Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 18 listopada 2024 21:45
Reklama KD Market

Prof. John F. Marszałek: Ulysses Grant nie przestaje nas inspirować

Prof. John F. Marszałek: Ulysses Grant nie przestaje nas inspirować
Prof. John F. Marszałek z Mississippi State University, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia im. Ulyssesa Granta, w rozmowie z naszą gazetą opowiada o swoich polskich korzeniach, wojnie secesyjnej  i – oczywiście – Ulyssesie Grancie, jednym z najbardziej postępowych prezydentów USA, który kształtował  społeczeństwo amerykańskie i jego demokratyczne wartości.
John F. Marszalek fot.Mississippi State University
Anna Rosa: Panie Profesorze, ma Pan polskie nazwisko i pochodzenie. Mówi Pan po polsku? John F. Marszałek: Niestety, już nie. Wychowałem się w polskiej rodzinie w Buffalo w stanie Nowy Jork. Pamiętam, że gdy byłem chłopcem, otrzymaliśmy polską gazetę „Dziennik dla Wszystkich” (polskojęzyczny dziennik wydawany w Buffalo w stanie Nowy Jork w latach 1907–1957, przyp. red.). Mieszkała z nami babcia, która mówiła tylko po polsku. Moi rodzice urodzili się w USA, ale mieszkaliśmy wśród polskiej społeczności, więc mówili i po polsku i angielsku. Moi dziadkowie natomiast urodzili się w Polsce, więc kiedy moja żona i ja mieliśmy okazję podróżować, odwiedziliśmy Polskę, zwłaszcza Kraków, Warszawę i wiele innych pięknych miejsc. Próbowałem wówczas odświeżyć swój polski i ponownie zdałem sobie sprawę, jak trudny jest to język. Muszę więc Panu powiedzieć, że w Chicago mamy 15 tysięcy dzieci uczących się języka polskiego. – To imponujące! Kiedy dorastałem w Buffalo, chodziłem do szkoły St. Casimir, gdzie uczyliśmy się angielskiego i polskiego. Kiedy przeprowadziliśmy się do miejscowości Cheektowaga, poszedłem do szkoły katolickiej, gdzie polskie siostry felicjanki próbowały nauczyć nas języka. Jak już wspomniałem, moi dziadkowie byli Polakami, a jedna z babć mieszkała z nami, więc miałem okazję uczyć się polskiego, ale bardzo szybko tę umiejętność straciłem. Jednak mam duży sentyment do Polski Moja rodzina pochodziła z południowej części Polski, więc uwielbiam wracać do Krakowa. To takie piękne miasto! W 2008 roku objął Pan funkcję dyrektora wykonawczego Stowarzyszenia im. Ulyssesa Granta i redaktora naczelnego projektu „The Papers of Ulysses Grant”. Jak to się stało? –  Po uzyskaniu stopnia doktora wykładałem historię na Uniwersytecie Gannon w Pensylwanii. Kiedy uniwersytet stanowy w Missisipi zaproponował mi pracę wykładowcy, przyjechałem tu na kilka lat. Z kilku lat zrobiło się prawie czterdzieści. W 2002 r. przeszedłem na emeryturę. Kiedy w 2006 roku zmarł dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia im. Ulyssesa Granta, zostałem poproszony o objęcie tej zaszczytnej funkcji. Kiedy zainteresował się Pan osobą 18. prezydenta Stanów Zjednoczonych, Ulyssesa Granta? –  To przyszło bardzo naturalnie. Jedną z prac, które napisałem, była książka o generale Shermanie „Sherman: A Soldier’s Passion for Order”. Zbierając i opracowując materiały do książki, wiele nauczyłem się o Grancie, więc kiedy zatelefonowano do mnie ze Stowarzyszenia im. Ulyssesa Granta z propozycją, nie zastanawiałem się dwa razy. Bardzo interesująca jest Pańska ostatnia książka „The Personal Memoirs of Ulysses S. Grant: The Complete Annotated Edition” opublikowana w 2017 roku. Jet to najnowsza edycja wspomnień napisanych przez prezydenta Granta. Wspomnienia Granta, wydane po raz pierwszy w 1885 r., odegrały wielką rolę w społeczeństwie amerykańskim po wojnie secesyjnej. Czy to prawda, że nazywane były „drugą Biblią” i znalazły się na półkach w większości amerykańskich domów? –  Tak, to prawda. Miały wówczas wielką siłę rażenia. Dziś, w XXI wieku, niesamowite jest to, że byliśmy w stanie odświeżyć je na tyle, by przykuły uwagę współczesnej amerykańskiej opinii publicznej. Drugą niezwykłą sprawą jest zdolność dzisiejszego społeczeństwa do rozumienia przemian społecznych i kulturowych zachodzących w Ameryce koło roku 1885. Mam nadzieję, że książka da współczesnemu czytelnikowi okazję do prawdziwej „degustacji” XIX-wiecznej Ameryki. Prezydent Grant był bardzo wpływową postacią swej epoki. Można powiedzieć, że ukształtował amerykańskiego ducha po wojnie secesyjnej. –  Zgadza się. Po zamordowaniu Abrahama Lincolna w 1865 roku to Ulysses Grant stał się najbardziej znaczącą personą amerykańskiej sceny politycznej drugiej połowy XIX wieku. Gdy pomyśli się, że odbył trwająca dwa lata podróż po świecie i odwiedził wszystkie części Europy, w tym Warszawę, można zdać sobie sprawę, jak ogromny miał on wpływ na decyzje polityczne podejmowane przez światowych przywódców. Można powiedzieć, że był on pierwszym nowoczesnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Podczas tej podróży on i jego żona Julia spotkali najważniejszych ludzi europejskiej sceny politycznej, w tym królową Wiktorię, Ottona von Bismarcka, papieża Leona XIII, pisarza Victora Hugo, cara Aleksandra II czy króla Danii Christiana. Jego żona Julia również wydawała się być bardzo nowoczesną Pierwszą Damą. – Tak, Julia Grant fascynuje i mogę powiedzieć, że jest odkrywana na nowo. Ona również napisała wspomnienia, które zostały opublikowane dopiero w 1975 roku! Zamierzamy ponownie opracować i wydać jej pamiętniki. Dzięki tym dwóm książkom, jednej dotyczącej wspomnień Ulyssesa Granta, drugiej – wspomnień jego żony, damy naszym czytelnikom wnikliwą analizę życia i epoki bohatera wojny secesyjnej. Dokonał Pan wielkiej rzeczy przywracając Amerykanom pamięć na temat lekko przykurzonej dziś osoby 18. prezydenta USA. Czy ta XIX-wieczna postać może wpływać na kształt amerykańskiej tożsamości dzisiejszego młodego pokolenia? –  Myślę, że jak najbardziej. Jeśli ułożylibyśmy jedna za drugą strony zapisane przez Granta, znajdujące się w naszej bibliotece, uzyskalibyśmy szereg długości 15 tys. stóp. Oprócz tego zbioru mamy też artefakty i przedmioty, które Grant posiadał i których używał na co dzień. Zauważyliśmy, że kiedy młodzi ludzie przychodzą zwiedzać nasze muzeum, reagują bardzo pozytywnie i spontanicznie. W większości nie wiedzą zbyt wiele o Grancie, ale kiedy dowiadują się, co zrobił i osiągnął, oraz jaką rolę odegrał chroniąc prawa niewolników wyzwolonych przez wojnę secesyjną, zaczynają interesować się jego postacią. Myślę, że Grant wciąż może być inspiracją. Był bardzo cichym i spokojnym człowiekiem, ale miał charyzmę i wiele osiągnął. Jest Pan autorem i redaktorem 15 książek, ponad 300 artykułów oraz recenzji. Która część amerykańskiej historii jest Pana ulubioną? –  Głównym obszarem moich badan i publikacji jest amerykańska wojna secesyjna (1861–1865), ale badałem także prezydenturę i epokę Andrew Jacksona, która miała miejsce nieco wcześniej w XIX wieku (1829–1837). Badałem też historię Afroamerykanów. Te trzy obszary to przedmiot mojej pracy i zainteresowań. Niestety, mój język polski nigdy nie był wystarczająco dobry, by móc badać historię Polski, czego bardzo żałuję, bo polska historia jest bardzo dynamiczna, bogata i fascynująca.
Ulysses S. Grant fot.Brady-Handy Photograph Collection, Library of Congress/Wikipedia
Wszystkie Pana książki dotyczą amerykańskiej historii XIX wieku. Pańska pierwsza książka to „Court-Martial: A Black Man in America” (Sąd wojenny: czarny człowiek w Ameryce), na podstawie której powstał film z Samuelem L. Jacksonem w roli głównej. Jak dowiedział się Pan o historii Johnsona Chesnuta Whittakera, jednego z pierwszych czarnych mężczyzn, którzy dostali się do prestiżowej akademii wojskowej w West Point? Pan pierwszy go odkrył. –  To fascynująca historia, o którą dosłownie się potknąłem! Pracowałem nad materiałem do książki o generale Shermanie i natknąłem się na dziwne informacje w niektórych jego listach. Pisał mianowicie o młodym czarnoskórym człowieku, który sprawił kłopot armii amerykańskiej w West Point. Zacząłem się temu przyglądać i znajdowałem coraz więcej informacji. Pojechałem nawet do Karoliny Południowej, gdzie na plantacji bawełny urodził się Whittaker. Szybko odkryłem, że społeczeństwo amerykańskie po prostu zignorowało wielki rasistowski skandal w West Point w 1880 roku, a więc już po wojnie secesyjnej. Johnson Chesnut Whittaker był jednym z pierwszych czarnoskórych studentów w West Point. Podczas studiów został poddany ostracyzmowi z powodu koloru skóry i doświadczał przemocy ze strony białych studentów. W 1880 roku został napadnięty i brutalnie pobity na terenie akademii, a następnie wydalony z uczelni po tym, jak próbując dochodzić sprawiedliwości, sam został oskarżony i skazany za rzekome sfingowanie napadu na samego siebie. Jego nazwisko zostało formalnie oczyszczone z zarzutów i zrehabilitowane przez prezydenta Billa Clintona ponad 60 lat po śmierci. Którą z opublikowanych książek lubi Pan najbardziej? –  Na pewno moją pierwszą książkę o skandalu w West Point. Byłem pierwszy, który napisał o tej historii. Poznałem krewnych Whittakera – jedną z jego wnuczek mieszkających w Detroit. Miałam okazję ją odwiedzić i osobiście z nią porozmawiać. Bardzo lubię książki, które napisałem o Shermanie i oczywiście książkę o Grancie. Niezależnie od tego, jaką książkę pisałem, bardzo się w ten proces angażowałem. Nie koncentruję się na krótkim wycinku czasu lub na jednym wydarzeniu, w swoich pracach staram się spojrzeć analitycznie na cały XIX wiek. Rodzice pani Grant byli właścicielami niewolników, a ona sama posiadała niewolnicę o imieniu Czarna Julia. Jak prezydent Grant podchodził do tego faktu? –  Istnieje wiele opowieści o tym, jak on i jego teść kłócili się o kwestię niewolnictwa, jedząc kolację przy stole. Ojciec Granta był zagorzałym abolicjonistą. Sam Grant abolicjonistą nigdy nie był, ale traktował niewolnictwo jako zło absolutne. Jego rodzina nawet nie pojawiła się na ślubie Grantów, ponieważ byli przeciwni małżeństwu swego syna i brata z córką właściciela niewolników. Jako prezydent Grant zrobił więcej niż jakikolwiek inny amerykański przywódca, Abraham Lincoln czy wiele dekad później Lyndon Johnson, aby chronić czarnoskórych obywateli i ich prawa. Czy Ulysses Grant był szanowany przez ludzi? –  Tak, był bardzo rozpoznawalną osobą. Podczas swej światowej podróży był mile widziany niemal wszędzie. Choć nienawidził publicznych przemówień i zawsze miał kogoś w zastępstwie, stał się całkiem dobrym mówcą dzięki nieustannej praktyce. W końcu reprezentował Stany Zjednoczone, ich wartości i demokrację na całym świecie. Był również kochany przez żołnierzy. –  O tak. Gubernator Illinois dał mu kiedyś zadanie, wydawać by się mogło, niemożliwe, a mianowicie zlecił mu stworzenie zdyscyplinowanej jednostki z buntowniczego 21. pułku ochotniczej piechoty stanu Illinois. Wówczas, jeszcze jako podpułkownik, Grant ćwiczył krnąbrnych żołnierzy, wprowadził żelazną dyscyplinę i wkrótce stworzył zdyscyplinowaną bitną jednostkę, czym zdobył sobie dozgonny szacunek podwładnych. Później, już jako generał, Grant był najbardziej szanowanym człowiekiem w Unii. –  Ulysses Grant jest najbardziej znany jako generał Unii, który doprowadził ją do zwycięstwa nad Konfederatami podczas wojny secesyjnej. Po śmierci Granta żołnierze sprzedawali jego wspomnienia chodząc od drzwi do drzwi, dzięki czemu jego żona i dzieci były w stanie przetrwać finansowo i godnie żyć, kiedy jego zabrakło. Myślę, ze warto dziś odkrywać jego postać na nowo, gdyż kształtował on społeczeństwo amerykańskie i jego demokratyczne wartości. –  Dziękuję za rozmowę. [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama