Dzieci XXI wieku napotkają w swoim życiu na zupełnie inne sytuacje, wyzwania niż ich rodzice w XX wieku. Współczesne dzieci stają w obliczu świata, który wymaga od nich kreatywności, swobody i szybkiego adaptowania się do warunków zewnętrznych. Co więc mają zrobić ich rodzice, wychowywani w posłuszeństwie i w poszanowaniu haseł takich jak: „Dzieci i ryby głosu nie mają” , aby jak najlepiej przygotować swoje pociechy do życia? O tym właśnie w skrócie chcę napisać w tym artykule, tak na dobry początek, ponieważ wierzę, że każdy z nas jest najlepszym rodzicem dla swojego dziecka i jednocześnie może być rodzicem XXI wieku.
Zanim urodzi się dziecko wiele par na etapie ciąży korzysta ze szkoły rodzenia, gdzie dowiaduje się jak wygląda sam poród, jak się do niego przygotować, a także jak później opiekować się nowonarodzonym maleństwem i co ewentualnie może być dla rodziców niepokojące. Jednocześnie nikt z rodziców nie przechodzi przed narodzinami swoich dzieci żadnego kursu wychowania, w trakcie którego mógłby dowiedzieć się jak porozumieć się z dzieckiem, jak radzić sobie z jego emocjami, jak wspierać, aby wyrosło na samodzielnego, szczęśliwego człowieka.
Jak sobie z tym radzimy?
Pomimo tego, że zwykle nie posiadamy żadnego fachowego przygotowania, to jednak każdy z nas, często metodą prób i błędów jakoś sobie radzi powtarzając schematy zakodowane w „podstawowym oprogramowaniu” przez własnych rodziców i wspierając się radami najbliższych „dzieciatych” znajomych. Jednocześnie niezmiennie zadziwia mnie fakt, że nawet jeśli coś nam nie działa, nie przynosi oczekiwanego efektu, to rzadko przychodzi nam refleksja, aby poszukać innego sposobu dotarcia do dziecka, tak silne bowiem są nasze schematy.
Czy wszystko co było jest złe?
Pragnę przy tym podkreślić, że nie jestem wrogiem tego systemu, w którym byliśmy wychowani, pamiętam bowiem rodziców, którzy mieli pewnie mniej pieniędzy, ale więcej czasu na kontakt ze swoimi dziećmi, nie mogli posłać swych pociech na wyszukane zajęcia dodatkowe, ale maluchy rozwijały swoje kompetencje społeczne, życiowe i odkrywały swoje pasje na podwórkach, wśród kolegów i koleżanek, a także w trakcie licznych spotkań rodzinnych. Ci rodzice, którzy nie posiadali służbowych samochodów, telefonów komórkowych, nie korzystali z Internetu w swojej pracy, znacznie częściej znajdywali czas na wspólne posiłki, spacery, czy gry planszowe i inne zabawy z dziećmi.
Co się zmieniło?
Minęły lata i świat wokół nas niesamowicie przyśpieszył, rozwój technologiczny dokonał się i dokonuje w zawrotnym tempie, a my musimy odnaleźć się w tym sami i w taki też świat wprowadzić nasze dzieci. To zadanie nie należy do najłatwiejszych, ale spokojnie, nie jesteście w tym sami. Siedzimy w tym wszyscy będąc rodzicami, nauczycielami, wychowawcami, itp., a z pomocą wciąż przychodzą nam nowe osiągnięcia naukowe dotyczące ludzkiego mózgu, treningu mentalnego, a także różnorodne koncepcje naukowe, jak choćby stworzone przez Marshalla Rosenberga „Porozumienie Bez Przemocy”, dzięki któremu możemy porozumiewać się z innymi ludźmi, szanując przy tym zarówno ich, jak i siebie.
W tym wszystkim jednak zawsze warto pamiętać, i o to proszę Was Drodzy Rodzice, że dzieci podobnie jak my, dorośli mają swoje potrzeby, które przez nich przemawiają (w przeróżny sposób), a najważniejsza z nich jest potrzeba przynależności, która czasem odzywa się w sposób trudny do zaakceptowania przez rodziców, a mianowicie w całej palecie złości. Czasem bowiem, jak pisał Dan Millman w swojej książce "Droga miłującego pokój wojownika”, „Najtrudniej kochać jest tych, którzy najbardziej tego potrzebują”.
W taki sposób kończę ten pierwszy, powitalny artykuł i zapraszam Was do wspólnej podróży przez rozwój nas jako rodziców i naszych dzieci.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
fot.Pexels.com
Reklama