z ową czujnością nie zawsze jest najlepiej – ogromna większość ataków typu ransomware wynika z faktu, iż ktoś otworzył niebezpieczną korespondencję i w ten sposób zainfekował maszynę, pozwalając na przejęcie nad nią kontroli. Wracając do amerykańskich wyborów, niemal pewne jest to, że różni ludzie i organizacje z rozmaitych krajów robią, co mogą, by dezorientować wyborców i wprowadzać zamieszanie. Cel ewentualnych ataków ransomware byłby nieco inny – piraci chcą przede wszystkim sporo zarobić, ale zwykle niczego nie niszczą ani też nie są zainteresowani tym, kto w wyborach wygra lub przegra. Gdy dostają okup, niemal zawsze zwracają wykradzione dane prawowitym właścicielom. W tym sensie są z gruntu rzeczy apolityczni, w przeciwieństwie do ludzi działających na zlecenie lub za cichym przyzwoleniem rządów swoich krajów, które zwykle są zainteresowane wykonaniem jakiegoś konkretnego zadania. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama