Pewnego dnia w roku 2018 Maria Jaramilla, mieszkanka kolumbijskiej wsi Doradal nad rzeką Rio Magdalena, usłyszała w nocy przerażający głos przestraszonego muła, znajdującego się na terenie jej gospodarstwa. Gdy wybiegła przed dom, jej oczom ukazał się niezwykły widok – na trawniku stał hipopotam. Od tego czasu te wielkie zwierzęta często pokazują się w okolicy Doradal. Czasami wychodzą nawet na lokalne boisko piłkarskie, gdzie jedzą trawę...
Prezent od Escobara
Szacuje się, że obecnie w Rio Magdalena żyje około 80 hipopotamów. Nie są to oczywiście zwierzęta, dla których Kolumbia jest naturalnym środowiskiem. Wszystkie ssaki obecne dziś w tym kraju są potomkami czterech hipopotamów, które w latach 80. sprowadził do kraju Pablo Escobar, król gangu narkotykowego w Medellin. W swojej posiadłości zwanej Hacienda Napoles posiadał on prywatne zoo, w którym prócz hipopotamów były również słonie, żyrafy i tygrysy.
Gdy w roku 1993 Escobar został wytropiony i zastrzelony przez żołnierzy specjalnego oddziału antynarkotykowego, Hacienda Napoles została w zasadzie porzucona, a większość zwierząt z ogrodu zoologicznego wymarła lub znalazła nowe lokum. Jednak w przypadku hipopotamów było zupełnie inaczej. W okolicy pełno jest zbiorników wodnych oraz łąk, co w sumie sprawiło, że wypuszczone nagle na wolność ssaki znalazły tam niemal idealne warunki do życia i rozmnażania się. Dziś ich liczba jest na tyle duża, że budzi to poważne zaniepokojenie lokalnych władz.
Są dwa powody do zmartwienia. Po pierwsze, dorosłe hipopotamy ważą średnio 3 tony i mogą być agresywne w stosunku do ludzi, szczególnie wtedy, gdy czują się w jakiś sposób zagrożone. W Afryce zabijają one więcej osób niż drapieżniki. W Kolumbii jak dotąd nie doszło do żadnej tragedii z udziałem hipopotamów, ale jest to z pewnością możliwe. Giver Cardona wcześniej tego roku zawiózł motocyklem swoją żonę do pracy. Gdy wracał o świcie do domu drogą biegnącą wzdłuż krawędzi Hacienda Napoles, nagle zderzył się w półmroku z jakimś ogromnym czarnym obiektem. Nic poważnego mu się nie stało – na jego szczęście hipopotam siedzący na środku drogi przestraszył się i uciekł.
Drugie zmartwienie dotyczy ekologii. Obecność hipopotamów w Kolumbii może zagrażać lokalnej faunie i florze. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z University of California w San Diego, hipopotamy zmieniają w istotny sposób chemiczną charakterystykę wody w Rio Magdalena. Zwierzęta te żywią się w nocy, a w dzień wylegują się dla ochłody w wodzie, do której wydzielają odchody. Biolog Jonathan Shurin twierdzi, że jeśli populacja hipopotamów będzie nadal rosła, doprowadzi to do wymarcia wielu gatunków roślin i zwierząt, dla których wody rzeki są niezbędnym składnikiem ich życia.
Sterylizacja olbrzymów?
Lokalne władze rozważają różne metody rozwiązania tego problemu. Jest to jednak o tyle trudne, że tubylcy przyzwyczaili się do obecności hipopotamów w ich okolicy i promują je jako niezwykłą atrakcję turystyczną. Oznacza to, że eksterminacja zwierząt raczej nie wchodzi w rachubę. Pracownicy organizacji Cornare, zajmującej się ochroną środowiska naturalnego w Medellin i okolicach, opracowali plan sterylizacji samic hipopotamów. Nie jest to jednak zadanie łatwe. Wymaga pojmania zwierzęcia i poddania go narkozie, natomiast sam proces sterylizacji wymaga ponad 3 godzin pracy weterynarzy. Jeśli jednak plan ten nie zostanie zrealizowany, za 10 lat populacja hipopotamów w Kolumbii będzie 4-krotnie większa.
Mimo wszystkich problemów związanych z importem hipopotamów do Kolumbii przez Escobara, niektórzy badacze są zdania, że z czysto ekologicznego punktu widzenia istnieją też pewne pozytywy, o których się często zapomina. John Rowan z University of Massachusetts opublikował ostatnio wraz ze swoim zespołem pracę, w której argumentuje, że hipopotamy w Kolumbii prowadzą do odradzania się niektórych zjawisk nieobecnych w tym kraju od tysięcy lat. Jego zdaniem hipopotam – jako wielki roślinożerca – zaczyna pełnić rolę podobną do tych, jaką odgrywały przed tysiącami lat takie zwierzęta jak mamuty, prehistoryczne leniwce i torbacze.
Rowan jest zdania, że hipopotamy mają mniej więcej taką samą masę oraz dietę jak te pradawne istoty. – Przybysze z Afryki – twierdzi – nie zastępują oczywiście w pełni wymarłych zwierząt prehistorycznych, ale są w stanie odnawiać ekologię tych terenów w sposób, jaki jeszcze do niedawna wydawał się niemożliwy. Inny członek zespołu Rowana, Erick Lundgren, argumentuje, że – wbrew wcześniejszym prognostykom – fekalia hipopotamów nie tylko nie szkodzą zbiornikom wodnym w Kolumbii, ale są w stanie wspomagać rozwój ryb i innych organizmów wodnych.
Poglądy tego rodzaju są w świecie nauki nieco szokujące, gdyż dotychczas przeważała opinia, że gatunki inwazyjne, czyli takie, które zostały sprowadzone na jakieś terytorium w sposób sztuczny, zwykle mają wyłącznie negatywny wpływ na środowisko naturalne. Tymczasem Rowan i spółka uważają, że nie zawsze tak jest i że czasami należy przyglądać się bliżej wpływom inwazyjnych gatunków w odległej przyszłości.
Los hipopotamów w Kolumbii, zwanych czasami „hipopotamami kokainowymi”, nadal stoi pod dużym znakiem zapytania. Escobar nie miał żadnych przemyśleń ekologicznych w chwili, gdy sprowadzał te zwierzęta do swojego kraju. Dla niego była to po prostu atrakcja, którą mógł sobie kupić. Dziś jednak jest to nie tylko istotny problem, ale również ciekawy przyczynek do naukowych dyskusji.
Andrzej Malak
Reklama