Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:43
Reklama KD Market

Wyspa kanibali

18 maja 1933 roku na malutką wyspę Nazino na terenie Syberii z barek wyładowano ok. 5 tysięcy ludzi. Tak jak stali, bez żadnego dobytku – pozostawiono ich samym sobie. Bezmyślna akcja była częścią wielkiego planu kolonizacji dzikich terenów ZSRR. Na wyspie oprócz traw i topoli nie było niczego. Wokół ciągnące się kilometrami bagniska i nieprzebrane nurty rzeki Ob. Po tygodniu zaczęło dochodzić do pierwszych aktów kanibalizmu... Plan Jagody W latach 1932-1933 w Związku Radzieckim, a szczególnie na obszarze dzisiejszej Ukrainy, panował wielki głód. Wywołała go, prowadzona w ramach programu wywłaszczania chłopów, polityka obowiązkowych bezlitośnie wysokich dostaw plonów dla państwa. W efekcie wielka fala mieszkańców wsi w poszukiwaniu pracy zalała radzieckie metropolie. Ich ulice szybko wypełniły się bezdomnymi i przestępcami. Niebezpieczne, pełne przemocy miasta przestały pasować do wizerunku państwa, którym rządzi socjalistyczny ład. Władze postanowiły więc oczyścić wielkie aglomeracje z niepożądanego elementu. 22 stycznia 1933 roku Stalin zlecił to zadanie funkcjonariuszowi służb specjalnych OGPU z najwyższych szczebli, Gienrichowi Jagodzie. Wprowadzono patrole na dworcach i drogach prowadzących do miast. Napływających przybyszy zawracano. Do czasu, bo Jagoda wraz z Matwiejem Bermanen, szefem systemu obozów Gułag, wpadli na pomysł, jak inaczej można zagospodarować tyle ludzkiego potencjału. W marcu 1933 roku przedstawili Stalinowi plan przesiedlenia około 2 milionów „szkodliwych społecznie pasożytów” do dzikich terenów Syberii i Kazachstanu. Osadnicy zajęliby się karczowaniem lasów, zakładaniem miast i produkcją rolną. Oczyszczanie miast Rozpoczęły się łapanki przyszłych osadników nowych terenów. Zatrzymywano nie tylko przestępców i żebraków, ale również przedsiębiorców, rentierów, kułaków, przedstawicieli byłych wyższych sfer i wszystkich innych, którzy nie pasowali do struktur społecznych nowego, idealnego komunistycznego państwa. Jeśli ktoś nie posiadał specjalnego dowodu tożsamości, który upoważniał do mieszkania w Moskwie czy Leningradzie – a ten wydawano tylko „porządnym obywatelom” – mógł być aresztowany. Ponieważ władzom miast narzucono określone normy liczbowe osób przeznaczonych do deportacji, te w pośpiechu rzuciły się do ich wypełnienia. Koniec końców na zsyłkę mógł trafić każdy. Nawet członek partii. Wystarczyło, że podczas kontroli na ulicy nie miał przy sobie dowodu. Nazwiska tych niesłusznie zatrzymanych znajdują się w moskiewskich archiwach. Był wśród nich przodownik pracy z moskiewskiej fabryki Kompriesor, Władimir Nowożyłow. Feralnego dnia wybierał się z żoną do kina. Wyskoczył z domu na chwilę, by kupić papierosy, więc dowodu nie miał przy sobie. Pech chciał, że trafił akurat na kontrolę. Od razu został aresztowany i deportowany. Igor Masłow, członek partii i pracownik gazowni, urządzał u siebie małe przyjęcie. Gdy zabrakło zakąski, wraz ze szwagrem i kolegą wyszli do pobliskiego sklepu. Żaden nie miał przy sobie dokumentu z meldunkiem. Wszystkich trzech zatrzymano i wysłano na wyspę Nazino. Podobny los spotykał nawet dzieci. 13-letnią Różę Rachamietsanową NKWD aresztowało na dworcu za włóczęgostwo, po tym jak jej mama oddaliła się na chwilę, by kupić chleb. Na przymusową wywózkę trafiła nawet żona wysokiego rangą wojskowego, niejaka Galina Gorgunowa, mimo iż miała przy sobie dowód i bilet, a w dodatku była w ciąży. Przejeżdżała przez Moskwę do swojego domu w Leningradzie. Prawdopodobnie też trafiła na wyspę Nazino. Władze mocno przyłożyły się do wyrabiania norm. Do wiosny 1933 roku aresztowano 800 tysięcy ludzi. Obóz przejściowy w Tomsku Tuż przed 1 maja milicja w Moskwie i Leningradzie otrzymała zadanie „oczyszczenia” ulic przed zbliżającym się świętem pracy. Wtedy właśnie wyłapano 6 tysięcy osób, które miały zostać wysłane do Nazino. 30 kwietnia transporty kolejowe wyruszyły do obozu przejściowego w Tomsku, gdzie dotarły po 11 dniach. Już podczas tej pierwszej podróży przymusowych przesiedleńców czekały drastyczne przeprawy. Przestępcy, którzy stanowili dużą część zatrzymanych, siłą zabierali innym buty i ciepłe odzienie. Dochodziło do pobić. Większość była bez dokumentów, po tym jak zarekwirowała je milicja jeszcze na posterunkach w Moskwie i Leningradzie. Nikomu też nie pozwolono skontaktować się z rodziną ani nic nie robiono sobie z wyjaśnień, że zatrzymanie jest najwyraźniej pomyłką. Uspokajano aresztowanych, że dostaną dokumenty z powrotem w Tomsku i że tam ich sprawa zostanie wyjaśniona. Ci, którzy zdołali przemycić dokumenty w ubraniu, musieli oddawać je bandytom, którzy wyrywali z nich kartki i robili papierosy. W Tomsku natomiast deportowani wzniecili rozruchy, bo brakowało im nawet wody pitnej. 14 maja około 5 tysięcy z nich załadowano na cztery barki, gdzie pod pokładem spędzili pięć dni płynąc do miejsca przeznaczenia, czyli na wyspę Nazino, oddaloną 500 km na północ od Tomska. Niech się pasą Naczelnik komendantury Aleksandro-Wachowskaja, w której leżało Nazino, Dmitrij Aleksandrowicz Cepkow, był przerażony na myśl, że trzeba będzie przyjąć tak liczną grupę przesiedleńców. Na dalekim odludziu brakowało nawet papieru. Urzędnicy prowadzili dokumentację na korze brzozowej. Tym bardziej nie było środków do wyżywienia kilku tysięcy ludzi, na zakwaterowanie ich i zapewnienie im pracy. Poza tym Cepkow był przekonany, że wszyscy zesłańcy to kryminaliści. Dlatego zdecydował, że nie wpuści ich do wioski Nazino, gdzie mogliby zagrozić spokojowi jej mieszkańców. Skierował barki na pobliską wyspę o tej samej nazwie. Urzędnikom cały dzień zajęło liczenie przywiezionych. Mężczyzn było 4556, kobiet 332. Razem sporo, zważywszy na fakt, że długość wyspy wynosiła niecałe 3 kilometry, a szerokość 600 metrów. Poza tym 27 ludzi zmarło na skutek wycieńczenia z powodu nieludzkich warunków podróży. Ale najgorsze było dopiero przed nimi. Wysiadający z barki nie mieli żadnych bagaży, byli często półnadzy, bez butów. Tymczasem w pierwszą noc ich pobytu na wyspie spadł śnieg. Nie było żadnego schronienia. Nie zaopatrzono ich w żadne narzędzia. Cepkow miał wtedy powiedzieć do swoich funkcjonariuszy: – Wypuśćcie ich, niech się pasą. Jedyne, co przymusowym osadnikom zapewniły lokalne władze, to 20 ton mąki. Nie było nawet gdzie jej zmagazynować, dlatego wysypano ją po prostu na brzeg. Na gwałt próbowano wybudować prymitywne piece z gliny, lecz ziemia była zbyt zmarznięta. Postanowiono więc wydzielać samą mąkę. Wtedy doszło do takich przepychanek między osadzonymi na wyspie, że straż musiała otworzyć ogień. Ponieważ ludzie nie mieli żadnych naczyń, nasypywano im porcję mąki w dłonie, a oni biegli do rzeki, by zmieszać ją z wodą, wskutek czego nabawiali się biegunki i czerwonki. Rozsypana na brzegu mąka niebawem zniknęła pod warstwami padającego śniegu i ludzie zostali pozbawieni dostępu do jakiegokolwiek jedzenia. Tym bardziej nie było go dla drugiego transportu deportowanych, którzy w liczbie około 1500 dobili do wyspy kilka dni później. Okaleczeni zesłańcy Pozostawała więc tylko możliwość ucieczki. Ale pozornie. 50 strażników strzelało bez wahania do wszystkich, którzy spróbowali tej sztuki na skleconych przez siebie tratwach. Tych, którym się udało wypłynąć poza linię strzału, nie ścigano. Nikt nie wierzył, że uda im się przetrwać w srogiej naturze Syberii. Zesłańcy, którzy pochodzili ze środowisk przestępczych, byli bardziej brutalni od strażników. Zaczęli formować gangi i dręczyć resztę deportowanych. Niebawem też, po niespełna tygodniu od wylądowania, na wyspie zaczęło dochodzić do aktów kanibalizmu. Widać było to po znajdywanych zwłokach, którym brakowało kończyn albo organów wewnętrznych takich jak płuca, wątroba czy serce. Kwitł również proceder wyrywania trupom złotych zębów, czego dowodem były okaleczone szczęki. Czasem świadkami wstrząsających scen byli mieszkańcy okolicznych terenów z ludu Ostyak, którzy zapuszczali się na wyspę Nazino, by nazbierać kory topoli. Po latach jedna z kobiet, wówczas 13-letnia dziewczynka, opowiadała, że widziała przywiązaną do drzewa kobietę, której wycięto piersi i wszystkie inne mięśnie i żywą pozostawiono samą sobie. Inna autochtonka przypominała sobie, jak już po ewakuacji wyspy trafiła do nich kobieta bez łydek. Zapytana o to, w jakich okolicznościach je straciła, odpowiedziała: – Na Wyspie Śmierci odcięli je i ugotowali. Zbrodnia bez kary Informacja o koszmarze, jaki rozgrywał się na Nazino, dotarła do naczelnika Cepkowa. Po miesiącu ostatecznie kazał on ewakuować wszystkich z wyspy i przetransportować ich w górę rzeki do różnych miejscowości, bo o powrocie deportowanych do rodzinnych stron nie było w ogóle mowy. W połowie czerwca spośród ogółem 6500 przywiezionych przy życiu pozostawało już tylko około 2900 ludzi. 157 z nich pozostawiono na wyspie na pewną śmierć, ponieważ byli tak chorzy, że nie nadawali się do transportu. W czasie podróży zmarło kilkaset osób. Spośród wszystkich przeniesionych do innych miejsc jedynie 300 nadawało się jeszcze do pracy. Lokalne władze chciały wszystko zamieść pod dywan, ale sprawą zainteresował się korespondent lokalnej gazety Wasilij Arsieniewicz Wieliczko. Ten młody aktywista partyjny przeprowadził prywatne śledztwo, a raport wysłał do samego Stalina. Koniec końców najwyżsi rangą dygnitarze partyjni z komendantury Aleksandro-Wachowskaja otrzymali jedynie reprymendy. Gorzej miał się Cepkow, który stracił stanowisko i trafił na rok do obozu pracy. Spośród strażników prześladujących osiedleńców aresztowano jedynie kilku najbardziej brutalnych. Opinia publiczna musiała poczekać jeszcze wiele lat na poznanie wstrząsającej historii. Ujawniono ją dopiero w 1988 roku w ramach polityki „głasnost”. W jej następstwie rosyjskie stowarzyszenie Memoriał, które zajmuje się badaniem radzieckich zbrodni, wysłało w 1989 roku ekspedycję, by ta zebrała relacje naocznych świadków piekła, jakie feralnego lata 1933 roku rozegrało się na wyspie Nazino. Co roku w czerwcu grupa mieszkańców Tomska podróżuje 500 kilometrów, by złożyć wieniec pod krzyżem upamiętniającym ofiary barbarzyńskiej polityki przesiedleń w państwie Stalina. Emilia Sadaj

antibes-4210409_1920

antibes-4210409_1920

mandarin-2651144_1920

mandarin-2651144_1920

Margot_Robbie_fot_Neil_Hall_EPA_Shutterstock

Margot_Robbie_fot_Neil_Hall_EPA_Shutterstock

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama