Światowe media coraz częściej obiegają mrożące krew w żyłach opowieści o kolejnych atakach rekinów na ludzi. Wyłania się z nich przerażający wizerunek oceanicznej bestii polującej na człowieka i siejącej śmierć. Dziwi to ichtiologów, którzy przekonują, że niesprowokowane ataki rekinów na ludzi są bardzo rzadkie. Zdaniem naukowców mamy większą szansę zginąć od uderzenia piorunem niż w paszczy żarłacza białego...
Z zębem rekina w nadgarstku
Niedawno portale informacyjne zelektryzowała wiadomość o ataku rekina na surfującą u wybrzeży Australii kobietę. 15 sierpnia w godzinach porannych przy Shelly Beach niedaleko Sydney 35-letnia Chantelle Doyle wraz z mężem oddawała się sportom wodnym, gdy nagle jej nogę pochwycił żarłacz biały, ściągnął z deski surfingowej i zaczął wciągać pod wodę. Z pomocą ruszył mąż kobiety, który błyskawicznie skoczył na rekina i zadawał mu ciosy tak długo, aż ryba nie zwolniła ucisku. Chantelle udało się wydostać żywą na plażę. Jednak obrażenia były na tyle poważne, że konieczna była natychmiastowa operacja.
Historia, chociaż prawdziwa, przyczynia się do budowania przez media groźnego wyobrażenia o rekinach. Ichtiolodzy twierdzą, że nic bardziej mylnego. Zwracają przy tym uwagę na fakt, że w morzach i oceanach żyją jeszcze dwa inne gatunki zwierząt, dla których człowiek może stać się łupem – orka i kaszalot – a mimo to nie przedstawia się ich w kategoriach zagrożenia dla ludzi.
Nie oznacza to, że rekiny nie mogą być groźne. Jak najbardziej są. Do najgłośniejszych ataków należy przypadek Rodneya Winstona Foxa, australijskiego producenta filmów dokumentalnych o rekinach. W 1963 roku jeden z nich do tego stopnia zmasakrował ciało filmowca, że przeżycie Foxa niektórzy skłonni są rozpatrywać w kategoriach cudu. Brzuch mężczyzny został całkowicie otwarty, wszystkie żebra po jednej stronie ciała zostały połamane, przepona była pęknięta, płuca rozprute, tętnica na wierzchu a śledziona odkryta. Mężczyzna po dziś chodzi z zębem rekina wbitym w jego nadgarstek.
Historia Amerykanki Bethany Meilan Hamilton, której u wybrzeży Hawajów w 2003 roku, gdy miała 13 lat, żarłacz tygrysi odgryzł rękę, doczekała się nawet ekranizacji filmowej. Jej stan był bardzo poważny. Straciła 60 procent krwi. Na szczęście dziewczynkę udało się uratować. Co więcej, mimo przeżytej traumy Bethany wróciła do uprawiania surfingu i dziś jest zawodowym surferem. Jednoręka sportsmenka odnosi sukcesy w licznych zawodach.
Jeden z najgłośniejszych masowych ataków rekinów na ludzi miał miejsce po zatopieniu amerykańskiego krążownika USS Indianapolis. Tego samego, który dostarczył na wyspę Tinian ładunek nuklearny do bomb atomowych spuszczonych potem na Hiroszimę i Nagasaki. 30 lipca 1945 roku, w drodze powrotnej z tej tajnej misji, krążownik został storpedowany przez japoński okręt podwodny I-58 w rejonie Morza Filipińskiego. Na pokładzie USS Indianapolis znajdowało się 1195 osób. Około 300 z nich zginęło od razu w wyniku eksplozji torped. Reszta przez cztery dni dryfowała na otwartym morzu w kamizelkach ratunkowych.
Gdy w końcu nadeszła pomoc, udało się uratować 316 osób. Pozostali zginęli już w wyniku braku wody pitnej i pożywienia, zatrucia solą oraz pożarcia przez rekiny żarłacza białopłetwego, który w rejonie zatopienia krążownika miał swoje żerowisko. Gatunek ten żyje w głębokich wodach i rzadko pokazuje się u wybrzeży, gdzie najczęściej dochodzi do ataków rekinów na ludzi. Zwykle jego ofiarą padają rozbitkowie na otwartym morzu.
A jednak to właśnie żarłacz białopłetwy był odpowiedzialny również za serię ataków na nurkujących turystów u wybrzeży Morza Czerwonego w 2010 roku. Dramatyczne sceny rozegrały się w popularnym egipskim kurorcie Sharm el-Sheikh. Troje turystów rosyjskich straciło rękę lub nogę. Czwarty poszkodowany, Ukrainiec, nie doznał poważnych obrażeń. Kilka dni później morze wyrzuciło na brzeg ciało jeszcze jednej ofiary, 70-letniej Niemki. Dlaczego żarłacze białopłetwe podpłynęły tak blisko brzegu? Prawdopodobnie zwabił je przepływający w pobliżu statek ładunkowy, który wrzucił do morza martwą owcę.
Krwawe statystyki
Mimo iż przytoczone historie pełne są drastycznych wydarzeń, naukowcy przekonują, że statystycznie rekiny nie stanowią aż tak wielkiego zagrożenia dla człowieka. Po pierwsze spośród ponad 489 gatunków rekinów, zwykle jedynie trzy pojawiają się w relacjach o atakach na ludzi – żarłacz biały, tygrysi i tępogłowy. Na dodatek, jak twierdzą badacze, ataki te są zwykle wynikiem pomyłki. Surferzy na deskach przypominają rekinom foki, które są ich ulubionym przysmakiem.
Również liczba krwawych incydentów z udziałem człowieka i rekina jest względnie niewielka. Pomiędzy rokiem 1958 a 2016 miało miejsce 2785 potwierdzonych niesprowokowanych ataków rekinów na ludzi, z czego 439 miało skutek śmiertelny. Przyjmuje się, że średnio co roku rekiny atakują 70 osób, w wyniku czego śmierć ponosi do pięciu ofiar. Do największej liczby incydentów dochodzi w Stanach Zjednoczonych (głównie u wybrzeży Kalifornii i Florydy). Od roku 1958 miało tu miejsce 1105 ataków.
Jednak to w Australii zanotowano najwięcej jak do tej pory przypadków śmiertelnych – 539 ataków, w wyniku których 76 osób straciło życie. Portal gromadzący dane na temat ataków rekinów na ludzi, International Shark Attack File podaje, że w 2019 roku doszło do 140 groźnych interakcji. 64 spośród nich zaklasyfikowano jako niesprowokowane ataki rekinów. Pięć ofiar żarłaczy poniosło śmierć. Aż 53 procent incydentów dotyczyło osób na deskach surfingowych, co zdaje się potwierdzać tezę, że rekiny w tych wypadkach wzięły człowieka za fokę.
Zdaniem świata nauki statystyki nie pozwalają traktować rekina jako głównego źródła niebezpieczeństwa, jakie czyha na człowieka w wodzie. O wiele więcej osób ginie w wyniku utonięcia. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że rocznie topi się około 320 tysięcy ludzi. Nawet prawdopodobieństwo śmierci w wyniku trafienia piorunem jest dużo wyższe. Na całym świecie ginie z tego powodu nawet 24 tysiące ludzi każdego roku. Natomiast z powodu ugryzienia przez psa do amerykańskich szpitali trafia średnio tysiąc poszkodowanych i to codziennie. Nie przeszkadza to jednak ludziom nazywać psa największym przyjacielem człowieka spośród wszystkich zwierząt.
Precedens z New Jersey
Dlaczego zatem to właśnie rekin cieszy się tak złą sławą? I traktowany jest jak największe zło czyhające na ludzi w wodzie? Wszystko na skutek wydarzeń, które miały miejsce w 1916 roku u wybrzeży New Jersey i zmieniły o 180 stopni myślenie ówczesnych ludzi o rekinach. Aż do tamtej pory uważano, że rekin nie jest skłonny polować na człowieka, a nawet, że jego szczęki nie są na tyle silne, by mogły poważnie uszkodzić ludzką nogę.
Jednak kiedy pomiędzy 1 a 12 lipca doszło do całej serii ataków, w wyniku których czworo ludzi zginęło, a jedna została ranna, opinia publiczna wpadła w panikę. Na dodatek dwa z tych krwawych incydentów miały miejsce w rzece mającej ujście w morzu, gdzie nikt rekinów się nie spodziewał (teraz wiadomo już, że żarłacze tępogłowe zapuszczają się do słodkich wód). Rekin zaatakował m.in. 11-letniego chłopca. Mężczyzna, który próbował go ratować, również padł ofiarą drapieżnika.
Ataki z wybrzeża New Jersey trafiły na pierwsze strony gazet w całych Stanach Zjednoczonych. Miasteczka wypoczynkowe instalowały w morzu metalowe sieci, by wydzielić dla przyjeżdżających turystów bezpieczne miejsca do pływania. Ale panika była tak ogromna, że frekwencja na plażach w niektórych rejonach New Jersey zmalała o 75 procent, a właściciele kurortów dotkliwie odczuli nagły spadek napływu turystów.
Prezydent Woodrow Wilson zwołał nawet posiedzenie rady ministrów, by omówić kwestię krwawych ataków. Gubernator stanu New Jersey obiecał nagrody dla łowców rekinów. Na skutek tego na Wschodnim Wybrzeżu złowiono wówczas setki rekinów. To właśnie wtedy media po raz pierwszy wykreowały wizerunek rekina ludojada. Efekt został dodatkowo wzmocniony przez kultowy film Szczęki, wyreżyserowany w 1975 roku przez Stevena Spielberga, i dalsze obrazy z tego cyklu.
Rekin ofiarą człowieka
Ponura sława rekina odbiła się źle głównie na samych rekinach. Peter Benchley – autor powieści, na podstawie której powstał kultowy horror – zasugerował kiedyś, że nie napisałby tej historii, gdyby wiedział, jakie skutki będzie to miało dla populacji tych niezwykłych ryb. Tabuny wędkarzy rzuciły się w morza, by pomścić ofiary ludojada ze Szczęk, zabijając dla zabawy tysiące rekinów. Oprócz tego przy wielu plażach zaczęto na masową skalę zakładać w wodach bariery ochronne w postaci sieci, w które łapią się rekiny i unieruchomione giną śmiercią głodową. Sieci sieją też spustoszenie pośród innych zwierząt morskich, w tym żółwi. Dlatego ekolodzy biją na alarm, apelując o zaprzestanie stosowania tak barbarzyńskiego środka prewencji przed atakami rekinów na ludzi.
Jakby tego było mało, rekiny są na masową skalę poławiane dla celów konsumpcyjnych. Szacuje się, że rocznie ludzie zabijają 100 milionów tych ryb. Są one wykorzystywane zwłaszcza w kuchniach Japonii, Indii czy chociażby Australii, gdzie w popularnym daniu fish & chip (z ang. ryba z frytkami) najczęściej serwuje się właśnie mięso rekina. Wielkim przysmakiem jest zupa z płetwy rekina. Kłusownicy wyławiają żywe rekiny i po odcięciu płetw wrzucają z powrotem do morza ranne ryby, które następnie giną. W latach od 1996 do 2000 około 38 milionów rekinów zabito dla ich płetw. Obecnie proceder ten został ograniczony przez regulacje prawne wprowadzone m.in. przez Stany Zjednoczone, a także Unię Europejską. Jednak wiele dekad rewanżu na ludojadzie zrobiło swoje. Dziś jedna czwarta gatunków rekina jest zagrożona wyginięciem.
Nie daj się złapać!
A co robić, by uniknąć bliskiego spotkania z tym morskim drapieżnikiem? Po pierwsze nie należy pływać w pojedynkę ani oddalać się zbytnio od brzegu. Rekiny mają skłonność do atakowania samotnych celów. Trzeba unikać kąpieli w morzu o świcie i o zmierzchu – wtedy rekiny są najbardziej aktywne i mają wyostrzone zmysły – oraz w pobliżu miejsc wędkowania.
Nie powinno się mieć na sobie biżuterii, ponieważ drapieżnik może ulec złudzeniu, że światło odbija się od łusek ryby. Niewskazana jest również kolorowa odzież, bowiem oko rekina łatwo dostrzega kontrasty. Jego węch jest również bardzo rozwinięty, dlatego nie należy wchodzić do wody, jeśli na ciele mamy jakieś rany lub zadrapania. Podczas poruszania się w wodzie należy minimalizować pluskanie.
Emilia Sadaj
Reklama