Od pewnego czasu w rejonie Górskiego Karabachu trwają starcia zbrojne między siłami Armenii i Azerbejdżanu. Jest to pierwsza wojna azersko-ormiańska od 1994 roku. Wtedy konflikt zakończył się zwycięstwem Armenii, która poza samym Górskim Karabachem opanowała też fragmenty siedmiu rejonów Azerbejdżanu właściwego. Jednak przyczyny sporu między tymi państwami nie zostały wyeliminowane...
Fatalna eskalacja
W roku 1917, po rewolucji bolszewickiej, Górski Karabach stał się częścią tzw. Federacji Zakaukaskiej, która wkrótce rozpadła się na niepodległe państwa: Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Azerowie wspierani przez Turcję wkroczyli do Karabachu. Pomimo przegranej Turcji w I wojnie światowej, alianci, ignorując desperackie protesty Ormian, przyznali prawo do Karabachu Azerbejdżanowi, licząc na to, że dzięki temu zdołają w przyszłości uzyskać dostęp do złóż ropy w Baku. W 1920 roku Zakaukazie zostało zajęte przez bolszewików, którzy przyłączyli Górski Karabach do Azerbejdżanu, co miało ułatwić „eksport” komunizmu do Turcji.
W czasach ZSRR zamieszkały w większości przez Ormian Górski Karabach był autonomiczną enklawą na terenie Azerbejdżanu. Pod koniec lat 80. konflikt azersko-ormiański zaczął przybierać coraz ostrzejsze formy. W 1988 roku doszło do pogromu Ormian w Sumgaicie, w którym według oficjalnych danych zginęły 32 osoby, a według Ormian – nawet 200. Po rozpadzie ZSRR Armenia i Azerbejdżan ogłosiły niepodległość, a Górski Karabach zrobił to samo. Należy wspomnieć, że pod rządami Moskwy rejon był tak zwanym okręgiem autonomicznym, choć technicznie należał do sowieckiej republiki Azerbejdżanu. W związku z tym ogłoszenie przez Górski Karabach niepodległości wywołało natychmiastowy sprzeciw ze strony Azerów.
Górski Karabach utworzył teoretycznie suwerenne państwo, które nie jest uznawane przez żaden kraj na świecie, nawet Armenię. Podczas wojny w latach 1988-94 roku zdarzały się zbrodnie, z których najgłośniejszą była masakra Azerów w miejscowości Chodżalu, gdzie Ormianie zabili według Human Rights Watch 200 osób niebiorących udziału w walkach. Republika Górskiego Karabachu ze stolicą w Stepanakercie funkcjonuje do dziś. Choć jest mocno zintegrowana z Armenią, władze tego kraju nigdy nie zdecydowały się na jej aneksję. Obecnie 95 proc. ludności tego obszaru stanowią Ormianie.
W sumie zatem problem polega na tym, że oba państwa uważają, iż Górski Karabach powinien należeć do nich. Trwające obecnie starcia w tej części świata są najpoważniejszą eskalacją konfliktu od rozejmu zawartego przed 26 laty. Sytuacja jest tym groźniejsza, że do tradycyjnego sporu Armenii z Azerbejdżanem po stronie tego drugiego kraju włączyła się Turcja, coraz mocniej „rozpychająca się” w tym regionie. Jest to fatalny rozwój wydarzeń. W zbiorowej świadomości Ormian tkwi ludobójczy akt popełniony w roku 1915 przez Turków, którzy uśmiercili półtora miliona mieszkańców dzisiejszej Armenii.
Powroty i walka
Dziś poza granicami swojego kraju mieszka mniej więcej 6 milionów Ormian – połowa z nich w USA, a reszta w Rosji, Australii, Francji i Libanie. Największe skupisko emigrantów ormiańskich znajduje się w Los Angeles, gdzie istnieją ormiańskie szkoły, kościoły oraz biznesy i gdzie działa organizacja o nazwie Armenian National Committee of America. Szacuje się, że w południowej Kalifornii mieszka około miliona ludzi ormiańskiego pochodzenia, którzy są dobrze zorganizowani i mają pewne wpływy polityczne.
Niektórzy emigranci ormiańskiego pochodzenia są powszechnie znani i nie kryją swojej sympatii dla Armenii. Są to między innymi: Kim Kardashian, Serj Tankian, solista zespołu rockowego System of a Down, Alexis Ohanian, założyciel portalu Reddit i mąż Sereny Williams, oraz Henrikh Mkhitaryan, były piłkarz drużyny Arsenal. Dziś wszyscy ci ludzie zaangażowani są w taki czy inny sposób w akcję niesienia pomocy Armenii. Jest to zgodne z polityką rządu ormiańskiego, który począwszy od roku 2003 prowadzi program o nazwie Birthright Armenia, w ramach którego zachęca się Ormian do powrotu do kraju. Wcześniej, w latach 90., wróciło do Armenii ponad 50 tysięcy ludzi. Trend ten trwa do dziś. Ponadto po wybuchu wojny w Syrii 22 tysiące Syryjczyków ormiańskiego pochodzenia znalazło schronienie w Armenii. Ludzie ci osiedlili się w znacznej mierze w Górskim Karabachu, co wywołało alarm w Azerbejdżanie.
Niektórzy powracający do kraju emigranci czynnie włączają się do walk o Górski Karabach. W roku 1993 urodzony w Kalifornii Monte Melkonian pojechał do zupełnie mu nieznanego kraju swoich rodziców i wstąpił w szeregi ochotniczego oddziału walczącego z Azerami. Zginął na polu bitwy i jest dziś uważany za bohatera narodowego. Obecnie liczni Ormianie rozsiani po całym świecie rozważają podjęcie podobnej decyzji. Niektórzy z nich przyznają otwarcie, że chcą walczyć i że główną motywacją jest dla nich wmieszanie się Turcji do tego konfliktu, co dla nich stanowi w pewnym sensie kontynuację ludobójstwa z 1915 roku.
W Stanach Zjednoczonych w wielu częściach kraju namawianie kogokolwiek do udziału w obcych konfliktach zbrojnych jest nielegalne, ale we Francji nie ma tego rodzaju restrykcji. Podobnie jest w Libanie, gdzie student prawa urodzony w Bejrucie przygotowuje się do wyjazdu do Armenii i nie kryje, że chce wziąć czynny udział w walkach zbrojnych, choć bierze również pod uwagę pomaganie w logistyce i dystrybucji żywności.
Nie wiadomo, ilu amerykańskich Ormian snuje podobne plany. Pewne jest jednak to, że znaczna ich liczba zamierza pojechać do Armenii w ciągu najbliższych tygodni i tam na stałe się osiedlić.
Krzysztof M. Kucharski
Reklama