Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 16:15
Reklama KD Market

90 lat dla byłego męża za zabójstwo Polki

90 lat dla byłego męża za zabójstwo Polki

Sąd nazwał zbrodnię „zimną i wyrachowaną”, a sprawcę „nia mającym sumienia”.

Minęły ponad cztery lata, odkąd 48-letnią Polkę, Beatę Brocksom, znaleziono martwą przed jej domem w Gurnee na dalekich północnych przedmieściach. Po burzliwym rozwodzie podejrzenie od razu padło na byłego męża. Do ostatniej chwili mężczyzna robił jednak wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności, zmanipulować system sprawiedliwości i opinię publiczną. Ręka sprawiedliwości dosięgła go wreszcie w miniony poniedziałek 18 listopada w sądzie powiatu Lake w Waukegan.
Beata Brocksom z dziećmi fot.arch. rodz.
Po czterech latach w więzieniu były mąż zamordowanej Polki, Beaty Brocksom (panieńskie nazwisko Drożdżal), nie przypomina już butnego osiłka ze zdjęcia, które obiegło czołówki gazet w 2015 roku. Kompletnie posiwiały już 48-latek, David Brocksom, z kajdankami na rękach i nogach, w wyblakłym granatowym więziennym uniformie z napisem „Lake County” na plecach lekko kręcił się na krześle obrotowym przy ławie oskarżonego. Obok niego siedział jego obrońca, Jed Stone. Wszyscy w skupieniu wysłuchiwali mowy prokuratury dotyczącej rekomendacji wyroku. „Wynik rozwodu i ustalenia dotyczące praw opieki nad dziećmi nie podobały mu się tego stopnia, że umyślał sobie własne rozwiązanie. Trudno pojąć poziom zepsucia, jaki się z tym wiąże” – mówił Jason Humke z prokuratury powiatu Lake. „Co do wyroku, to życzeniem prokuratury jest, aby ten człowiek nigdy nie chodził wolny po powierzchni ziemi” – zakończył. Następnie głos zabrał obrońca mężczyzny. Swojego klienta nazwał „dobrym i kochającym ojcem”, „produktywnym obywatelem”, który nigdy wcześniej nie miał konfliktu z prawem, a którego zawiodły sądy, gdy przyszło do ochrony przed agresywną byłą żoną. „Zrobił straszną rzecz, lecz to nie jest zły człowiek” – przekonywał Stone, kładąc rękę na ramieniu oskarżonego w geście współczucia. „20-24 lata dla mężczyzny około pięćdziesiątki to i tak wystarczająco dużo. Sąd nie musi mu dawać więcej” – namawiał adwokat sędziego George’a Stricklanda. Bez sumienia Zanim sędzia odczytał wyrok, ostatnią szansę na zabranie głosu miał sam oskarżony. David Brocksom, w desperackiej próbie usprawiedliwienia swego czynu, zgotował na sali sądowej prawdziwe przedstawienie. Poprosił o zdjęcie mu kajdanków, a następnie łamiącym się głosem zaczął wyliczać zalety swojej byłej żony: „niesamowita, utalentowana, miała najpiękniejszy ogródek, a przy tym pięknie malowała”. Łamiący się głos przerodził się w płacz, gdy Brocksom relacjonował, że przez wiele lat był ofiarą fizycznego i emocjonalnego wykorzystywania przez żonę. Jej agresja miała po rozwodzie przekierować się na dzieci, a sądy „nie zrobiły nic , żeby je ochronić”. Od początku Brocksom utrzymywał, że pamiętnej nocy pojechał do domu swojej eks wzburzony po tym, jak 9-letnia córka wyznała mu, że matka ją molestuje.  Dramatyczną mowę zakończył stwierdzeniem, że „i tak nie ma już dla niego gorszej kary, niż fakt, że jego dzieci były wykorzystywane przez matkę”.
Beata Brocksom z dziećmi fot.arch. rodz.
Szloch rosłego mężczyzny nie udobruchał jednak sędziego George’a Stricklanda i nie był w stanie przebić zgromadzonych przez prokuraturę dowodów. Sędzia nazwał zbrodnię „zimną i wyrachowaną”, a Brocksoma człowiekiem „nie mającym sumienia”. Po rozpatrzeniu wszystkich dowodów uznał, że zbrodnia była starannie zaplanowana, a jej motywem była nienawiść, niekończąca się batalia o prawa opieki nad dziećmi i alimenty, które wykańczały Brocksoma finansowo. „Po rozwodzie miał poważne zobowiązania finansowe. – Rata za dom, który został przyznany matce z dziećmi, fundusz na jego naprawy i utrzymanie, prawnik rozwodowy Beaty, 20 procent od wszystkich bonusów i prowizji…wszystko to mogłoby zniknąć, gdyby kłopotliwa eks zniknęła z powierzchni ziemi” – uzasadniał sędzia. Sąd stwierdził również, że po uważnym przeanalizowaniu nagrań z zeznaniami dzieci nie istnieją żadne powody, żeby wierzyć, że Beata Brocksom molestowała córkę czy dręczyła swoje dzieci. Sędzia wymierzył Brocksomowi karę 90 lat więzienia, którą skazany musi odbyć w całości. Brocksom przyjął wyrok bez okazania emocji. Przy wyprowadzaniu z sali rzucił krótkie spojrzenie w stronę siedzących w pierwszym rzędzie trzech kobiet, w tym swojej siostry, które wcześniej przytakiwały, gdy Brocksom relacjonował lata agresji ze strony Beaty. Obrońca Brocksoma zgłosił odwołanie od wyroku. „On mnie kiedyś zastrzeli” – To był długi i trudny proces dla wszystkich stron. Mamy nadzieję, że ten wyrok pomoże zamknąć pewien rozdział rodzinie Beaty Brocksom – skomentował prokurator powiatu Lake Michael Nerheim. Dla brata Beaty, obecnego na sali sądowej Tomasza Drożdżala, liczba lat, którą Brocksom odsiedzi w więzieniu nie ma tak wielkiego znaczenia, jak fakt, że prawda wreszcie wyszła na jaw. – Wyrok nie przywróci życia mojej siostrze i nie zmieni życia jej dzieci, ale wszyscy wreszcie będą wiedzieć, co tak naprawdę się stało tamtej nocy. Brat wiedział, że Beata miała z byłym mężem dużo problemów. – Ale nikt nie spodziewał się, że jest do czegoś takiego zdolny. Że potrafił wszystko zaplanować i jeszcze manipulować innymi ludźmi przez lata – mówi. W związku z tym nie zaskoczyła go również płaczliwa scena, którą odegrał Brocksom na sali sądowej. – To była gra. Zresztą miał już na koncie wybuch agresji podczas przesłuchania. Z ulgą przyjęła wyrok występująca wcześniej w roli świadka w procesie przyjaciółka kobiety, Ewa Hajnos. Gdy Brocksom relacjonował rzekome molestowanie córki przez Beatę, nie potrafiła skryć emocji. – Słyszałam nagranie, w którym mówi Beacie, że „ma legalną i nielegalną broń, której może użyć i nikt nie będzie wiedział – wspomina Ewa. W maju 2015 r., trzy miesiące przed śmiercią, Beata powiedziała przyjaciółce: „Jeszcze będziecie czytać o mnie w gazecie. On mnie zastrzeli, ja to czuję”. Podobnymi obawami, jak okazało na rozprawie, podzieliła się ze swoimi zaprzyjaźnionymi sąsiadkami. Werdykt ławy przysięgłych w sprawie winy Davida Brocksoma zapadł w listopadzie 2018 roku. Jednak ogłoszenie wyroku było kilkakrotnie przekładane. Brocksom zmienił obrońcę, a ten wnioskował o uniewinnienie lub nowy proces. W ostateczności sędzia nie uwzględnił żadnego z tych wniosków. Wejść, zrobić to, wyjść
David Brocksom w więzieniufot.Illinois Department of Corrections
48-letnią Polkę, Beatę Brocksom, znaleziono martwą 27 września 2015 roku rano przed jej domem przy Pacific Avenue w podmiejskim Gurnee. Zginęła od strzału w szyję. Kilka godzin wcześniej, koło czwartej nad ranem, do domu Beaty przyjechał jej były mąż, 44-letni David Brocksom. Mężczyzna, który w pamiętny dzień opiekował się dziećmi na weekend, zawiózł je do ośrodka wczasowego w Wisconsin Dells. W środku nocy, ubrany na czarno, wyruszył w dwuipółgodzinną podróż do domu Beaty w Gurnee, gdzie przybył około czwartej nad ranem. W rzeczywistości, i jak udowodniła później prokuratura, mężczyzna od początku planował zabić kobietę i upozorować jej śmierć na samobójstwo. Policja zabezpieczyła później notes Brocksoma, który zawierał listę rzeczy do przyniesienia i zrobienia tej nocy. Wśród nich były punkty: klucz, otworzyć, zrobić to, odciski, wyjść, zamknąć drzwi. Plany te pokrzyżował fakt, że kobieta przebudziła się, gdy wchodził do domu. W łóżku zaczęła się szarpanina. Pierwsza kula trafiła w materac. Brocksom nie dał za wygraną i oddał drugi strzał. Kula utkwiła w górnym odcinku kręgosłupa Beaty. Polka zaczęła się dusić. Według sądu, Brocksom poszedł wówczas do łazienki i poobijał sobie twarz na dowód, że to Beata go zaatakowała. Po strzale Beata żyła jeszcze przez parę minut. Resztkami sił doszła do okna i wypadła na zewnątrz. Gdy Brocksom to zobaczył, posunął jej ciało w krzaki, żeby nie było go widać z ulicy. Po zabójstwie obmył się z krwi i pojechał do domu matki w Kenoshy, gdzie mieszkał. Śmierć żony zgłosił dopiero wieczorem. Śledczym powiedział, że to był wypadek i działanie w obronie własnej, i że żona sama wpuściła go do domu, a kiedy zaczęli się szarpać, pistolet wystrzelił i trafił Beatę. Anielskie serce Beaty – Kto znał Beatę, ten nigdy jej nie zapomni. Miała anielskie serce – wspomina Ewa. – Zrobiłaby wszystko dla swoich dzieci – mówi o swojej siostrze Tomasz Drożdżal. – Nie było dla niej nic ważniejszego. Żyła dla nich. Starała się być najlepszą matką, jaką mogła być. 13-letnia dziś Jessica i 19-letni Kevin mieszkają poza Illinois i są pod opieką rodziny ze strony ojca. Brat Beaty ma z nimi kontakt, lecz nigdy nie porusza sprawy tego, co stało się z ich matką. – One nie chciały o tym rozmawiać, a ja nie chciałem dodawać im bólu. Nie wiem, jaką one znają prawdę. Jeżeli będą chciały, to same zaczną drążyć i może kiedyś zadawać pytania. Na razie trzeba im pozwolić w spokoju odnaleźć swoją drogę życia po tym, co się stało. Joanna Marszałek [email protected] Na zdjęciu głównym: David Brocksom po zatrzymaniu przez policję fot.arch. policji

2

2

1

1

2

2

1

1


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama