Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 17:15
Reklama KD Market

Święto Niepodległości, a zakusy na obywatelstwo

4 lipca wszyscy mieszkańcy Ameryki powinni cieszyć się z kolejnego Święta Niepodległości. Nie wszystkim będzie to dane. Biały Dom nie ukrywa, że ma ochotę zakwestionować prawo do obywatelstwa setkom tysięcy, jeśli nie milionom ludzi. Nie jest to jednak takie proste, bo na przeszkodzie stoją zapisy Konstytucji. Czy można je obejść? „Jesteśmy jedynym krajem na świecie, w którym ktoś tu przyjeżdża i rodzi dziecko i to dziecko staje się w zasadzie obywatelem Stanów Zjednoczonych” – tak napisał na Twitterze Donald Trump jesienią ubiegłego roku, obiecując zakończenie tzw. birthright citizenship, czyli prawa do obywatelstwa dla dzieci urodzonych na amerykańskiej ziemi. Nie miał racji, bo takich krajów jest dużo więcej, zwłaszcza na zachodniej półkuli. Najbliższym z nich jest nasz północny sąsiad – Kanada. Prawo ziemi, czyli ius soli obowiązuje także w większości krajów Ameryki Łacińskiej. Poród turystyczny Zakończenie praktyki przyznawania obywatelstwa osobom urodzonym na terytorium Stanów Zjednoczonych było jedną z obietnic wyborczych prezydenta Donalda Trumpa w 2016 roku. Powołując się na dane Biura Spisu Powszechnego konserwatywne portale WND.com oraz Breibart News szacują, że corocznie w USA rodzi się około 300 tys. tzw. anchor babies czyli dzieci nielegalnych imigrantów nabywających przez miejsce urodzenia prawo do obywatelstwa. Antyimigracyjny ośrodek Center for Immigration Studies szacuje, że w Stanach Zjednoczonych mieszka już około 4,5 miliona dzieci nielegalnych imigrantów. Mają stanowić przyczółek dla dalszej imigracji „łańcuchowej”, w której nowi obywatele legalizują po latach pobyt członków swoich rodzin. Wykorzystywanie ius soli nie jest wyłącznie problemem Stanów Zjednoczonych, uznaje je np. Kanada. U naszego północnego sąsiada mówi się wręcz o turystyce urodzeń dla bogatych. Paszport atrakcyjnego kraju to wspaniały prezent na początek życia. To dlatego kliniki położnicze w Toronto, czy Montrealu odnotowują zwiększoną liczbę bogatych cudzoziemskich kobiet przylatujących do Kraju Klonowego Liścia tylko po to, aby nowo narodzone dziecko miało kanadyjską metrykę urodzenia, a docelowo – także i paszport. Podobny proceder uprawiany jest także w USA, ale w debacie publicznej dominuje dyskusja na temat dzieci nieudokumentowanych cudzoziemców, a nie „turystyki urodzeniowej”. Obietnice i realne możliwości Do tej pory administracji nie udało się wprowadzić zasadniczych zmian dotyczących przyznawania amerykańskiego obywatelstwa. Sforsowanie prawnej barykady okazało się zbyt trudne. Sam Donald Trump, jeszcze w czasie kampanii wyborczej domagał się zmiany interpretacji 14. Poprawki do Konstytucji ratyfikowanej w 1868 roku, a sankcjonującej ius soli. Wsparł także propozycję republikańskich senatorów Johna Kyla oraz Lindseya Grahama, aby przeforsować kolejną poprawkę do konstytucji, która by „precyzowała i przywracała pierwotne przyczyny uchwalenia 14. Poprawki”. Tego rodzaju deklaracje przypominały jednak obiecywanie Niderlandów przez Zagłobę. A żadnej poprawki do Konstytucji nie da się przegłosować w obecnej sytuacji politycznej. I nie zanosi się na to aby szybko stało się to możliwe. To bardzo skomplikowany proces, w którym konieczne byłoby zdobycie takiego poparcia w Kongresie i w poszczególnych stanach, że trudno wyobrazić sobie uzyskanie podobnej większości nawet przy mniej kontrowersyjnych sprawach. Oddzielny front kwestionowania obywatelstwa otworzyła administracja w przypadku dzieci wychowywanych w legalnych w wielu stanach rodzinach LGBT. W tym przypadku zakwestionowano nie przywilej prawa ziemi (łacińskie ius soli), czyli urodzenia się na terytorium USA, ale tzw. prawo krwi (ius sanguinis), czyli automatycznego dziedziczenia obywatelstwa przez biologiczne dzieci obywateli (universal birthright). Administracja wydała co najmniej dwie decyzje odmowne dotyczące dzieci urodzonych poza terytorium USA poczętych dzięki sztucznym metodom zapłodnienia i wychowywanych w rodzinach gejowskich. W pierwszym wypadku chodzi o dziewczynkę urodzoną w Kanadzie dzięki zdeponowanemu jajeczku i matce-surogatce. Urodzone w 2016 roku dziecko ma kanadyjskie obywatelstwo przez tamtejsze prawo ziemi, ale odmówiono mu podobnego przywileju w USA na mocy prawa krwi. Amerykański konsulat w Calgary poinformował parę, iż nie wyda dokumentu Consular Report of Birth Report (prawny odpowiednik metryki urodzenia) ponieważ dziecko urodziło się poza związkiem małżeńskim. W drugim – o parę połączonych legalnym małżeństwem kobiet, które skorzystały ze sztucznego zapłodnienia. Małżeństwa LGBT budzą wciąż ogromne kontrowersje i emocje, ale we wszystkich stanach są legalne, więc próby tworzenia nowych barier musiały wywołać zainteresowanie liberalnych mediów. Dyskusja na czasie W ostatnich tygodniach poprzedzających Dzień Niepodległości temat poruszyło kilka znaczących konserwatywnych portali. Amy Swearer z Heritage Foundation, będącej intelektualnym zapleczem mainstreamowego nurtu Partii Republikańskiej przypomina, że celem 14. Poprawki było przede wszystkim potwierdzenie obywatelstwa wyzwalanych czarnych niewolników. Jednak według wielu konserwatywnych prawników nie oznacza to powszechnego prawa do nabywania obywatelstwa wszystkich dzieci urodzonych w USA. Kluczowa jest tu kwestia prawnej zależności rodziców od Stanów Zjednoczonych. Kluczowa jest tu decyzja Sądu Najwyższego z 1898 roku w sprawie United States vs. Wong Kim Ark, uznający prawo do obywatelstwa prawo dziecka chińskich imigrantów przebywających legalnie w Stanach Zjednoczonych. Jednak wg. Swearer sytuacja prawna dzieci nielegalnych imigrantów może być inna wobec faktu niepełnej jurysdykcji Stanów Zjednoczonych nad tymi osobami, ponieważ osoby te nie wypełniły wymogu stałego legalnego pobytu w USA. Taka interpretacja podważałaby prawo do automatycznego obywatelstwa (universal birthright) osób urodzonych na terytorium Stanów zdefiniowanego w 14. Poprawce. Konserwatywny portal Federalist zastanawia się w jaki sposób powinno się interpretować nabywanie obywatelstwa, oczywiście w kontekście osób urodzonych na amerykańskiej ziemi w kontekście 14. Poprawki. Padają wszystkie argumenty przeciwko “prawu ziemi” jakie przytaczano przed sądami w ciągu minionych kilkunastu dekad. Po drugiej stronie mamy mainstreamowy ,,Washington Post”. „Birthright citizenship jest jedną z tradycji kontynentów amerykańskich. Jest naszym wspólnym wkładem w globalną demokrację” – czytamy w komentarzu redakcyjnym. Dwa podejścia, dwie Ameryki. Któremu z nich przyznamy rację w Dniu Niepodległości?   Jolanta Telega [email protected] fot.Erik S Lesser/EPA/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama