Medialne interpretacje wygłoszonego przez Donalda Trumpa orędzia o stanie państwa zdecydowanie różnią się w zależności od ideologicznego profilu komentujących. Zgodzili się oni ze sobą tylko, że prezydent USA zaproponował opozycji ponadpartyjną współpracę.
Wszystkie media odnotowały, że Trump przedstawił w przemówieniu propozycje typowe dla programów Partii Demokratycznej, jak państwowe inwestycje w naprawę infrastruktury, ustawowe obniżenie cen leków na receptę, czy płatne urlopy macierzyńskie. A także fakt, że orędzie obfitowało w deklaracje woli zaprzestania walk partyjnych i pojednania ponad podziałami.
Jak powiedział w telewizji CNN czołowy ekspert, doradca prezydentów z obu partii, David Gergen, „było to pierwsze przemówienie Trumpa, w którym rzeczywiście wyglądało, że chciał on poszerzyć bazę swych zwolenników poza ich +twarde jądro+”.
Portal Politico zwrócił uwagę, że prezydent, który przez ostatnie dwa lata realizował program Partii Republikańskiej (GOP) – obniżki podatków, deregulacja gospodarki, nominacje konserwatywnych sędziów – we wtorkowym orędziu kładł nacisk na motywy bliskie milionom wyborców z klas pracujących, którzy do niedawna głosowali na Demokratów, jak rewizja układów o wolnym handlu. Podkreślił też, że Trump pozdrowił kobiety, które w ostatnich wyborach zdobyły mandaty do Kongresu – w przeważającej większości z ramienia Demokratów.
Piszący w „Washington Post” konserwatywny publicysta Henry Olsen nazwał orędzie „najlepszą jak dotąd i najbardziej reaganowską mową Trumpa”.
„To prawda, że były w nim momenty typowych dla Trumpa pustych przechwałek, ale przeważnie okazywał on niezwykłą pokorę. (...) Polityczne problemy Trumpa biorą się z percepcji, że reprezentuje on przeszłość USA przez swój osobisty charakter, sposób bycia i swoje idee, oraz z percepcji, że ucieleśnia on skazy Ameryki, zamiast jej cnót. Przemówienie w Kongresie starało się to wrażenie podważyć” - pisze Olsen.
Entuzjastycznie oceniła orędzie Kimberly Guilfoyle, komentatorka telewizji Fox News i prawicowego portalu The Daily Caller. „Prezydent przedstawił inspirującą wizję przyszłości naszego kraju. W sytuacji nieustannych partyjnych kłótni i ataków ze strony waszyngtońskich elit i mediów odświeżające było usłyszenie jak wzywa do kompromisów i jedności” - napisała autorka.
Jednak dominująca w USA prasa liberalna zupełnie inaczej interpretuje przemówienie Trumpa, akcentując wątki konfrontacji z Demokratami.
„Prezydent zaproponował Demokratom: odłóżcie na bok śledztwa (zapowiedziane przez nich w Izbie Reprezentantów, w sprawie podejrzanych kontaktów z Rosją, podatków i innych kwestii – PAP), a zamiast tego pracujmy nad porozumieniami. (…) Nie była to poważna oferta, a tylko zapowiedź tego, jak Trump planuje bronić się w nadchodzących trudnych dla niego miesiącach” - napisał analityk agencji AP Zeke Miller.
Zauważa on, że po porażce w sporze o finansowanie muru na granicy z Meksykiem, który doprowadził do częściowego paraliżu administracji rządowej, za co większość opinii wini Biały Dom, „prezydent usiłuje zyskać moralną przewagę przed walką o reelekcję (w 2020 roku - PAP)” - kontynuował autor.
W podobnym duchu ocenia orędzie komentator „New York Timesa” Mark Landler, zdaniem którego „w sprawach, które podzieliły Waszyngton w czasie prezydentury Trumpa, nie ustąpił on ani o milimetr”.
Publicysta podkreślił, że prezydent nadal domagał się budowy muru na granicy, a dochodzenia w kwestii rosyjskich kontaktów swego sztabu wyborczego określił jako „śmieszne”, chociaż Demokraci w Kongresie przypominają, że mają konstytucyjny obowiązek nadzoru nad władzą wykonawczą. Z tego względu w orędziu Trump – jak pisze Landler - „postanowił raczej odwołać się do swej politycznej bazy, zamiast budować mosty do porozumienia z Demokratami”.
„Jak na prezydenta, którego partia straciła 40 miejsc w Izbie Reprezentantów trzy miesiące temu i który właśnie przegrał walkę z Nancy Pelosi (przewodniczącą Izby – PAP) o 35-dniowy shutdown, Trump zachował się (znowu) jak buntownik przeciw elitom wjeżdżający z triumfem do stolicy z większością w Kongresie i mandatem, by obalić establishment” - czytamy w artykule.
Krytycy Trumpa podkreślają rozbieżność jego słów w orędziu z całą dotychczasową polityką nieustannego atakowania przeciwników i straszenia wyborców imigrantami.
Komentując zdanie z przemówienia: „Musimy odrzucić politykę odwetu i wykorzystać nieograniczony potencjał współpracy, kompromisu i wspólnego dobra”, publicysta „New Yorkera” John Cassidy ocenia deklarację Trumpa jako „oczywistą bzdurę”.
„Po piętnastu minutach pokazywania jaki jest miły, Trump powrócił do swojego prawdziwego ja i ostrzegł Demokratów, że jeśli chcą, żeby z nimi współpracował, muszą zrezygnować z dochodzeń przeciwko niemu, które teraz wszczynają” - napisał Cassidy.
Tomasz Zalewski (PAP)
fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama