Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:47
Reklama KD Market

Bezkarny szpieg

Oleg Daniłowicz Kaługin dziś mieszka w USA i jest profesorem w Catholic University of America. Jednak przez wiele lat służył w sowieckim KGB, gdzie w 1974 r. awansował do stopnia generała. W swoim czasie był zwierzchnikiem Władimira Putina, a w latach 60. działał w Stanach Zjednoczonych jako stażysta pod przykrywką korespondenta sowieckiego radia. Pięć lat później stał się zastępcą tzw. rezydenta w ambasadzie ZSRR w USA i jednym z najważniejszych agentów KGB w Ameryce... Do Moskwy wrócił w 1972 roku i został szefem wydziału K w KGB, sekcji zajmującej się kontrwywiadem. Zdobył sobie zaufanie ówczesnego sowieckiego przywódcy, Jurija Andropowa, dzięki czemu stał się najmłodszym generałem w historii KGB. Miał pewne powody do dumy. W roku 1978 był jednym z organizatorów zamachu na bułgarskiego dysydenta Georgija Markowa, który na londyńskim moście Waterloo został ugodzony szpicą parasola skażonego rycyną. Bezpośredniego sprawcy tego morderstwa nigdy nie ustalono. Sam Kaługin przyznaje, że stało za tym KGB, a zabójcą był prawdopodobnie włoski przemytnik Francesco Gullino, który został wynajęty do wykonania tego zadania. Błyskotliwa kariera Oleg Kaługin urodził się w 1934 roku w Leningradzie, a jego ojciec były oficerem NKWD. W czasie studiów został zwerbowany przez KGB i wysłany najpierw do szkoły języków obcych, a potem do Wyższej Szkoły Wywiadu. Obie uczelnie ukończył z doskonałymi wynikami i zaczął szybko piąć się w górę w hierarchii służb specjalnych ZSRR. Kiedy znalazł się w Stanach Zjednoczonych, uważany był za wschodzącą gwiazdę sowieckiego wywiadu. Przez pewien czas sprawował bezpośrednią kontrolę nad brytyjskim szpiegiem Kimem Philbym i wszystko wskazywało na to, że prędzej czy później stanie na czele KGB. Jednak w 1980 roku wdał się w konflikt z ówczesnym szefem KGB, Władimirem Kriuczkowem, przez co został zdegradowany i przeniesiony do Leningradu na stanowisko zastępcy obwodowego szefa agencji wywiadowczej. Kiedy do władzy w ZSRR doszedł Michaił Gorbaczow, Kaługin zaczął otwarcie krytykować KGB, oskarżając agencję o stosowanie „metod o wątpliwej jakości” i o zbytnie uleganie wpływom politycznym. W końcu zwrócił się do Gorbaczowa z apelem o reformę władz służb bezpieczeństwa, co skończyło się tym, iż został na jego polecenie pozbawiony stopnia, orderów a nawet prawa do emerytury. Jednak sprawa ta przyniosła mu sporo rozgłosu i zyskała mu poparcie ze strony środowisk prodemokratycznych. Kaługin został wybrany do Dumy (rosyjskiego parlamentu), a gdy w roku 1991 doszło do puczu sierpniowego, a więc próby odsunięcia Gorbaczowa od władzy, stanął po stronie Borysa Jelcyna i uczestniczył w obronie siedziby Rady Najwyższej ZSRR, zwanej Moskiewskim Białym Domem. W związku z tym po stłumieniu puczu odzyskał rangę i wszystkie wcześniejsze przywileje, a potem został doradcą nowego szefa KGB, Władimira Bakatina. Jednak nadal krytykował rosyjską agencję wywiadowczą i opowiadał się wielokrotnie za zwiększeniem politycznej kontroli nad działaniami wywiadu. Ponieważ oficjalnie nie był już oficerem KGB, Kaługin podróżował często i bez przeszkód do Stanów Zjednoczonych, gdzie w roku 1997 złożył podanie o przyznanie mu statusu stałego rezydenta. Sprzeciwiło się temu kilku emerytowanych oficerów amerykańskiego wywiadu, w odpowiedzi na co Kaługin powiedział: – Nigdy nie uciekałem. Nie zdradziłem swojego kraju. Nigdy nie współpracowałem z inną agencją amerykańską ani też agencją innego kraju. Jestem obywatelem rosyjskim i próbuję żyć uczciwie i godnie. Mówił prawdę, ale tylko do pewnego stopnia... Obywatel USA 4 sierpnia 2004 roku Oleg Kaługin został naturalizowanym obywatelem Stanów Zjednoczonych. Jednak zanim do tego doszło, zeznawał w czasie kilku procesów przeciw domniemanym agentom sowieckim. W roku 1991 zidentyfikował George’a Trofimoffa, emerytowanego pułkownika amerykańskiej armii, jako agenta KGB o pseudonimie „Markiz”, w wyniku czego człowiek ten został skazany na dożywotnie więzienie. Kaługin ujawnił też, że prawosławny patriarcha Austrii Iriney Susemihl zajmował się werbunkiem nowych współpracowników KGB i że to on przekonał Trofimoffa do współpracy z sowieckim wywiadem. Jednak Kaługin do dziś twierdzi, że nikogo nie zdradził, ponieważ ujawnione przez niego osoby były od dawna znane amerykańskiemu wywiadowi. Mimo to Kaługin bardzo szybko popadł w niełaskę Putina. Głównie dlatego, że krytykował go za dyktatorskie zapędy i nazwał nawet „zbrodniarzem wojennym” – to ostatnie w odniesieniu do wydarzeń związanych z tak zwaną drugą wojną czeczeńską. W roku 2002 postawiono Kaługina zaocznie przed sądem w Moskwie, gdzie został skazany na 15 lat więzienia za zdradę. Ponownie odebrano mu wszystkie odznaczenia oraz stopień wojskowy. Ponieważ jednak Stany Zjednoczone i Rosja nigdy nie podpisały umowy o ekstradycji, wyrok ten jest praktycznie bez znaczenia. W roli obywatela USA Oleg Kaługin do dziś bardzo rzadko pojawia się na arenie publicznej i raczej stroni od udzielania wywiadów. Napisał jednak trzy książki: Burning Bridges, The First Directorate i Proszczaj Łubianka. Tylko ta ostatnia ukazała się na rosyjskim rynku wydawniczym. Ponadto w roku 1994 zaprojektował wspólnie z byłym dyrektorem CIA, Williamem Colbym, grę komputerową o nazwie Spycraft, która do dziś cieszy się sporą popularnością. Wywiad Jak już wspomniałem, Oleg Kaługin rzadko rozmawia z przedstawicielami mediów i stara się unikać publicznych wystąpień. Być może dlatego nigdy nie znalazł się na celowniku Kremla, tak jak wcześniej Litwinienko i Skripal. Pewne jest jednak to, że pozostaje dla Moskwy dość kłopotliwą postacią. W drugiej połowie ubiegłego roku Kaługin przerwał milczenie i udzielił obszernego wywiadu amerykańskiemu historykowi rosyjskiego pochodzenia, Jurijowi Felsztinskiemu. Jak można się było spodziewać, w czasie tej rozmowy padły liczne pytania na temat domniemanych powiązań Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. W swoich odpowiedziach Kaługin był niezwykle ostrożny. Stwierdził, że nie zna żadnych konkretnych informacji, które mogłyby sugerować, iż Kreml posiada haki na obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony, przyznał, że jest to całkiem możliwe, ponieważ Donald Trump zaczął jeździć do ZSRR w latach 70. i niemal na pewno był pilnie monitorowany przez KGB. Być może najbardziej intrygującym fragmentem tego wywiadu jest następująca wymiana zdań: Kaługin: Do roku 1962 w USA działało kilkuset Amerykanów współpracujących z KGB. Gdy w Moskwie zaczął zjawiać się Trump, zachowywał się w sposób, który zaczął natychmiast interesować KGB. Felsztinski: Co to znaczy? Kaługin: Interesował się młodymi kobietami. Jednak nie był wyjątkiem. KGB interesowała się wszystkimi zagranicznymi gośćmi, którzy zdradzali podobne zainteresowania. Felsztinski: Czy Trump mógł zostać wtedy zwerbowany? Kaługin: Mógł, ale zapewne do niczego takiego nie doszło. Natomiast pewne jest to, że moja dawna organizacja założyła mu teczkę i że jest w posiadaniu jakichś materiałów, które mogą być kompromitujące. Felsztinski: A te kobiety, z którymi rzekomo się spotykał. Czy one były przypadkowymi znajomościami, czy też były „przydzielane” przez sowiecki wywiad? Kaługin: Ogromna większość tych kobiet była kontrolowana przez KGB. Były to zwykłe prostytutki, które przez współpracę z władzami unikały aresztowań i odpowiedzialności karnej. Felsztinski: Niektórzy twierdzą, że pierwsza żona Trumpa, Ivana, była śledzona lub nawet kontrolowana przez czeski wywiad. Kaługin: To możliwe, ale jeśli tak było, to była również śledzona przez wywiad sowiecki. W przeciwieństwie do Polaków i Węgrów, Czesi zawsze z nami ściśle współpracowali. Podobnie jak Bułgarzy. Felsztinski: Dwie żony Trumpa są słowiańskiego pochodzenia i pracowały jako modelki. Czy możliwe jest to, że zostały zwerbowane przez wywiad, by nawiązać z nim bliskie kontakty? Kaługin: Wszystko jest możliwe, ale ja nic na ten temat nie wiem. W trakcie tego samego wywiadu Kaługin stwierdził, że w KGB istniał tak zwany Siódmy Dyrektoriat, który zajmował się wyłącznie śledzeniem przebywających w Rosji obcokrajowców i sporządzaniem na ten temat bardzo szczegółowych raportów. Były generał sowieckiego wywiadu jest przekonany o tym, że gdzieś na Kremlu mogą drzemać potencjalnie kompromitujące dane nie tylko o Donaldzie Trumpie, ale również o wielu innych amerykańskich politykach, niezależnie od ich orientacji politycznej. To samo może dotyczyć powszechnie znanych ludzi Hollywoodu a także np. naukowców, pisarzy, itd. Wyjątek? Postać Kaługina jest pod wieloma względami wyjątkowa. Choć był on wysokim rangą oficerem KGB, nigdy nie zdecydował się na współpracę z obcymi wywiadami, a zatem nigdy nie zdradził swojego kraju ani też nie czerpał z tego rodzaju ewentualnej zdrady jakichkolwiek korzyści finansowych. Był i jest krytykiem Kremla oraz swoich byłych mocodawców. Jednak krytyczne komentarze Kaługina mają zwykle dość wyważony ton i są dalekie od takich inwektyw, które spowodowały, że Władimir Putin i jego siepacze prawdopodobnie zdecydowali się na przeprowadzenie kilku spektakularnych zamachów, np. w Wielkiej Brytanii. Nie wiadomo oczywiście, czy Kaługin jest całkowicie bezpieczny w Stanach Zjednoczonych, choć on sam twierdzi, że nie czuje się w żaden sposób zagrożony. Oleg Kaługin ma dziś 86 lat, a zatem znajduje się u schyłku swojego życia. Nie stanowi obecnie żadnego praktycznego zagrożenia dla Kremla ani też nie prowadzi żadnej antykremlowskiej propagandy w Stanach Zjednoczonych. Do Rosji nigdy już nie będzie w stanie wrócić, chyba że w jakiś sposób unieważniony zostanie wydany na niego wyrok. Pracuje obecnie nie tylko jako wykładowca, ale również jako analityk w organizacji o nazwie Centre for Counterintelligence and Security Studies (CI Centre), a ponadto jest członkiem zarządu Międzynarodowego Muzeum Szpiegostwa, znajdującego się w Waszyngtonie. Oleg Kaługin wydaje się być jednym z nielicznych przypadków człowieka, który zerwał z KGB, a jednocześnie zdołał na Zachodzie stworzyć dla siebie nowe życie. Byli wysocy rangą agenci KGB nie mogą niestety o sobie tego powiedzieć. Wielu z nich nie żyje, ponieważ zostali zgładzeni przez swoich byłych mocodawców, albo też znajdują się w permanentnym ukryciu. O Kaługinie nie można nawet powiedzieć, że był podwójnym szpiegiem. Nigdy nie krył się z faktem, że pracował dla sowieckiego wywiadu, ale z drugiej strony nie wyjawił żadnych informacji obcym agenturom ani też nie był współpracownikiem jakichkolwiek wywiadów innych krajów. W tym sensie jest postacią dość unikalną i niemal wszystko wskazuje na to, że pozostanie w Stanach Zjednoczonych w dość komfortowej sytuacji aż do śmierci. Z drugiej strony, poczynań Putina i spółki nikt nie jest w stanie przewidzieć. Bądź co bądź Sergiej Skripal – który został w Wielkiej Brytanii otruty przed dwoma laty, a znalazł się na Zachodzie w wyniku oficjalnej wymiany szpiegów – też mógł się czuć bezpiecznie, co jednak okazało się ułudą. Ewentualny zamach na życie Kaługina wydaje się obecnie mało prawdopodobny. Chyba że z jakichś powodów zostanie on uznany przez Kreml za człowieka groźnego dla obecnych władz. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama