Tajlandia. Hotel wycofa pozew przeciw Amerykaninowi za negatywną recenzję
- 10/09/2020 03:29 PM
Amerykanin oskarżony w Tajlandii o zniesławienie hotelu, któremu wystawił w internecie negatywne recenzje, uniknie procesu i kary więzienia. Hotel zapowiada wycofanie pozwu, jeśli mężczyzna publicznie przeprosi – podały w piątek lokalne media.
Zgodnie z tajlandzkimi przepisami dotyczącymi zniesławienia i przestępstw komputerowych amerykański nauczyciel Wesley Barnes mógłby zostać za to skazany nawet na dwa lata więzienia i wysoką grzywnę.Według zawartej ugody Amerykanin ma przed końcem miesiąca przekazać hotelowi „formalne i szczere przeprosiny” i wysłać odpowiednie oświadczenia do mediów, tajlandzkiej organizacji turystycznej, ambasady USA i platformy TripAdvisor.
Barnes został we wrześniu aresztowany przez tajlandzką policję imigracyjną, a po dwóch dniach zwolniony za kaucją – podał dziennik „Bangkok Post”.
Mężczyznę pozwano, ponieważ opublikował w sieci szereg negatywnych opinii na temat hotelu na wyspie Koh Chang, zarzucają mu rzekomo „współczesne niewolnictwo”. Hotel ocenił te komentarze jako zmyślone i złośliwe. Zarzucił też Amerykaninowi rasistowskie uwagi pod adresem pochodzącego z Czech menedżera.
Przyczyną sporu miała być kłótnia pomiędzy Barnesem i jego kolegą a obsługą hotelowej restauracji o 500 bahtów (61 zł) korkowego – opłaty za spożywanie alkoholu przyniesionego z zewnątrz. Według hotelu po dyskusjach z klientami personel ostatecznie odstąpił od egzekwowania tej opłaty.
Barnes twierdził natomiast, że recenzja, w której pisał o „współczesnym niewolnictwie”, nigdy nie została opublikowana, ponieważ TripAdvisor ją odrzucił. Oceniał również, że menedżer hotelu był agresywny.
Światowe media podkreślają, że obowiązujące w Tajlandii surowe przepisy dotyczące zniesławienia były wcześniej wykorzystywane do uciszania aktywistów, dziennikarzy i sygnalistów. Krytykę obrońców wolności słowa wzbudził w ubiegłym roku wyrok dwóch lat więzienia dla reporterki telewizyjnej Suchanee Cloitre za opublikowanie informacji dotyczących warunków pracy na fermie drobiu.
Andrzej Borowiak (PAP)
Reklama