Trump uznaje wybory za sukces, który jest miarą jego popularności
- 11/07/2018 10:43 PM
Prezydent USA Donald Trump powiedział w środę podczas konferencji prasowej poświęconej wynikom wyborów, że głosowanie to przyniosło sukces Republikanom, a stało się tak dzięki jego zaangażowaniu i popularności. Zaatakował dziennikarzy i przypisał mediom "nakręcanie agresji".
Trump powiedział na konferencji prasowej w Białym Domu, która trwała półtorej godziny, że wynik wyborów środka kadencji "jest bardzo bliski całkowitemu zwycięstwu" jego partii, i zignorował fakt, że Republikanie stracili po tym głosowaniu kontrolę nad Izbą Reprezentantów. Zrzucił jednak winę za pewne porażki na tych republikańskich kongresmenów, którzy nie chcieli być kojarzeni z jego polityką i nie życzyli sobie jego poparcia - podaje Reuters.
"Moja popularność pomogła wygrać trudne wyścigi" - dodał Trump.
Podkreślił, że do wygranej Republikanów przyczyniła się jego polityka i świetna kondycja gospodarki oraz jego wysiłki na rzecz republikańskich kandydatów w tym głosowaniu.
Prezydent odniósł się do ewentualnej współpracy demokratycznej większości w Izbie Reprezentantów z kontrolowanym przez Republikanów Senatem i powiedział, że to "mogłaby być wspaniała dwupartyjna sytuacja". Wyraził nadzieję, że będzie mógł współpracować z Demokratami w takich kwestiach, jak handel i gospodarka.
"Mam wiele wspólnego z Demokratami w (kwestiach dotyczących) infrastruktury i obydwie strony chcą (reformy) opieki medycznej" - dodał Trump.
Zapewnił, że liczy na to, iż będzie mógł dzięki współpracy z Izbą Reprezentantów zdobyć wystarczające fundusze na zbudowanie obiecanego muru na granicy USA z Meksykiem. "Potrzebujemy pieniędzy, by zbudować mur, cały mur, nie tylko kawałki" - dodał.
Oznajmił jednak, że będzie umiał wykorzystać fakt, iż Demokraci mają większość w izbie niższej Kongresu, i za niepowodzenia administracji "będzie winił Demokratów".
Mając większość w Izbie Reprezentantów i kontrolę nad poszczególnymi komisjami, demokratyczni kongresmeni będą mogli wszcząć liczne śledztwa dotyczące prezydenta, jego finansów, Russiagate, osób z jego otoczenia itp. Toteż Trump ostrzegł Demokratów przed takimi dochodzeniami: "oni (Demokraci) mogą grać w tę grę, ale my gramy w nią lepiej".
Jeśli Demokraci będą "zasypywać Biały Dom wezwaniami na przesłuchania, to my zrobimy to sami i rząd stanie w miejscu" - dodał.
Trump oznajmił również, że wyborcy podczas wyborów środka kadencji odrzucili Demokratów ze względu na to, jak wyglądał proces zatwierdzania Bretta Kavanaugh na sędziego Sądu Najwyższego.
Kavanaugh, konserwatywny sędzia, który był nominowany do SN przez Trumpa, został oskarżony o molestowanie seksualne kilku kobiet. Przesłuchania w tej sprawie zdominowały proces zatwierdzania tej kandydatury.
Trump oskarżył media o "nakręcanie agresji" w USA, nazwał telewizję CNN "wrogiem ludu", a sondaże tej sieci telewizyjnej - "próbą uciszenia wyborców".
Prezydent wdał się w kolejny spór z dziennikarzami podczas konferencji w Białym Domu; zaatakował korespondenta CNN Jima Acostę, gdy zapytał go, czy słusznie nazywa karawanę migrantów idących z Ameryki Środkowej ku granicy USA "inwazją".
Nazwał dziennikarza "okropną, nieuprzejmą osobą" i kazał mu odłożyć mikrofon.
"CNN powinien się wstydzić, że pana zatrudnia" - dodał Trump i zaatakował następnego dziennikarza, który wstawił się za Acostą. "Szczerze mówiąc, nie jestem też pana fanem. Nie jest pan lepszy" - powiedział do reportera, który nazwał Acostę skrupulatnym i uczciwym dziennikarzem.
Prezydent oznajmił, że jest skłonny podjąć współpracę z Demokratami w sprawie wprowadzenia przepisów regulujących działalność mediów społecznościowych, które - jak pisze Reuters - oskarżył, nie podając przyczyn czy dowodów, o to, że są wobec niego uprzedzone, tak jak wobec innych konserwatystów.
Trump obiecał też, że nie zakończy śledztwa ws. Russiagate prowadzonego przez prokuratora specjalnego Roberta Muellera; dodał, że "mógł to zrobić wielokrotnie", bo nie ma winnych i "nie było zmowy" z Rosjanami.
Mueller bada sprawę ingerencji Rosjan w wybory w 2016 roku i kontaktów osób z otoczenia Trumpa, czyli "zmowy" z przedstawicielami Kremla.
Podczas konferencji prezydent podkreślił, że nie obawia się tego postępowania. Odmówił odpowiedzi na pytanie, czy zamierza zwolnić prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Jeffa Sessionsa i jego zastępcę, który nadzoruje bezpośrednio śledztwo Roberta Muellera. Wkrótce po konferencji Sessions złożył rezygnację na wniosek Trumpa.
Trump powiedział również, że podczas jego "bardzo, bardzo udanego" spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem rozmawiał o Ukrainie; na uwagę dziennikarza, że to Rosja zaanektowała Krym, Trump odparł: "Obama pozwolił na to".
Trump podkreślił, że ma bardzo dobre relacje z Putinem i prezydentem Chin Xi Jinpingiem; podkreślił, że jego spotkanie z prezydentem Rosji było sukcesem, a tylko media zrelacjonowały to inaczej.
Dodał, że nie planuje spotkania z Putinem w Paryżu, ale wysoko ocenia szczyt z jego udziałem w Helsinkach.
Prezydent poskarżył się też, że jest "obiektem bardzo nieprawdziwych raportów medialnych".
"Mógłbym zrobić coś fantastycznego, a oni (dziennikarze) zrobiliby z tego coś złego" - dodał. (PAP)
fot.Al Drago/POOL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama