Radny: Centralna część Queensu epicentrum w nowojorskim epicentrum koronawirusa
- 04/10/2020 02:13 PM
Jako epicentrum w nowojorskim epicentrum koronawirusa określił radny miejski Daniel Dromm środkową część dzielnicy Queens, obejmującą Coronę, Elmhurst, East Elmhurst i Jackson Heights. Mieszka tam wielu imigrantów.
"New York Times" zauważył, że tylko na powierzchni ok. 18 km kwadratowych w zagęszczonych enklawach imigrantów zarejestrowano w pierwszych tygodniach epidemii ponad 7000 przypadków wirusa.
"Jesteśmy epicentrum w epicentrum. (…) Wstrząsnęło to całą okolicą" – powiedział Dromm, reprezentujący Elmhurst i Jackson Heights.
Według Departamentu Zdrowia w Nowym Jorku w środę w społeczności o łącznej populacji około 600 tys. odnotowano ponad 7260 przypadków koronawirusa. Dla porównania, na Manhattanie, z prawie trzykrotnie większą ludnością, zarejestrowano około 10 860 zakażeń.
"W ciągu miesiąca, odkąd epidemia wybuchła w Nowym Jorku, jej ofiarami stali się bogaci i biedni, znani i anonimowi. Ale wraz ze wzrostem liczby zgonów ujawniły się panujące w tym mieście nierówności. Epidemia pustoszy robotniczą społeczność imigrantów znacznie szybciej niż inne" – podkreślił "New York Times".
Queens to najbardziej zróżnicowany etnicznie obszar miejski na świecie. Jego mieszkańcy mówią co najmniej 138 językami.
Ilość przypadków wirusa w dzielnicy można wytłumaczyć m.in. tym, że imigranci, a zwłaszcza ci, którzy przybywają do Ameryki w celach zarobkowych i zamierzają wrócić do swych krajów dla oszczędności mieszkają po kilka osób w jednym pomieszczeniu. Łatwiej się wówczas zarazić, a o izolacji nie ma mowy.
W Nowym Jorku 35 proc. ofiar śmiertelnych Covid-19 stanowią Latynosi. Są największą pod tym względem grupą etniczną i rasową.
Mieszkanka Queensu Joanna Stryjniak zwróciła uwagę, że Latynosi są bardzo rodzinni. Lubią też spędzać czas w grupach.
"Nie mogłam się nadziwić, ilu ich jeszcze w ubiegłym tygodniu przebywało blisko siebie w Corona Park. Odstraszyła ich dopiero policja grożąca wysokimi karami. Nic dziwnego, że są podatni na zarażenie" - oceniła.
Jak dodała, jej syn Gabriel, który na Stony Brook University zajmował się m.in. statystyką, mówił, że z Queensu wywodzi się najwięcej osób pracującym w transporcie miejskim, metrze, autobusach. Wielu z nich do niedawna nie miało żadnych środków zabezpieczających przed wirusem.
Pandemia okazała się też dewastująca dla dużych społeczności Queensu wywodzących się z Bangladeszu, Chin, Filipin, Indii czy Nepalu.
Wiele sklepów, restauracji salonów, małych biznesów zostało zamkniętych. Ludzie tracą pracę. Kończą się im pieniądze na jedzenie. Wielu musi wystarczyć jeden posiłek dziennie. Jeszcze inni boją się opuszczać domów z obawy przed wirusem. Nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc.
Wielu mieszkańców dzielnicy zmagało się ze słabym zdrowiem na długo przed pandemią koronawirusa. Odsetek mieszkańców środkowej części Queensu cierpiących na cukrzycę, nadciśnienie i inne choroby przewlekłe był znacznie wyższy niż średnia w mieście. W ocenie lekarzy właśnie takie osoby są najbardziej podatne na komplikacje wywołane Covid-19.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama