Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:56
Reklama KD Market

Pandemiczna głupawka

Pandemia, która nadal króluje, postawiła wszystko na głowie. Niemal codziennie dzieje się coś dziwnego, szokującego lub niewytłumaczalnego. W Berlinie tysiące ludzi znalazło się w okolicach Bramy Brandenburskiej, by protestować przeciw rządowym nakazom noszenia w miejscach publicznych masek. Nie wiem, dlaczego im te maski przeszkadzają i co z protestu tego ma wyniknąć, ale w pewnym sensie każdy ma niezbywalne prawo do zarażenia się, a nawet strzelenia kopytami, jeśli taka jest jej lub jego wola. W stanie Vermont, w pobliżu miejscowości West Addison, na pole uprawne należące do Josepha Marszalkowskiego (Polak jak zwykle potrafi) spadła z nieba proteza nogi. Joe zabrał ją do domu, bo nie bardzo wiedział, co zrobić. Po pewnym czasie w lokalnych mediach ukazała się wiadomość, iż sztuczna noga należy do niejakiego Chrisa Marckresa, który – z nudów wywołanych pandemiczną izolacją – postanowił wykonać skok ze spadochronem w ramach usług świadczonych przez firmę Vermont Skydiving Adventures. Niestety w czasie tego skoku odpadła mu kończyna. Mimo to wylądował pomyślnie, a potem udało mu się znaleźć zgubę. Tymczasem na Filipinach prezydent Rodrigo Duterte, znany głównie z tego, że jest zdrowo stuknięty, zasugerował publicznie, że maski noszone przez ludzi można dezynfekować benzyną. Ministerstwo zdrowia zmuszone zostało do wydania natychmiastowego ostrzeżenia, że z porady tej nie należy korzystać, choć ja uważam, że jeśli już dezynfekować, to najlepiej paliwem lotniczym, które lepiej się jara. Wreszcie w Wielkiej Brytanii, w trakcie wirtualnego posiedzenia jednej z komisji Izby Gmin, przed twarzą jednego z uczestników tego wydarzenia, posła Johna Nicolsona, nagle pojawiła się puszysta kita jego kota. Mimo to parlamentarzysta kontynuował swojego wystąpienie, choć w eterze rozległy się chichoty innych posłów. O wiele poważniejsze jest to, że pandemia skłania wielu do snucia egzotycznych teorii spiskowych. Nie trzeba było długo czekać, by po wybuchu kolejnych ognisk choroby pojawiły się głosy, że to wina działania tajnych laboratoriów, w których pracowano nad zabójczymi wirusami. Co więcej, najbardziej „kreatywni autorzy” sugerują, że koronawirus został specjalnie „wypuszczony” na wolność, aby zatuszować działanie technologii 5G na ludzki organizm. Pojawiły się też teorie, że pandemia tak naprawdę nie istnieje, a ludzie chorują w wyniku działania „szkodliwych fal”, wydzielanych przez wieże transmisyjne telefonii komórkowej. Niektórzy wymyślają nawet fikcyjne schorzenia, jak np. „zespół 5G”, tylko po to, aby szerzyć dezinformację i przyczyniać się do szerzenia paniki. Zespół 5G zapewne istnieje i wymaga skutecznego leczenia psychiatrycznego, co jednak z obecną pandemią nie ma nic wspólnego. Ja sam, à propos, od kilku miesięcy posiadam telefon korzystający z technologii 5G i jak dotąd nie wystąpiły u mnie jakiekolwiek objawy. Chyba że chodzi o to, iż falę 5G rzucają się na mózg, bo wtedy wszystko jest możliwe. Dla przypomnienia, gdy w Europie w XIV wieku wybuchła epidemia dżumy, czyli „czarnej śmierci”, w wyniku której zmarł co trzeci mieszkaniec kontynentu, też krążyły dość egzotyczne teorie, choć nie można było wtedy zrzucić winy na telefonię komórkową. Przyczyn pojawienia się śmiertelnej choroby doszukiwano się działaniu trucicieli, Żydów i „złych chrześcijan”. Inni łączyli jej działanie z „morowym powietrzem”, jak określano dawniej różne zarazy przenoszone drogą kropelkową. Powstało nawet wiele specjalnych modlitw wznoszonych w celu ochrony przed jego skutkami. Natomiast Jean Venette w Kronice Łacińskiej wiązał dżumę z astrologią, pisząc w 1348 roku: „Widziano w Paryżu w kierunku zachodnim wielką gwiazdę mocno w ciemnościach świecącą. Możliwe, że była to przepowiednia epidemii, która nastąpiła potem w Paryżu, w całej Francji i gdzie indziej”. Innymi słowy, człowiek zawsze znajdzie sobie jakiś spisek do wyjaśnienia tajemnic. Jeśli ktoś uważa to wszystko za śmieszne, to ma rację, ale nie każdemu jest do śmiechu. Nie tak dawno w Internecie pojawiła się wieść, iż wirusa można zwalczyć przez picie izopropanolu (alkoholu wykorzystywanego głównie w przemyśle). W Turcji kilkadziesiąt osób zmarło w wyniku zatrucia się tą substancją. Nie lepiej jest w USA, gdzie stawiano na zbawienne rzekomo skutki stosowania leku na malarię, hydroksychlorochinę, nie wspominając o żartobliwych rzekomo sugestiach, by pić środki dezynfekujące lub przywalać chorobie silnymi strumieniami skoncentrowanego światła. Na szczęście większość skutków wirusowego pomieszania z poplątaniem prowadzi zwykle do komicznych następstw. W stanie Rhode Island doszło do wydarzenia, w ramach którego tamtejszy urząd podatkowy wysłał 175 czeków ze zwrotem nadpłat, głównie do właścicieli biznesów. Problem w tym, że na czekach tych widniał podpis Walta Disneya oraz Myszki Miki, a nie stanowego skarbnika. Disney już od dawna nie żyje, a osławiona Myszka nigdy nie istniała poza światem animowanych filmów, a zatem podpisy pod stanowymi wypłatami posiadały mizerną wartość. Pracownicy Rhode Island Division of Taxation szybko zorientowali się, że zaszła pomyłka i czeki unieważnili, by wysłać nowe, już z prawidłowym podpisem. Wyjaśnili jednocześnie, że do błędu doszło w wyniku „pośpiechu związanego z pandemią”. Podpisy Disneya i Myszki Miki były używane w czasie testów maszyny drukującej czeki i ktoś zapomniał je usunąć. Ja bym na miejscu odbiorców tych czeków schował je do szuflady, gdyż jestem pewien, że prędzej czy później będą warte znacznie więcej niż wypisana na nich suma. Kolekcjonerzy z pewnością już zacierają ręce. Chciałbym jednak wiedzieć, na jakich zasadach wybierane są podpisy do czeków próbnych. Skoro wykorzystano Myszkę Miki oraz Disneya, dlaczego nie skorzystać z podpisów Józefa Stalina, Jamesa Bonda, słonia Dumbo, Fidela Castro lub nawet Adolfa Hitlera. Jestem pewien, że czeki takie zostałyby zaakceptowane bez zmrużenia oka, ponieważ banki już dawno przestały zwracać uwagę na takie drobne szczegóły. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama