Chicagowska policja śmiertelnie postrzeliła domniemanego porywacza w budynku na północnym zachodzie miasta. Na jego ślad naprowadziła funkcjonariuszy napotkana na ulicy para skuta kajdankami.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek 8 lipca w dzielnicy Belmont Central na północym zachodzie Chicago. Policjant po służbie zauważył na ulicy uciekających mężczyznę i kobietę, skutych razem kajdankami. Para powiedziała funkcjonariuszom, że są ofiarami porwania i wskazała miejsce pobytu porywacza.
Policja przybyła pod adres wskazany przez ofiary, w rejonie 6200 W. Grand Ave. gdzie doszło do konfrontacji zbrojnej z domniemanym porywaczem, podczas której jeden z policjantów oddał strzał. Ranny 41-latek przewieziony został do szpitala Illinois Masonic, gdzie stwierdzono jego zgon.
Na miejscu zabezpieczono broń mężczyzny. Władze poinformowały, że nie był on wcześniej znany władzom. Nikt z pozostałych funkcjonariuszy nie doznał obrażeń.
Jak zawsze w przypadkach użycia broni przez policję sprawę analizuje teraz Civilian Office of Police Accountability (COPA), a funkcjonariusz, który oddał strzał, został przeniesiony na urlop administracyjny. Jednocześnie policja wszczęła śledztwo i przesłuchuje napotkanych kobietę i mężczyznę. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że zostali oni porwani na przedmieściach.
(jm)
fot.123RF Stock Photos
Reklama