Czy nielegalni powinni agitować?
Mój kolega Michał jest nielegalnym imigrantem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu dzieli los 12 mln innych nielegalnych imigrantów, gdyby nie fakt, że ostatnio bardzo uaktywnił się politycznie. I co ciekawe, w politykę amerykańską...
- 10/31/2012 09:30 PM
Mój kolega Michał jest nielegalnym imigrantem. Nie zwracałbym pewnie na to większej uwagi, w końcu dzieli los 12 mln innych nielegalnych imigrantów, gdyby nie fakt, że ostatnio bardzo uaktywnił się politycznie. I co ciekawe aktywność swą wykazuje w polityce amerykańskiej.
Mój stan permanentnego zdziwienia obeznaniem Michała w tutejszej polityce potęguje fakt, że kolega prawie nie posługuje się angielskim, ale na pewno stereotypami. Rozumiem, że wiedzę na temat tego, co w Waszyngtonie, czerpie z polskich gazet i to tych, które on sam lubi.
Wszystko zaczęło się od tego, że ten zacny ojciec dwóch synów, a mój dobry kolega, na trawniku przed domem wstawił kilka tablic z nazwiskiem jednego z kandydatów na prezydenta USA, co z pewnością od razu przełożyło się na wzrost słupków sondażych jednego z nich (nie Michała, tylko rzeczonego kandydata).
W ślad za tym, na swoim profilu facebookowym, gdzie dotychczas pokazywał wielkość złowionych ryb, to zjadł na obiad i zdjęcia z wycieczek z rodziną, upstrzył filmikami i linkami propagandowymi. Monotematycznymi. I zaczął je także podsyłać mnie i innym swoim znajomym, chyba w przekonaniu, że ci którzy myślą inaczej - zbłądzili.
Czy to oznacza, że odmawiam Michałowi wypowiada jego poglądów politycznych mimo, że nie ma tu prawa głosu i ani nawet pobytu? Absolutnie nie! Ale nie chcę być obiektem agitki politycznej w dodatku dokonywanej przez mojego dobrego kolegę, gorącego katolika, zaangażowanego społecznika, który raptem wyrasta mi tu na jakiegoś mentora politycznego, zapominając, że w Ameryce poglądy polityczne to trochę jak wysokość pensji. Wszyscy je mają, ale nie koniecznie o nich dyskutują. Taki Michał moim dobrym kolegą już nie jest.
Dokąd nie zobaczyłem tablic na trawniku przed domem Michała, a także nie zostałem zbombardowany ilością materiałów propagandowych - ciągle się wahałem, na którego kandydat oddać swój głos. Paradoksalnie Michał pomógł mi w wyborze. Przeraził mnie radykalizm zwolenników kandydata popieranego przez Michała. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że nadgorliwość jest gorsza niż faszyzm.
A swoją drogą na potwierdzenie tego, że Michał naprawdę nie przeczytał w języku oryginału programu "swojego" kandydata, chcę mu powiedzieć, że "jego człowiek w Waszyngtonie" zaproponował nielegalnym - czyli m.in. Michałowi - żeby sami się deportowali.
kolega Michała
Materiały nadsyłane do Polonijnego Blogowiska prezentują poglądy ich autorów. Ich publikacja nie oznacza identyfikacji redakcji z ich treścią.
Reklama