Sobota była kolejnym dniem antyrasistowskich protestów w wielu miastach Ameryki. W Austin w Teksasie doszło do strzelaniny, w wyniku której zginął uczestnik marszu. W Seattle demonstranci podpalili baraki na budowie domu poprawczego.
Postrzelenie ze skutkiem śmiertelnym zostało potwierdzone przez policję w Austin w stanie Teksas. Nie było więcej ofiar, ani rannych po rozpędzeniu przez policję marszu, który odbywał się pod hasłem "Black Lives Matter". W Austin protestowała setka osób - podaje Reuters.
Do gwałtownych zajść doszło w sobotę w mieście Seattle. Ich dramatyczny przebieg został sprowokowany wydarzeniami w pobliskim Portland w stanie Oregon, gdzie dochodzi do starć agentów federalnych z manifestantami. Decyzją Białego Domu również do Seattle zostali wysłani funkcjonariusze podlegający rządowi federalnemu, co wywołało niezadowolenie wśród miejscowych.
Policja w Seattle potwierdziła w sobotę, że użyła kul gumowych dla rozproszenia w sobotę po południu tłumu, jaki zgromadził się przed placem budowy domu poprawczego i sądu dla nieletnich w hrabstwie King. Wcześniej uczestnicy marszu "Black Lives Matter" podpalili tam kontenery i baraki używane przez ekipy budowlane.
Policja podała na Twitterze, że "wraz ze strażą pożarną pracuje nad tym, by zapewnić dostęp do miejsc ogarniętych pożarem". Za podpaleniem miała stać mała grupa uczestników kilkusetosobowego marszu - wskazano.
Po zamieszkach aresztowano łącznie 25 osób. Jeden z policjantów jest ranny. Trafił do szpitala z poparzeniami nóg, po odpaleniu przez manifestantów rac.
Do protestów w Seattle przyłączyły się też ubrane na żółto "Moms of Seattle", które starają się oddzielać kordonem manifestantów od funkcjonariuszy służb porządkowych. Inicjatywa jest wzorowana na akcji zorganizowanej w Portland.
"Widziałyśmy, co się tam dzieje i postanowiłyśmy włączyć się do akcji, wyrażając przy tym solidarność z Mamami z Portland" - powiedziała agencji Reutera Lhorna Murray - inicjatorka ruchu z Seattle.
Decyzja o wysłaniu agentów federalnych do Portland i ich modus operandi wywołała protesty władz stanowych. Wyjaśnień od Białego Domu domagają się deputowani z Partii Demokratycznej w Kongresie.
Prokurator federalny dla zachodniego dystryktu stanu Waszyngton, gdzie znajduje się Seattle, Brian Moran podkreślił w piątek w specjalnym oświadczeniu, że agenci federalni stacjonują w Seattle, by chronić nieruchomości i budynki federalne, a także - by zapewnić funkcjonowanie znajdujących się w nich instytucji użyteczności publicznej.
Administracja Trumpa wysłała również policję federalną do Chicago, Kansas City i Albuquerque w Nowym Meksyku.
Antyrasistowskie protesty rozpoczęły się po 25 maja, gdy nieuzbrojony, czarnoskóry Amerykanin George Floyd zmarł po aresztowaniu go w Minneapolis za domniemaną próbę zapłacenia fałszywym banknotem 20-dolarowym. Policjant udusił go, przygniatając do ziemi i klęcząc na jego szyi przez ponad 8 minut. (PAP, tos)
Reklama