„Jesteśmy na początku walki, to nie jest koniec” – powiedziała Amika Tendaji z Black Lives Matter Chicago. „Widziałam bezprawnie działającą policję, która nie potrafi dochowywać prawa, którego obiecała dochowywać.”
Jeden z pozwów ma na celu zablokowanie wysłania do Chicago dodatkowych agentów rządu federalnego. Członkowie Black Lives Matter Chicago mówią, że jeśli ci przyjadą do miasta, powtórka zdarzeń z Portland jest nieunikniona. Grupa złożyła również wniosek o nakazanie chicagowskiej policji zaprzestania użycia nadmiernej siły.
Grupa powołuje się na przebieg protestu z piątku 17 lipca, kiedy policja starła się z protestującymi przy pomniku Krzysztofa Kolumba w Grant Park. Szef chicagowskiej policji David Brown twierdzi, że protestujący zaatakowali funkcjonariuszy, a zamieszki były przygotowane i zaplanowane wcześniej, natomiast Black Lives Matter Chicago dowodzi, że policja bezprawnie użyła gazu, pałek, a także dokonała aresztowań mimo prawa do wolności zgromadzeń.
Grupa Black Lives Matter pozwała również związek zawodowy policji (Fraternal Order of Police) i jego szefa za próbę zdławienia prawa do pierwszej poprawki, bo za taką uważa żądanie interwencji sił federalnych w Chicago.
Black Lives Matter Chicago naciska na burmistrz Lori Lightfoot i władze miejskie – chce przesunięcia funduszy przeznaczonych na policję na inne cele, takie jak szkoły i edukacja oraz instytucje zdrowia psychicznego, wszystko po to, żeby w dłuższej perspektywie wpłynąć na poziom przemocy w mieście. Zdaniem Black Lives Matter, większa liczba funkcjonariuszy na ulicach nie jest właściwą odpowiedzią na problem rosnącej przemocy w mieście.
(kk)