Placówka U.S. Citizenship and Immigration Services w Oakland Park na Florydzie nie wyróżniała się do tej pory od innych biur federalnej agencji imigracyjnej. Do zeszłego tygodnia, kiedy próbowano dokonać jej podpalenia. Był to kolejny objaw traumy psychicznej nielegalnych.
Próba zamachu – jeśli można w ogóle użyć takiego terminu – zakończyła się niepowodzeniem. Od butelki wypełnionej benzyną oderwała się wetknięta w szyjkę zapalona szmata. Koktajl Mołotowa nie wybuchł. Nikt nie został ranny, tylko jedna osoba poczuła się słabo, skarżąc się na opary z rozlanej benzyny. 35-letnia Cellicia Hunt została zatrzymana na miejscu przez funkcjonariuszy Federal Protective Service. Sąd nie powinien mieć problemu z oskarżeniem o próbę podpalenia budynku rządowego, bo cały incydent zarejestrowały też kamery. Działania Hunt wsparli niemal od razu członkowie anarchistycznego ugrupowania The Base powołując się na dokonującą się w USA ,,okrutną czystkę” etniczną, prawdopodobnie wyrządzając jej tym samym niedźwiedzią przysługę.
Niepokojący trend
Ken Cuccinelli, tymczasowy dyrektor USCIS zinterpretował incydent w Oakland Park jako ,,jeszcze jeden przykład użycia przemocy przez tych, którzy sprzeciwiają się egzekwowaniu prawa imigracyjnego, zamiast uczciwej debaty”.
Przedstawiciele organów ścigania uważają, że incydent w Oakland Park nie był powiązany z kilkoma innymi przypadkami ataków na agencje podlegające Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego. Tych jednak jest coraz więcej. Najpoważniejszy z nich miał miejsce w San Antonio, gdzie ostrzelano budynek U.S. Immigration and Customs Enforcement. Trend przypisuje się rosnącemu napięciu związanym z coraz bardziej restrykcyjną polityką imigracyjną prowadzoną przez obecną administrację. To wszystko przekłada się na rosnące emocje, frustracje, czy wręcz desperację wśród milionów imigrantów.
Co dwunasty się boi
Amerykańskie media zaczęły już cytować ekspertów sygnalizujących rosnące problemy psychiczne imigrantów, nie mogących sobie poradzić z codziennym lękiem przed zatrzymaniem przez służby federalne.
Problem nie może być odosobniony, zważywszy iż liczbę nieudokumentowanych cudzoziemców w USA szacuje się na 10-11 proc. Do tego 16,7 miliona mieszkańców Stanów Zjednoczonych mieszka pod jednym dachem z osobą nie posiadającą legalnego statusu w USA. Na stres narażony jest więc co dwunasty mieszkaniec kraju. W tej grupie znajduje się wielu obywateli amerykańskich obawiających się o los swoich najbliższych. Cassaundra Rodriguez, profesor socjologii na University of Nevada w Las Vegas zauważa, że urodzone w USA dzieci nieudokumentowanych imigrantów muszą dzielić obawy przed deportacją rodziców. To także osłabia ich więź z krajem, którego są obywatelami.
Koszmarne sny nielegalnych
Naukowcy i obrońcy praw imigrantów dopiero w ostatnim czasie zaczęli się bliżej przyglądać wpływowi, jaki polityka imigracyjna oraz retoryka skierowana przeciwko nielegalnym imigrantom może mieć na kondycję pojedynczych osób i całych rodzin. Można się w tym miejscu spytać – dlaczego tak późno? Wielu Polaków, którzy zaczynali w USA jako nieudokumentowani i przeszli przez żmudną ścieżkę legalizacji doskonale pamięta własne lęki i niepokoje. Niemal wszyscy, z którymi przyszło mi na ten temat rozmawiać dzieliło się wspomnieniami nocnych koszmarów i snów o braku możliwości powrotu do USA z powodu nielegalnego statusu. A działo się to najczęściej w stosunkowo spokojnych czasach, gdy o imigracyjnych obławach w miejscach pracy raczej się nie słyszało, przepisy pozwalały na wyrobienie prawa jazdy, a po ulicach można było poruszać się bez strachu przed łapankami.
Według niedawno opublikowanego raportu Urban Institute rodziny, które celowo ograniczają swoją zwykłą aktywność w obawie przed służbami imigracyjnymi są trzykrotnie bardziej narażone na niepokoje psychiczne od rodzin próbujących funkcjonować normalnie. Co gorsze, polityka imigracyjna i atmosfera otaczająca nielegalnych imigrantów skutecznie blokuje dostęp do pomocy psychologicznej, czy wręcz psychiatrycznej. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby bez ubezpieczenia medycznego można było pokryć tylko z budżetów rodzinnych koszty prywatnej terapii. Esmeralda Zamudio, psycholog pracująca z nielegalnymi imigrantami studiującymi na University of California w San Francisco zauważyła, że antyimigracyjna retoryka wraz z utrzymującymi się przez dłuższy czas obawami przed deportacją często przekłada się na depresje, stany lękowe i stres związany z traumą. W dalszym etapie może to przeradzać się w dużo poważniejsze schorzenia, takie jak schizofrenia, czy choroba dwubiegunowa.
Inaczej niż za Obamy
Według eksperów poziom obciążeń psychicznych imigrantów jest dużo większy niż za czasów prezydenta Baracka Obamy, który też deportował na potęgę, zyskując sobie przydomek ,,Deporter-in-Chief”. Mimo rekordowych liczb, to za czasów Obamy wielu nielegalnych imigrantów mogło zacząć spać spokojniej, m.in. dzięki programowi DACA, który zapewnił ochronę przed deportacją setkom tysięcy młodych ludzi, wychowanym w USA, ale urodzonym poza granicami Stanów.. Poprzednia administracja skupiła się też przede wszystkim na nielegalnych imigrantach mających na swoich kontach przestępstwa kryminalne. Teraz zarówno retoryka, jak i intencje administracji są odmienne. Poziom lęku pogłębiają też kolejne działania podejmowane przez administrację, takie jak zapowiedź odmów legalizacji rodzinom korzystającym z opieki społecznej, czy inwigilacja kandydatów do imigracji na portalach społecznościowych.
Na dłuższą metę może to powodować niebezpieczne zachowania społeczne. Nie tylko po stronie imigrantów i ich zwolenników. Warto przecież pamiętać, że za niedawną masakrą w Walmarcie w El Paso –gdzie zginęły 22 osoby, a 24 odniosło obrażenia – stały anyimigracyjne fobie sprawcy.
,,Sytuacja, w której demonizuje się służby egzekwujące prawo za to, że wykonują swoją pracę musi budzić niepokój. To może być niebezpieczne” – mówił w telewizji Fox News Kevin McAleenan, pełniący obowiązki sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. Ma w tym wiele racji, choć w jego wypowiedzi zabrakło podstawowej refleksji dotyczącej przyczyn czterech już ataków na biura służb podlegających departamentowi. Trudno usprawiedliwiać akty desperacji, ale warto zastanowić się nad ich głębokimi przyczynami. Prawdziwość przysłowia, że kto sieje wiatr, zbiera burzę – sprawdza się niestety w tragiczny sposób.
Jolanta Telega
[email protected]
Na zdjęciu: Budynek U.S. Citizenship and Immigration Services w Oakland Park na Florydzie
fot.Google Map
Reklama