Od środy Chiny prowadzą manewry na Morzu Południowochińskim. W sobotę marynarka wojenna USA poinformowała, że wysłała na te wody na własne ćwiczenia dwa lotniskowce USS Nimitz i USS Ronald Reagan, by - jak wyjaśniła - wspierać wolny i otwarty region Indo-Pacyfiku.
Chociaż cytowany przez amerykański dziennik "Wall Street Journal" admirał George M. Wikoff stwierdził, że nie jest to reakcja na chińskie manewry, to okręty sił USA pojawiły się tam w czasie kolejnego wzrostu napięć. Wcześniej Pentagon skrytykował manewry sił ChRL jako utrudniające "wysiłki zmierzające do rozładowania napięć i utrzymania stabilności" na tym akwenie.
Chińskie manewry, które mają potrwać do niedzieli, rozpoczęły się wkrótce po szczycie państw Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN). We wspólnej deklaracji ze szczytu, który w dobie pandemii koronawirusa odbywał się na zasadzie wideokonferencji, wezwano do przestrzegania prawa międzynarodowego i deeskalacji na wodach, do których roszczenia oprócz Chin zgłaszają również Wietnam, Filipiny, Malezja, Tajwan i Brunei.
Manewry odbywają się w rejonie Wysp Paracelskich, uważane zarówno przez Chiny, jak i Wietnam za swoją własność. Dzień po rozpoczęciu ćwiczeń władze w Hanoi wysłały do Pekinu notę, w które skrytykowały decyzję o ich przeprowadzeniu. Wietnamscy dyplomaci napisali, że stanowi to poważne naruszenie suwerenności ich kraju i jest szkodliwe dla relacji Pekinu z dziesięcioma krajami członkowskimi ASEAN.
Minister obrony narodowej Filipin Delfin Lorenzana powiedział, że działania Pekinu oznaczają "dzwonek alarmowy" dla wszystkich państw mających interesy na spornym akwenie. Jak zauważył, Chiny mogłyby organizować ćwiczenia wewnątrz swojej wyłącznej strefy ekonomicznej; czynienie tego na spornych wodach uznał zaś za działanie prowokacyjne.
W ostatnich miesiącach na Morzu Południowochińskim doszło do wielu incydentów z udziałem chińskich okrętów straży przybrzeżnej oraz kutrów i statków badawczych Malezji, Wietnamu i Filipin. W styczniu Indonezja oskarżyła Pekin o wtargnięcia na swoje wody w rejonie Wysp Natuna i wysłała tam okręty, myśliwce i oddziały wojska. W kwietniu władze w Hanoi oskarżyły Chińczyków o zatopienie wietnamskiego trawlera.
Rząd w Pekinie rości sobie historyczne prawa do 90 proc. obszaru Morza Południowochińskiego. Przez te strategiczne i bogate w zasoby wody odbywa się tranzyt większości chińskich towarów. Z kolei Stany Zjednoczone od lat prowadzą tam patrole, które określają mianem "ćwiczeń swobody żeglugi".
Z Kuala Lumpur Tomasz Augustyniak (PAP)
Reklama