Polacy, jak mało który naród, mają skłonności do brązownictwa. Biografie naszych narodowych bohaterów zmieniamy w poprawne, wyidealizowane historyjki. Ludzie z krwi i kości stają się postaciami bez skazy, niemal świętymi. Nic dziwnego, że życie najbardziej znanych polskich twórców jest tak naprawdę mało znane. Prywatne dzieje Marii Konopnickiej, sztandarowej postaci szkolnego kanonu lektur, należy do najbardziej utajonych...
Niesprawiedliwa krytyka
Jeden z krytyków literackich, Michał Zygmunt, nie wahał się nawet pisać o fałszerstwie w opisie tej postaci: „Przedstawiana jako wzór cnót, zakochana w Polsce i Bogu, moralna opoka narodu i wzorzec oddania Ojczyźnie, Maria Konopnicka jest ofiarą jednego z największych fałszerstw polskiej historii literatury. W rzeczywistości pisarka była bowiem postępową kobietą, nie stroniącą od licznych romansów...”.
Maria Konopnicka, patronka tysięcy szkół i ulic w Polsce, wciąż należy do grona najbardziej znanych pisarek, choć jej Nasza szkapa została niedawno usunięta z podręczników. Ale wśród krytyków literackich wciąż nie ma wielu wielbicieli. Dla nich twórczość Konopnickiej stała się synonimem narodowej grafomanii, szkolnej poczciwości. Razi ich, na przykład, jej archaiczne słownictwo.
Tylko że w XIX wieku takich słów się używało. Powieści Stefana Żeromskiego też są dzisiaj trudne do czytania, lecz to nie umniejsza geniuszu autora. Podobnie dramaty Szekspira są uciążliwe dla Anglików, właśnie ze względu na archaizmy. W Polsce mamy Szekspira we współczesnym tłumaczeniu.
Trudno się pogodzić ze złą oceną twórczości Konopnickiej przez krytyków literackich. Pisała wiele, bo żyła z pisania. Jedne jej utwory były lepsze, inne gorsze. Tak jest u większości pisarzy. Dla dzieci pisała najlepiej. Jej opowieść O krasnoludkach i o sierotce Marysi to jedna z najlepszych pozycji dla dzieci w całej literaturze europejskiej. Jeszcze są Jasiek Wędrowniczek czy Stefek Burczymucha i wiele innych.
„Rota”
Konopnicka miała niezwykły dar przemawiania – w swoich utworach – do dzieci i tzw. prostych ludzi. Opisywała przyrodę, wiejskie obyczaje, rodzinne tradycje i historię ojczystą. Wierszami potrafiła rozbudzać uczucia patriotyczne. Polski lud nie czytał patriotycznych rozpraw intelektualistów. Czytał wiersze Konopnickiej.
Najsłynniejszym utworem Konopnickiej – znanym do dzisiaj – jest czterozwrotkowa Rota. Po raz pierwszy została opublikowana w 1908 roku, dwa lata przed śmiercią Konopnickiej. Została napisana pod wpływem oburzenia prześladowaniami polskości w zaborze pruskim. Ten wiersz szybko stał się czymś w rodzaju hymnu narodowego. A po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku Rota była rzeczywiście konkurentem Mazurka Dąbrowskiego, kiedy zastanawiano się nad wyborem oficjalnego hymnu narodowego.
Rota do dzisiaj robi wrażenie. Na Polakach pod zaborami robiła jeszcze większe. Warto przypomnieć jej pierwsze wersy i zapytać krytyków, gdzie tu „poczciwość”?
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy,
Polski my naród, polski ród,
Królewski szczep piastowy.
Nie damy, by nas zniemczył wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Muzykę do Roty skomponował Feliks Nowowiejski. Pieśń została po raz pierwszy wykonana publicznie – przez kilkuset chórzystów z trzech zaborów – podczas uroczystości odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie, w 500. rocznicę zwycięstwa Polski z Krzyżakami. Konopnicka nie mogła wysłuchać pieśni. Była już ciężko chora.
Romanse
Konopnicka urodziła się na głębokiej prowincji, w Suwałkach. Ojcu, adwokatowi i znawcy literatury, zawdzięczała znajomość rozległych lektur. Jej szkolna edukacja ograniczyła się do krótkiego pobytu na żeńskiej pensji w Warszawie, prowadzonej przez siostry sakramentki. Tam zaprzyjaźniła się z inną, sławną później pisarką, Elizą Orzeszkową.
Kiedy miała 20 lat, zakochała się w szlachetce utracjuszu, starszym o kilkanaście lat. Ślub, piętnaście lat małżeństwa i ośmioro dzieci (dwoje zmarło zaraz po porodzie). Następnie Maria zostawiła męża i z dziećmi wyjechała do Warszawy. Dzisiaj kobiety często tak postępują, ale wówczas było to niesłychane, niespotykane i zasługujące na potępienie.
Z początku w Warszawie ciężko się jej żyło. Wychowywała dzieci i udzielała korepetycji uczennicom pensji i gimnazjów. Na męża nie mogła liczyć, że dołoży się na wychowanie dzieci, bo ten utracjusz stracił cały majątek. Poza tym nie akceptował samodzielności Marii. Mimo to Konopnicka pomagała mu później finansowo.
Od jakiegoś czasu pisała wiersze. W Warszawie zaczęła je drukować w pismach i zarabiać piórem. Jej pierwszy poemat zebrał pozytywne recenzje, w tym jedną autorstwa samego Henryka Sienkiewicza, wówczas już znanego pisarza. W ciągu kilku lat Konopnicka stała się znaną bywalczynią inteligenckich i artystycznych salonów Warszawy. I rzuciła się w wir romansów. Jej ówczesny znajomy – wybitny socjolog Ludwik Krzywicki – nazwał ją niewiastą „mocno kochliwą”.
Podobali się jej mężczyźni znacznie młodsi. Jednym z jej pierwszych kochanków – o którym wiadomo na pewno – był poznany w Pradze czeski pisarz Jaroslav Vrchlicky, młodszy od niej o 9 lat. Niektórzy złośliwie mówili, że wśród adoratorów Konopnickiej Vrchlicky to senior. Ale poza tym to była znana postać. Członek czeskiej Akademii Nauk i poseł do parlamentu austro-węgierskiego, później mianowany do literackiej Nagrody Nobla.
Kolejni kochankowie byli już tylko młodsi od Czecha. Z Jankiem Gadomskim – wpływową osobą warszawskiego środowiska literackiego – Konopnicką dzieliła różnica 17 lat. Oprócz chłopięcego uroku, poetka dostrzegła w nim szczery patriotyzm, wyrażający się w antyzaborczej działalności i publicystyce.
Następny romans przerodził się w skandal obyczajowy. Ale Konopnicka nie była temu winna. Jej adoratorem był dobrze zapowiadający się historyk Maksymilian Gumplowicz. On miał 33 lata, Maria 55. Gumplowicz do szaleństwa zakochał się w poetce, prawdopodobnie był niezrównoważony psychicznie. Prześladował ją swoimi względami. Chciał się żenić. Maria dłużej nie chciała się z nim spotykać. Skończyło się tym, że Gumplowicz zastrzelił się na placu przed hotelem w austriackim Grazu, gdzie Konopnicka wówczas mieszkała.
Przyjaciółka
Pod koniec życia, gdy jej dzieci już się usamodzielniły, Konopnicka często podróżowała po Europie. Najbardziej upodobała sobie Włochy, dokąd wyjeżdżała, żeby przeczekać polską zimę. Pozwalała jej na to dobra sytuacja materialna, która przyszła w ślad za popularnością. Stała się kimś w rodzaju dzisiejszej celebrytki z wyższej półki.
Była szanowana i tak popularna, że ze składek pieniężnych społeczeństwa kupiono dla niej – jako „dar narodowy” – skromny dworek w Żarnowcu na Podkarpaciu. Poza nią tylko Sienkiewicz dostąpił tego rodzaju zaszczytu.
Coraz częściej widywano ją z młodszą o 20 lat malarką Marią Dulębianką. Dulębianka nosiła męskie stroje, monokle, strzygła się krótko, jeździła konno, polowała. Była określana jako dziwaczka i oryginał. W Krakowie studiowała malarstwo pod kierunkiem Jana Matejki. Do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych nie przyjmowano jeszcze kobiet. Dulębianka studia malarskie odbyła w Paryżu i Wiedniu.
Dwie Marie połączyło gorące uczucie. Nie rozstawały się przez ostatnie kilkanaście lat życia Konopnickiej. Dulębianka opiekowała się coraz częściej chorującą poetką. Zimę 1909-1910 jak zwykle spędziły we Włoszech. W kwietniu wróciły do Żarnowca. Stan zdrowia Konopnickiej pogorszył się na wieść o śmierci przyjaciółki z młodych lat, Elizy Orzeszkowej. Chociaż bardzo chciała, nie mogła pojechać do Krakowa na uroczystości grunwaldzkie.
We wrześniu 1910 roku Marie odbyły ostatnią wspólną podróż – do Lwowa. Tam Konopnicka zmarła, w sanatorium Kisielki. Dulębianka była organizatorką jej pogrzebu, który stał się ogromną manifestacją patriotyczną. 50-tysięczny tłum odprowadził Marię Konopnicką na Cmentarz Łyczakowski. Nad grobem przemówił jej wielbiciel, pierwszy wielki twórca pochodzenia chłopskiego, Jan Kasprowicz.
Ryszard Sadaj
Reklama